7 stycznia 2016

Rozdział trzydziesty: Bankiet


Prosiłabym przeczytać notkę pod rozdziałem :)


maj 2013

            Słońce świeciło zdecydowanie za mocno jak na połowę maja, na szczęście organizatorzy tego… czegoś, w czym miałam zaszczyt uczestniczyć za namową Harry’ego pomyśleli o takiej ewentualności i zainwestowali w sporych rozmiarów namiot, pod którym znajdował się długi stół dla „najważniejszych” gości i przy którym oczywiście siedzieliśmy my.
            Kiedy usłyszałam słowo „bankiet” parsknęłam śmiechem i wyobraziłam sobie tłum facetów w garniturach i kobiet w sukniach wieczorowych, dopiero gdy dowiedziałam się, że ów wydarzenie będzie miało miejsce w środku dnia, jedyne co uległo zmianie w mojej wyobraźni to zmiana strojów wieczorów pań na koktajlowe sukienki. Pierwsza myśl: Czyli ja też będę musiała się wystroić… No cóż. Wiedziałam na co się piszę, gdy postanowiłam związać się z Harrym, ale nie mówiłam przecież, że jestem na to wszystko gotowa. Nieważne jak bardzo absurdalna była moja wizja tego całego bankietu, jak bardzo do tego nie pasowałam i jak mocno mnie to śmieszyło, nic z tych rzeczy nie zmieniało faktu, że w rzeczywistości strasznie się tym stresowałam. Po raz pierwszy miałam okazję pojawić się oficjalnie ze swoim chłopakiem wśród ludzi z jego branży, nic zatem dziwnego jak ogromną presję w związku z tym odczuwałam. Stroju wybrać sama nie mogłam, ewentualnie pozwolono mi zasugerować w jakim kolorze czułabym się w miarę komfortowo i zapytano czy dam radę wytrwać kilka godzin na dziesięciocentymetrowych szpilkach. W pierwszej chwili nie chciałam zaprzeczać odnośnie tych butów, ale po błyskawicznym namyśle doszłam do wniosku, że koniec końców wolę być skojarzona z brakiem seksapilu czy słabym wyglądem i ubrać buty bez obcasów, niż przez przypadek runąć jak długa i na drugi dzień zobaczyć w gazecie i Internecie swoje zjawiskowe zdjęcia w jakiejś osobliwej pozie. Tak więc stylistka chłopaków dobrała mi sukienkę pod garnitur Harry’ego, żebyśmy do siebie pasowali, a kwestię butów rozwiązała w inny sposób: pojechałam w pierwszej wersji, a przebrałam je zaraz po tym, jak zrobiono nam tysiąc pięćset zdjęć, zaraz po dotarciu na miejsce.
            Nie miałam zielonego pojęcia czego się spodziewać. Jedyne, czego się dowiedziałam to, że na pewno będzie dobre jedzenie, darmowy alkohol i ponad trzysta osób z branży muzycznej. Oczywiście cały zespół zapewniał mnie, że nie mam się czego bać, że kiedyś sami byli na moim miejscu i jakoś przeżyli, więc i ja dam radę. I właściwie niewiele się pomylili. Poza tym, że prawie nikt ze mną nie rozmawiał oprócz nich (nie licząc Louisa), wszystko było okej. Harry przedstawił mnie paru osobom, w tym samemu Simonowi Cowellowi i to chyba on był dla mnie najcięższym orzechem do zgryzienia. Ciężko było mi zachować się w miarę naturalnie, stając twarzą w twarz z człowiekiem, którego dotychczas widziałam tylko w telewizji, ale według Stylesa podołałam wyzwaniu i nagrodził mnie czekoladką, którą wcześniej zwinął z jednego ze stolików.
Bankiet został zorganizowany na terenie naprawdę wielkiego i pięknego ogrodu jakiegoś dworku znajdującego się gdzieś pod Londynem. Pogoda sprzyjała temu wydarzeniu, dlatego mimo możliwości wejścia do środka budynku, wszyscy goście przebywali na zewnątrz. Łącznie z nami. Poza wielką altanką dla tak zwanych gości honorowych, po ogrodzie porozstawiane były okrągłe stoły, przy których mieściło się sześć osób, a także podłużne stoły z przekąskami i ponczem. Kelnerzy kręcili się wciąż wśród zaproszonych ludzi, aby w porę ich poratować kolejnym kieliszkiem szampana i w pełni wykonać swoje zadanie. Ogólnie rzecz biorąc pełna profeska, wyglądało to prawie jak w filmach, dlatego też, gdy to zobaczyłam, zaśmiałam się pod nosem z niedowierzania. Po prostu obrazek wyciągnięty z telewizora. Lecz moje obserwacje i rozbawienie niektórymi kwestiami nie trwały zbyt długo bowiem nastał mroczny czas, kiedy to zdałam sobie sprawę, że tak wygląda teraz w głównej mierze życie Harry’ego. Obserwując go z boku, jak rozmawiał sobie po kolei z różnymi ludźmi jakby miał w tym czarny pas, jak świetnie prosperował w tym zamkniętym świecie, zaczęłam się z kolei zastanawiać co ja, do cholery, tam robiłam? Moment głębokiego zwątpienia przerwał jednak Liam, podnosząc mnie na duchu, jak to miał w zwyczaju. Pojawił się przy moim boku, gdy zauważył jak po powrocie z toalety stanęłam w odosobnionym miejscu i przyglądałam się całemu wydarzeniu z ukrycia.
            Liam zawsze miał w zanadrzu odpowiednie słowa. Zupełnie jakby był przygotowany na każdą ewentualność. Zawsze trafiał w samo sedno i mimo że jego jedyną bronią były właśnie słowa, potrafił zdziałać nimi większe cuda niż niejeden człowiek czynami. I tak też było tym razem.
Harry robił to, co musiał, robił to, czego od niego oczekiwano, a jeśli ja naprawdę go kochałam, kilka razy do roku byłam w stanie zmienić się dla niego w kogoś, kim nie byłam. Mogłam przetrawić wszelkie absurdy, żeby to, co nasze nie zostało naruszone. Nic nie miało znaczenia, żadne te dziwne zachowania, bo gdy Harry był poza tym towarzystwem, był tym samym chłopakiem, którego znałam z Holmes Chapel. To wszystko było tylko przejściowe, wszystko dało się przegryźć, wszystko kiedyś mijało i reszta powracała do swojego pierwotnego stanu.
            Zagryź zęby, pomyśl o tym, co do niego czujesz i czy jest to warte bycia hipokrytą.
            Zagryzłam zęby, pomyślałam i doszłam do wniosku, że gdyby trzeba było, wytrzymałabym nawet w tych durnych szpilkach.



~*~


            Siedziałam razem z chłopakami z One Direction, Simonem Cowellem i paroma innymi facetami, których nazwiska zdążyłam zapomnieć przy stole dla gości honorowych i odpoczywaliśmy po oficjalnym obiedzie. Harry, Zayn, Liam i Louis rozmawiali z ów mężczyznami na temat nadchodzącej trasy po Stanach Zjednoczonych, natomiast ja starałam się zachować powagę, co graniczyło z cudem bowiem Niall najwyraźniej poczuł już kolejny kieliszek wina i postawił sobie za cel rozbawienie mnie za wszelką cenę, a że humor mi się poprawił nie musiał się jakoś wyjątkowo wysilać.
            Kiedy tak słuchałam tej rozmowy o USA, naszło mnie nagłe uczucie dumy z Harry’ego, że tak wiele osiągnął. Jeszcze rok temu towarzyszyłaby temu prawdopodobnie zazdrość, ale teraz nie czułam nic poza bezgraniczną i jak najbardziej szczerą dumą. Złapałam go za rękę pod stołem, a gdy odwrócił się do mnie, spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się delikatnie, dając mu tym do zrozumienia jak bardzo cieszyłam się, że z nim jestem. Atmosfera była całkiem przyjemna, a moje samopoczucie od samego ranka trzymało się wręcz fantastycznie, znając moje szczęście, musiałby się zdarzyć jakiś cud, aby nie uległo to zmianie…
            - Chłopaki będą pewnie mocno zapracowani. To pierwsza taka duża trasa – odezwał się grubiutki pan z wąsem, siedzący po prawej stronie Simona.
            - Dokładnie – przyznał Simon z pełną powagą. – Mamy całkiem sporo na głowie, dlatego jedziemy wcześniej – dodał, trzymając w jednej ręce kieliszek i ruszając go tak, że czerwone, wytrawne wino zawirowało i uderzało w jego boki.
Ściągnęłam brwi na znak niemałego zdziwienia.
            - Ach, tak! Wilson coś mi wspominał o czwartku – odparł lekko zamyślony mężczyzna, tymczasem mój uścisk na dłoni Harry’ego z sekundy na sekundę coraz bardziej słabł, aż ostatecznie zabrałam swoją rękę i położyłam ją na kolanach, jednocześnie spuszczając wzrok. W pierwszej chwili zmroziło mnie na tyle, że błądziłam jedynie wzrokiem po stole zawalonym brudnymi naczyniami, nie mogąc odnaleźć się w tej sytuacji.
            Słysząc słowo „wcześniej” wyobraziłam sobie co najwyżej trzy bądź cztery dni, nie cały tydzień. Tydzień, który mieliśmy spędzić razem w Londynie, z dala od paparazzi, z dala od jakichkolwiek rzeczy związanych ze sławą Harry’ego. Mieliśmy po prostu zaszyć się w domu na te kilka dni i nacieszyć się sobą za te ostatnie tygodnie rozłąki i przygotować się na kolejne, w ciągu których mieliśmy się nie widzieć.
            Podniosłam głowę i spojrzałam na siedzącego naprzeciw mnie Nialla, a ten zupełnie jakby go sparaliżowało, zerknął gorączkowo to na Harry’ego, to na mnie, zapewne nie wiedząc co zrobić.
Żaden z chłopaków nie odezwał się w tej sprawie, co więcej nie wyglądali na zaskoczonych tą nowiną. Tylko ja przywdziałam ten durny wyraz twarzy, co wskazywało na to, że wiedzieli o tym prędzej. Nie rozumiałam, więc dlaczego Harry niczego mi nie powiedział. To już nawet nie miało większego znaczenia kiedy się dowiedział, że nasze plany zostały zaprzepaszczone, chodziło tylko i wyłącznie o sam fakt, że milczał w tej kwestii.
            - Ustaliliście już wszystko odnośnie ich występu w „Good Morning America”? – Mimo że dla mnie czas na moment się zatrzymał, biznesowa rozmowa pomiędzy Simonem, a ludźmi z zarządu ciągnęła się dalej, a do mnie siłą rzeczy docierały kolejne słowa.
            - Tak. W piątek mamy próby dźwiękowe, a w poniedziałek jedziemy na nagranie.
            Tego już za wiele. Więcej nie mogłam tego słuchać.
            Gwałtownie odsunęłam swoje krzesło od stołu, na szczęście nie zwracając tym na siebie uwagi mężczyzn i nie przerywając ich konwersacji. Jedyne czego byłam pewna to fakt, że Niall i Harry jako jedyni zainteresowali się moim nagłym wstaniem. Po tym gorączkowym występku, szybko się opanowałam i starając się wypaść jak najmniej podejrzanie, mruknęłam ciche „przepraszam” i odeszłam od stołu, kierując się w stronę łazienek. Postawiłam zaledwie kilka kroków, a do moich uszu dotarł brzdęk sztućców i wypowiedziane w niemałym zakłopotaniu „przepraszam”, co doprowadziło mnie do jednego wniosku: Harry poszedł w moje ślady. Nadal byłam w obszarze, gdzie znajdowały się zapełnione przez gości stoły, dlatego też przyspieszyłam. Ostatnią rzeczą, na jaką miałam wówczas ochotę było robienie scen przy tych wszystkich ludziach. Wchodząc po schodkach prowadzących do wnętrza budynku, pociągnęłam nosem, aby powstrzymać się od płaczu.
            - Nancy! – Usłyszałam za sobą tak doskonale znany mi głos, którego ton zabrzmiał równie stanowczo i władczo, co błagalnie. Rozmowa była nieunikniona, więc zmieniłam cel swojej „podróży” i skierowałam się w prawo, aby odejść na bok. Kiedy tylko zniknęłam z pola widzenia wszystkich gości, kryjąc się za sporych rozmiarów żywopłotem, który rósł tuż przed tą częścią tarasu, zatrzymałam się i odwróciłam w stronę chłopaka.
            - Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?! – rzuciłam w niego półszeptem, patrząc na niego z żalem.
            - Bo wiedziałem, że zepsuje ci to humor, a nie chciałem, żebyś się dąsała cały czas – odpowiedział bez zastanowienia, na co ciężko westchnęłam, unikając jego wzroku. Niestety miał całkowitą rację. Gdyby tylko mi o tym wspomniał, siedziałabym z nosem na kwintę, nie odzywając się do nikogo. Sama już nie wiedziałam co było lepsze. Dowiedzieć się od niego osobiście, czy ni stąd, ni zowąd doznać tak niemiłej niespodzianki.
            Harry podszedł bliżej mnie i czule położył rękę na moim ramieniu, powoli zjeżdżając coraz niżej, aby ostatecznie złapać mnie delikatnie za rękę.
            – Nie bądź zła – poprosił smutno, patrząc mi prosto w oczy, co jeszcze mocniej we mnie trafiło. Jedyne, czego wtedy pragnęłam to wtulenie się w niego i danie upustu swoim emocjom, ale pod żadnym pozorem nie mogłam tego zrobić, nawet jeśli wydawało mi się, że nikt nas nie widział.
            - Nie jestem zła – mruknęłam przygaszona, kręcąc przecząco głową. – Jest mi po prostu przykro, że dopiero co się spotkaliśmy, a ty już musisz jechać dalej.
            Chłopak spuścił wzrok i dokładnie jak ja przed sekundą, również głęboko westchnął. Bo co więcej miał powiedzieć w tej kwestii? Pokrzepiające w tym wszystkim było to, że wiedziałam, że nie tylko ja tak ciężko to znosiłam.
            Harry nie odpowiadając na to nic, przysunął się do mnie i mocno mnie objął. To był jeden z tych momentów, w których czułam, że jestem we właściwym miejscu, z właściwą osobą. Uczucie, które mnie wypełniało za każdym razem, gdy mnie przytulał było czymś nieporównywalnym, a zarazem czymś, czego nie zamieniłabym na nic na świecie. Bezgraniczne bezpieczeństwo, zero strachu, absolutny spokój i bezkresne szczęście. Tyle cudownych emocji na raz, w jednej chwili, za sprawą tak pozornie niewiele znaczącego gestu.
            - Nie lubię, kiedy jesteś smutna – powiedział w końcu, a jego głos był stłumiony, bo wciąż się we mnie wtulał. Podniósł więc głowę i opierając podbródek o moje ramię, dodał bardziej wyraźnie – Nie płacz, to kupię ci nową książkę.
            Zaśmiałam się przez łzy i odsunęłam się od niego, tak aby móc na niego spojrzeć. Widząc jego rozweseloną twarz, nie potrafiłam się nie uśmiechnąć. Uwielbiałam to, w jaki sposób działało na mnie samo jego towarzystwo, czy choćby krótkie zerknięcie na niego.
            Złapałam twarz Harry’ego w obie dłonie i pochyliłam się lekko do przodu, złączając nasze usta w krótkim, ale za to pełnym uczucia pocałunku. Kiedy zamykałam oczy i go całowałam, miałam wrażenie jakby nic poza naszą dwójką nie istniało. Na te kilkanaście sekund zapomniałam o wszystkim, co nas otaczało, myślami dryfując tylko i wyłącznie wokół tego, że byłam teraz z osobą, którą kochałam.
            Odsunęliśmy się od siebie i popatrzyliśmy sobie w oczy z uśmiechami na twarzach. Wszystko, dosłownie każda najmniejsza drobnostka, była wtedy w jak najlepszym porządku.
            - Pojedź ze mną – zaproponował nagle, przyprawiając mnie o niemałe zdziwienie. Z początku nie potrafiłam nic powiedzieć. Pierwsze co przeleciało mi przez myśl, to szkoła i ewentualna dezaprobata moich rodziców, ale zanim się odezwałam Harry mnie wyprzedził. – Tylko na kilka dni, nie chcę podpaść, Fionie!
            Po raz kolejny tego dnia zaśmiałam się, czując jak radość rozpływa się po całym moim ciele, docierając do każdej najmniejszej komórki, a w odpowiedzi znów wpiłam się w jego miękkie usta..






 

______________________________________________________________
          No, cholera, wreszcie mi się udało. Jest krócej niż zwykle, ale musiałam podzielić wydarzenia z tego zacnego bankietu na dwa rozdziały, inaczej nie bardzo trzymałoby się to kupy. Powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu ze mną jest.
          Następny rozdział co nieco wyjaśni...
          Tymczasem zapraszam na moje drugie opowiadanie z Harrym pt. Inter Alia, które znajdziecie na moim profilu :D Jest fajniejsze niż to, hehe
          Nowy rozdział też będzie taki krótszy, około 5 stron i pojawi się pewnie za tydzień czy dwa, bo mam cały konspekt do niego.
          Besos!!!

Chciałabym zaprosić na moje drugie opowiadanie z Harrym pt. "Inter Alia", które znajdziecie na moim profilu na wattpadzie. Mam nadzieję, że ktoś z Was tam zajrzy :)


4 komentarze:

  1. JESTEM!!! Wiem, że mam okropny zapłon, ale ostatnio żyję jedynie studiami i ledwo znajduję czas na jedzenie i spanie, o pisaniu czy czytaniu czegokolwiek nawet nie wspomnę :c Ale jestem i nigdzie się nie wybieram :D
    Na miejscu Nancy też dostawałabym zawału na samą myśl o pójściu na taki bankiet. Ja to ogólnie jestem osobą, która źle się czuje wśród obcych ludzi, już nie wspominając o szychach z branży muzycznej. No i zdecydowanie nie dałabym rady wytrzymać w dziesięciocentrymetrowych szpilkach, wywaliłabym się po pierwszych kilku metrach XD Cieszę się, że Nance mimo wszystko postanowiła zagryźć zęby i dać z siebie wszystko na tej imprezie. W końcu nikt nie obiecywał, że życie z Harrym jako chłopakiem będzie wyłącznie łatwe i przyjemne. Jeszcze tam musiało być tak koszmarnie sztywno ;____; Te wszystkie ważniaki zapewne spoglądały na Nancy z góry i specjalnie ich nie obchodziło, kim ona jest dla kogo, byleby nie przeszkadzała. W tym wszystkim raczej nie pomagał fakt, że Louis dalej buduje sobie postawę aroganckiego dupka, ale do tego już chyba wszyscy przywykliśmy.
    Well... Rozumiem, dlaczego Harry nie powiedział Nancy o wcześniejszym wyjeździe, mimo to uważam, że powinien był to zrobić. Myślę, że bardziej zabolało ją ukrywanie prawdy, niż sam fakt, że wkrótce znowu będą musieli się rozstać. Jej jest już wystarczająco ciężko w tym związku, jeszcze wiele będzie musiała przetrwać, Styles nie może dokładać jej zmartwień chociażby w postaci swojej nieszczerości. Póki co konflikt zażegnany, nasze gołąbeczki się kochają i są absolutnie przesłodcy! Zobaczymy, co to będzie działo się dalej :D
    Krótko, ale treściwie, mogę rzec XD Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem tu po raz pierwszy, ale w drodze autobusem do domu zdążyłam nadrobić zaległości. W końcu ktoś kto nie stara się zabić mojej wiary w ludzkość polszczyzną tak łamaną, że aż witki opadają. Hmm, co mogę powiedzieć? Mam nadzieję, że dokończysz to opowiadanie, bo fabuła nie jest na tyle przewidywalna żebym mogła dopowiedzieć zakończenie - niestety (a może stety, bo Twoje słowa nadają fabule niepowtarzalną atmosferę, której nie da się podrobić).
    Co do samego opowiadania, to mogę powiedzieć tylko jedno... mężczyźni. Tyle razy spotkałam się z podobną logiką z ich strony, że... ughhh. Realizm jest :D
    Taki mały protip dla Harrego, ukrywanie prawdy nigdy nie jest dobre.
    Mam nadzieję, że tą historię czeka ciąg dalszy i z niecierpliwością czekam na niego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe opowiadania :) Czekamy na zakończenie ! :)

    OdpowiedzUsuń