4 stycznia 2014

Rozdział szesnasty: TRA-DYC-JA! część 2


            Moje rozkojarzenie przekroczyło wszelkie granice, zamiast skupić się na drodze i starać się na nikogo nie wpaść, stawiałam kroki niczym zombie, wpatrując się tylko w nasze złączone w uścisku dłonie. Opamiętałam się wraz z momentem, w którym zrobiło mi się zimno, nie trudno było zrozumieć, że wyszliśmy na zewnątrz. Automatycznie zabrałam Harry'emu rękę i zaczęłam pocierać swoje ramiona, marząc o jak najszybszym powrocie do klubu, choć z drugiej strony byłam okrutnie ciekawa tego, czym zamierzał się ze mną podzielić.
            - To co chcesz mi pokazać? - zapytałam z nadzieją, że odpowiedź nadejdzie błyskawicznie, a zarazem okaże się, że udamy się w jakieś ciepłe miejsce.
            Chłopak spojrzał na mnie jakby zbity z tropu, marszcząc czoło na sekundę, wtem uniósł brwi do góry i sam nie do końca pewny swoich słów, powiedział:
            - To nadzwyczaj gustowne podwórko.
            Niczym jeden z najznakomitszych telemarketerów gestem ręki przedstawił mi tyły klubu, gdzie znajdowało się jedynie kilka śmietników i jakieś kartony. Gdyby chłodne powietrze mi nie przeszkadzało, prawdopodobnie zaśmiałabym się i poprowadziła z nim absurdalną dyskusję, ale zważywszy na niezbyt sprzyjającą temperaturę nie miałam nawet weny na żadną odpowiedź, która wdrążyła by mnie w taką rozmowę.
            - Harry, serio, jest mi zimno.
            Na te słowa jak oparzony ściągnął z siebie marynarkę i zarzucił ją na moje ramiona. Było to co najmniej śmieszne, zważywszy na fakt, że prędzej wręcz trzęsłam się z zimna, a on doskonale to widział i nie wyszedł z żadną inicjatywą. Albo był aż tak wstawiony, albo zbyt głupiutki. Tak czy owak, ten gest był całkiem uroczy i absolutnie, w żadnym wypadku nie zaprotestowałam. Może między innymi dlatego, że sama byłam lekko pijana i podobał mi się taki obrót spraw.
            - W sumie to nic takiego. Chciałem cię tylko na trochę porwać – rzekł z jedną ze swoich durnych min wymalowaną na twarzy, a ja nie dałam rady i uśmiechnęłam się pod nosem.
            - W takim razie możesz mnie porwać do środka zanim oboje zamarzniemy?
            Nie zwlekając, otworzył mi drzwi i udaliśmy się do vip roomu, gdzie spędziliśmy resztę imprezy. Zabawa rozkręciła się na dobre, w pomieszczeniu panował niemały hałas, stół był jeszcze bardziej zawalony pustymi szklankami i różnymi rzeczami, między innymi zapalniczkami, a gdzie nie gdzie można było nawet dostrzec jakieś telefony. Jedni zacięcie dyskutowali na poważne tematy bowiem był to już ten etap upojenia, kiedy wszyscy zamienialiśmy się stopniowo w polityków, drudzy woleli żartować, a do tej grupy rzecz jasna zaliczał się Niall. Blondyn tradycyjnie zalewał się własnymi łzami ze śmiechu, Liamowi zdarzyło się chrząknąć jak prosiak, zaś Zayn momentami się dusił. Nie miałam pojęcia o czym rozmawiali, ale musiało to być coś doprawdy komicznego. Wiedziałam jednak, że gdybym spytała co ich tak rozbawiło, nie wyrwałabym się za żadne skarby z sideł rozmowy z tą trójką, a zważywszy na to, że wreszcie mieliśmy ze Stylesem chwilę dla siebie, wolałam nie ryzykować. Jednym słowem atmosfera panująca w pokoju była jak najbardziej pozytywna i udzielała się każdej, obecnej osobie.
            Usiedliśmy z brunetem w samym rogu, nieco izolując się od reszty, ale przynajmniej mogliśmy być spokojni, że nikt nam nie przeszkodzi. Zaczęło się niepozornie, od żartów i paplaniny dosłownie o wszystkim i niczym. Z czasem między zwykłymi, niewiele znaczącymi słowami zaczęły przeplatać się nikłe aluzje, a z tematu ulubionych filmów zeszliśmy na wspomnienia, które niebezpiecznie ocierały się o naszą relację. Począwszy od naszego pierwszego spotkania i naśmiewania się z tego, że czytałam wówczas ckliwego Sparksa, przewędrowaliśmy przez najważniejsze wydarzenia z Junior High, a kiedy nastąpiliśmy na liceum nie było już tak wesoło. Harry popatrzył na mnie w podobny sposób, co przy wznoszeniu toastu, tyle że tym razem znajdował się znacznie bliżej, dzięki czemu wrażenie, jakie na mnie wywarł było nie tyle co piorunujące, ale i w dużym stopniu silniejsze, a samo spojrzenie bardziej przenikliwe. W pierwszych sekundach czułam się jakby sparaliżowana, nie wiedziałam jak powinnam się zachować, lecz gdy na jego usta wdarł się delikatny uśmiech, cały niepokój i stres odeszły migiem. Wydawało mi się, że w tym dość długim czasie, gdy tak na siebie spoglądaliśmy, wytworzyła się między nami jakaś niewidzialna, cienka nić łącząca nas w jedność. Świat zewnętrzny nie istniał, otaczała nas jedna wielka, pusta przestrzeń. Nie potrzebowałam niczego, bo to spojrzenie, te cudowne zielone oczy podtrzymywały mnie i szeptały miłe rzeczy, a poprzez nić przelewały się niezwykle trudne do opisania uczucia. Oboje byliśmy pijani, był to niezbity fakt, ale nie miałam wtedy ani ochoty, ani czasu na rozmyślanie, czy to właśnie alkohol był powodem tego, co miało nastąpić później. Puls przyspieszył, kiedy Harry powoli zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Kompletnie zahipnotyzowana, czułam jak serce rozrywa mi się brutalnie, wołając o pomoc, a głowa pęka w szwach od nadmiaru myśli. Można by rzec, że błyskawicznie wytrzeźwiałam, choć mój tok myślenia nie był jeszcze do końca racjonalny, choć po tym, jak poczułam ciepły dotyk Harry'ego, gdy delikatnie pogładził moją dłoń, dotarło do mnie, że to dzieje się naprawdę, że nie jest to żadnym snem, czy iluzją, a najczystszą rzeczywistością. Miałam wrażenie, że serce wyrwie się całkowicie i wyskoczy mi z piersi, obwieszczając wszem i wobec, że ko...
            - Ej, Haz! - Nagle nad moim uchem zabrzmiał dla odmiany sielski głos Louisa, ale nie zmienia to faktu, że nadal podnoszący mi ciśnienie. Wzdrygnęłam się na tę niespodziankę i omal nie walnęłam głową w buzię tego kretyna, który postanowił zjawić się nade mną niczym Filip z Konopi i bezczelnie przerwać ten ciężki do opisania jednym słowem moment. Zawrzało we mnie stokroć bardziej niż kiedykolwiek. Nie trzeba było być geniuszem, aby wpaść na to, że zrobił to specjalnie. Nie pozostało mi nic innego jak czym prędzej przeboleć ten chamski gest. - Pora na tradycję! - zawołał radośnie. Nie minęło kilka sekund, a w viproomie rozpętał się istny chaos. Na tę wiadomość wszyscy zgromadzeni jakby postradali zmysły i zaczęli skandować jego pomysł. Nawet na pozór cichy Zayn uwolnił z siebie okrzyk zadowolenia, natomiast Niall powtarzał w kółko tę samą frazę, waląc rytmicznie w stół i patrząc wyczekująco na Harry'ego.
            - Tra-dyc-ja! Tra-dyc-ja!
            - O co chodzi? - szepnęłam zdezorientowana do przyjaciela, który wcześniej zdążył jedynie posłać mi spojrzenie pełne rozczarowania, co było równoznaczne z tym, że i on nie był zbytnio zadowolony z zachowania Louisa. Wyglądało na to, że mnie nie usłyszał, ponieważ nie odwrócił się nawet w moją stronę, zapewne przez ten nieziemski harmider, jaki wybuchnął.
            Zdawało się, że wszyscy prócz mnie wiedzieli co jest na rzeczy, dlatego też czułam się co najmniej zagubiona pośród tych niezrozumiałych dla mnie zdań, które przelatywały mi koło uszu.
            - Niall, o co chodzi?! - powtórzyłam swoje pytanie, tym razem nieco dobitniej, wyraźniej, a już na pewno głośniej. Na szczęście, mimo wysokiego stopnia upojenia, Irlandczyk to załapał i czym prędzej pospieszył z wyjaśnieniami.
            Otóż, tak zwana „tradycja” szanownych chłopców z One Direction to nic innego, jak wypicie najmocniejszego drinka w klubie za jednym zamachem. Niby nic takiego, ale zazwyczaj podejmowali się tego w tak zwanym „kwiecie imprezy”, czyli w czasie, gdy większość miała już przesyt alkoholu, a co poniektórzy nawet i tracili orientację w terenie czy rzeczywistości. Sposób, w jaki wybierany był szczęśliwiec, który miał podjąć się dopełnienia owej tradycji był równie prosty, co ona sama, a mianowicie – losowanie zapałek. Tylko tyle dowiedziałam się przed samym przystąpieniem do działania. Chcąc, nie chcąc nie sądzę czy miałam w ogóle jakikolwiek wybór.
            - Ma ktoś zapałki? - spytał jak zawsze ogarnięty Liam, tymczasem Zayn szperał w jednej z kieszeni swojej skórzanej kurtki, aby zaraz rzucić w przyjaciela prostokątną paczką. Payne bezzwłocznie zabrał się za przygotowywanie do losowania, co dla mnie nie było niczym ani dziwnym, ani godnym jakiejś większej uwagi, z drugiej strony jednak ponownie wybuchła wrzawa, na czele której stał Styles.
            - Czemu znowu ty wypalasz? Taki z ciebie cwaniak?!
            - Właśnie, Liam, myślałeś, że przechytrzysz wstawionego Irlandczyka?! - dołączył Horan, wymachując pięciami gorzej niż pięcioletnia dziewczynka z brakiem koordynacji ruchów. Chyba wydawało mu się, że wygląda groźnie i wzbudza strach, kiedy jedyne co wzbudzał to śmiech.
            - Zawsze taki cichy, to chyba jego taktyka! - dodał podejrzliwym tonem Louis i wyrwał Liam'owi pudełko z rąk, ale nie pocieszył się jego posiadaniem zbyt długo, bo nim się obejrzał, przedmiot został mu skradziony zwinnym ruchem przez Harry'ego, co spowodowało kolejne zabawne zarzuty i kłótnie między chłopcami.
            - Spokojnie, spokojnie! - zaczął Harry swoim poważnym, aczkolwiek niezwykle zabawnym tonem. - Z racji, iż mamy październik, a moje urodziny są w lutym, ja dziś odpalam.
            W pomieszczeniu zapadła grobowa cisza. Popatrzyliśmy po sobie z ogromnymi znakami zapytania wymalowanymi na twarzach, nie wiedząc co powiedzieć, nie wiedząc co tak naprawdę zdarzyło się przed sekundą i czy to my wszyscy razem wzięci jesteśmy aż tak pijani, że słyszymy głupoty, czy to Styles robi z nas idiotów i sobie z nami pogrywa.
            - Stary, ale to nie ma sensu – odezwał się w końcu Niall, a jego zdezorientowanie omal nie zwaliło mnie na ziemię ze śmiechu.
            - Zupełnie jak piosenki Taylor Swift, ale ona i tak je pisze – odparł brunet i nie zważając już na protesty kolegów, odwrócił się do nas plecami i przygotował je do losowania. Po chwili z powrotem był zwrócony przodem do nas i trzymając dokładnie siedem patyczków główkami do dołu tak, aby nikt z nas ich nie widział, wyciągnął ręce nad stół i czekał na śmiałka, który zdecyduje się ciągnąć jako pierwszy, my jednak nie bardzo się do tego kwapiliśmy.
            - Panie przodem – powiedział wreszcie Louis, zapraszając mnie gestem ręki, abym to ja czyniła honory.
            - W takim razie do dzieła, Lou – odparłam z chytrym, a zarazem nieco złośliwym uśmiechem. Chłopak zaśmiał się cicho pod nosem w ten swój charakterystyczny sposób, wręcz identycznie, jak dzisiejszego ranka przy śniadaniu, po czym bez wahania sięgnął po środkową zapałkę. Gdy naszym oczom ukazała się czerwona główka poczułam lekkie rozczarowanie. Miałam nadzieję, że padnie na niego.
            - Ktoś tu chyba ma szczęście.
            Brunet uśmiechnął się w szczególnie irytujący sposób i ponownie zaprosił mnie gestem do losowania. Chcąc pokazać mu, że niekoniecznie byłam wzruszona tą całą tradycją, tym konkursem, w którym najwidoczniej oboje pragnęliśmy udowodnić sobie coś, nie do końca wiedząc co, złapałam za pierwszą lepszą zapałkę, aby w mig zamrzeć na widok wypalonej główki.
            Przełknęłam ślinę i uśmiechnęłam się niemrawo, jednocześnie słysząc rozbawione głosy chłopaków skandujących moje imię, a także ciepłą dłoń Liama na swoim ramieniu.
            Wypicie drinka nie było dla mnie nie wiadomo jakim wyczynem, tutaj chodziło raczej o sam fakt, że to ja przegrałam. Mimo, że była to jedynie głupia zabawa, ja odnosiłam wrażenie, jakbym przegrała doprawdy istotną i ważną walkę, w której moim przeciwnikiem był nikt inny, jak Tomlinson.
            W celu ochłonięcia odrobinę i pozbycia się zawistnych myśli odnośnie Louisa, postanowiłam, że pójdę po „tradycyjny napój” wraz z Liamem, który wcześniej zdeklarował się na ochotnika, który przejdzie się do baru. Po drodze rozmyślałam trochę na temat tego, co działo się właśnie między mną a Tomlinsonem. Momentami moja zawiść wobec niego była doprawdy przesadna, zaś z drugiej strony nie mogłam sobie pozwolić, aby chłopak upokarzał mnie choćby jakimiś drobnostkami. Może i inni tego nie zwracali na to uwagi aż tak dobitnie jak ja, i tak czułam się poniżana, nic więc nadzwyczajnego, że chciałam się bronić.
            - To jak nazywa się ten drink? - zapytałam Payne'a, gdy tylko dotarliśmy do baru.
            - Los Agujeros – odparł naśladując iście meksykański akcent, co nie do końca mu wyszło, ale przynajmniej wywołało uśmiech na moich ustach. Niestety krótki, ponieważ szybko naszła mnie pewna myśli.
            - To jest z tequillą?! - przeraziłam się nie na żarty. Moje przygody z tymże trunkiem zazwyczaj kończyły się nie najlepiej, a że już byłam „nieco” pijana, kto wie jak mogłoby się to skończyć tym razem.
            - Bo ja wiem z czym to jest, możesz być pewna, że zwali cię z nóg.
Wielkie dzięki, to dopiero porządne pocieszenie.
            - Nie wiem, czy jestem na to gotowa – mruknęłam niczym męczennik, tymczasem dwudziestofuntowy banknot leżał już na barze i czekał, aż barman wymieni go na szklankę pełną czegoś, co zapewne mnie zatraci.
            - Nie masz wyjścia, wylosowałaś spaloną zapałkę – Liam znów dodał mi otuchy swoimi słowami, po czym sięgnął po drinka i skierował się z powrotem do viproomu. Nie pozwolił mi go wypić prędzej, ponieważ stwierdził, że jak wrócimy bez niego, to albo zarzucą nam, że nawet go nie kupiliśmy, albo że to on go wypił i będą mi kazali iść po kolejny i opróżnić go przed nimi. W sumie miał trochę racji, Louis na pewno by się awanturował. Jak to się mawia: przezorny zawsze ubezpieczony.
            Podczas opróżniania zawartości dość dużej szklanki z tym całym los agujeros akompaniowały mi zachęcające do tego okrzyki chłopaków, tudzież pogwizdywanie, zatem nim się obejrzałam, a naczynie było puste. Drink smakował paskudnie, a poczucie smaku tequilli jedynie utwierdziło mnie w tym, że wieczór nie skończy się dla mnie dobrze w żadnym wypadku. Z tą świadomością, a także z hektorlitrami alkoholu we krwi, a raczej namiastką krwi w alkoholu płynącą w moich żyłach postanowiłam pójść na całość i bawić się w najlepsze. W końcu co miałam do stracenia?
            - Co dalej? - spytałam jak narwana, jednocześnie chcąc pokazać, że wykonanie tej ich tradycji było dla mnie niczym bułka z masłem.
            - Teraz wybierz kogoś, kto poda ci twoje zadanie – powiedział Harry, śmiejąc się pod nosem z mojej odważnej postawy.
            - Jakie zadanie?! - wypaliłam, wręcz wchodząc mu w zdanie. Nie było mowy o żadnym zadaniu! Nikt o niczym podobnym prędzej nie wspomniał. Czy oni robili mnie w konia, czy zapomnieli o tak istotnym elemencie tego ich obrzędu? Chyba jednak to drugie, sądząc po ich rozbawionych minach. A może to moja reakcja tak ich rozweseliła?
            - Jakiekolwiek – odparł loczek jak gdyby nigdy nic, wzruszając ramionami. - To kogo wybierasz?
            Chwila namysłu. Dogłębna analiza. Niall był zbyt pijany, więc nie chciałoby mu się zbytnio myśleć i prawdopodobnie dałby mi do zrobienia coś zarazem durnego, ale i prostego, nie wymagającego. Z drugiej strony Liam, który zaliczał się to przyjaznych osób, nie lubiących sprawiać przykrości innym, on zapewne dałby mi coś nieskomplikowanego, łatwego. Zayn jak to Zayn powiedziałby coś na odwal, żeby tylko odwrócić od siebie uwagę i znów zaszyć się we własnej otoczce tajemniczości. Harry absolutnie nie wchodził w grę, bo jego zdolności, chora wyobraźnia i niecodzienne poczucie humoru zaprowadziłyby mnie na skraj i pewnie nawet nie dałabym rady podołać jego zadaniu. Był z nami jeszcze Nick, którego właściwie wcale nie znałam, kto wie czy tak, jak Zayn wymyśliłby coś na odczepne, czy też może bardziej by się przyłożył. Wybór był ciężki, a decyzję musiałam podjąć szybko, ponieważ wyczekujące spojrzenia tkwiące we mojej skromnej osobie powolutku wywierały na mnie małą presję.
            - Louis – rzekłam wyjątkowo pewnie, aż sama siebie zaskoczyłam i w sumie nie tylko siebie, bo lekkie zdumienie przepłynęło po twarzach reszty.
            - Jesteś pewna? - padło pytanie „ostrzeżenie”, ale i ono niczego nie zmieniło.
            Louis. Czemu nie? Skoro chciałam iść na całość był on jak najbardziej odpowiednim wyborem. Chociaż było to trochę prowokacyjne z mojej strony.
            - Ta, niech wykaże się swoją kreatywnością. - Uśmiechnęłam się do niego złośliwie, w tym samym momencie zakręciło mi się w głowie, ale poza bardzo szybkim mrugnięciem oczami, nie dałam tego po sobie poznać.
            Chłopak po raz kolejny już tego dnia przybrał tę swoją specyficzną minę i tak samo, jak Harry przed minutą, wzruszył ramionami.
            - Idź do didżeja i...
            I na tym kończy się moja relacja z tamtego wieczora.



 




_____________________________________________

             Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam! Kolejny rozdział będzie na pewno dłuższy i na pewno prędzej (chyba, że na studiach znowu się zacznie)
             Co ten Hazz? Co on chciał tej Nancy zrobić? XD
             Mam nadzieję, że nie zabijecie ani mnie, ani Nancy, która ostatnio jest wręcz nie do zniesienia.
             Przepraszam za błędy i powtórzenia, a także dziękuję za komentarze.
             Ponownie ZAPRASZAM na OFF THE COAST, gdzie pojawił się już trzeci rozdział. Będę tym spamować, ponieważ bardzo mi zależy na tym opowiadaniu :D
             Spóźnione życzenia świąteczne i noworoczne!<3
             Zaraz zaczynam nadrabiać zaległości.
             Do napisania, misie<3

PS. Kto chce być INFORMOWANY NA TWITTERZE, proszę podać swoją nazwę w komentarzu.

23 komentarze:

  1. kocham tego bloga! jak zwykle świetny rozdział. :)
    @euphorianatx

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby Harry na początku wymiękł? Przecież ewidentnie wyprowadził Nan w jakimś tylko jemu znanym celu, ale zamiast konkretów zachwycał się podwórkiem (brawo Harry!). Później już myślałam, że wreszcie dojdzie do akcji usta usta, niestety... Zabijasz mnie dziewczyno! Chociaż może to raczej Louis? W dodatku nie wiem jakie zadanie miała do wykonania! To takie niesprawiedliwe. :<
    Rozdział baaardzo udany i z każdym kolejnym, obdarzam silniejszym uczuciem Lou. Dziwne, co?

    Pozdrawiam ciepło i czekam na następny,
    G.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nosz w takim momencie kończyć?! Jak mogłaś?! Ale tak z innej beczki świetny rozdział, co tu dużo mówić ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. @IEmiliaKoodziej

    OdpowiedzUsuń
  5. HARRY! Zawiodłeś mnie, no xd Skąd u niego ta nieśmiałość? No tak. Przecież wiem :) Obawiam się, że Nancy nie wyjdzie cało z zadania, które zafunduje jej mój Louis. Jest nieobliczalny. Nie wybrałabym go wcale. Dziewczyna jest odważna, nie ma co :D
    Nie kończ więcej w takich momentach, bo czytelniczki padną na zawał xd
    Czekam na więcej !
    Zapraszam również do siebie:
    [gotta-be-you-darling]
    [spojrz-w-moje-oczy]
    Informuj :)
    @Gattino_1D

    OdpowiedzUsuń
  6. W koncu <333333
    Haha magiczne podworko :D
    I w koncu cos mialo sie wydarzyc pomiedzy Harrym a Nance a tu bęc.......! Ale jestem przeciez cierpliwa.
    Jestem ciekawa co to za zadanie. Bo co ona moze robic z tym didzejem?! No co?!? :O
    A teraz pewnie tyle czekania na nastepny rozdzial ;((( ale co poradze? Moge tylko zyczyc ci weny i czasu na pisanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Totalnie się nie zgadzam, żebyś kończyła w takich momentach. Przecież to istna tortura czekać teraz na to, co takiego Louis jej zlecił.
    HARRY. HARRY. HARRY. HARRY. HARRY. Dlaczego? Ja się pytam, dlaczego? Przecież ewidentnie po coś wyprowadził Nancy z tego klubu i dam sobie rękę uciąć, że wcale nie po to, by popatrzyć sobie na jakieś podwórko. No błagam. No po prostu ten człowiek się skompromitował w moich oczach. Nancy powinna mieć z niego niezły ubaw. Zresztą, widać było, że do końca sam nie wiedział, co chce powiedzieć. Ale to podwórko? No przesadził. Całe szczęście, że w środku jakoś się za to odpłacił, chwała Bogu! Już się na niego wtedy tak bardzo nie wściekałam. Alkohol alkoholem, ale tutaj chyba nie o to chodziło. Ciągnie ich do siebie i tak bardzo czekałam na ten pocałunek i co? I LOUIS. Naprawdę, jak szaleńczo kocham tego człowieka, teraz najchętniej kopnęłabym go porządnie w tyłek i dała w twarz. Jeszcze jak zrobił to celowo. CO ZA TYP. I przez tego dupka nie doczekałam się pocałunku. Tak mi się przykro zrobiło na wieść o rozczarowaniu Harry'ego i Nancy. Mam nadzieję, że szybko pojawi się jakaś inna okazja i tym razem już nikt, a przede wszystkim Tomlinson tego nie spartoli.
    Bardzo ciekawy i oryginalny pomysł z tą tradycją. Takie rzeczy tylko u One Direction. Pech chciał, że to właśnie Nancy przegrała. No ale nic już nie mogła na to poradzić, musiała przyjąć wyzwanie na siebie i wypić to cholerstwo, które było okropne, tak, wyobrażam sobie. I potem jeszcze jakieś zadanie. Ok. Spoko. Ale czegoż ona pcha się tak do tego Louisa? Pewnie myślała, że tutaj się na nim odegra i pięknie, ładnie wykona jego zadanie, ale co dalej? No właśnie, nie wiem, bo żeś zakończyła w takim momencie, kochanie. Cóź ja mam teraz począć? Czekać. No i nic innego mi nie pozostaje. Życzę baaaardzo dużo weny i liczę na szybkie dodanie rozdziału kolejnego. Całuję! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. rozdział świetny. *_*
    @sosadsadsad

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyznam, pewnie jak każdy, że długo czekałam na ten rozdział lub jego drugą część i się strasznie niecierpliwiłam. Rozumiem, że masz inne zajęcia niż pisanie ff, ale trochę się zawiodłam. Rozdział jest racja trochę krótki i myślałamam, że więcej się wydarzy. Ogóle patrząc na całe ff jest świetne i cieszę się, że je piszesz bo jest jednym z moich ulubionych. tylko ten rozdział mnie zawiódł :)x

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny ;33 Ale zdecydowanie za krótki. ;(

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny :3
    @Claudiia_S_

    OdpowiedzUsuń
  12. Nominuje cię do Liebster Award szczegóły na moim blogu --> http://iloveyouorhate.blogspot.com/
    Nati :**

    OdpowiedzUsuń
  13. *M.K rozciąga się* Czas na drugi komentarz tego wieczoru! Jesteś na to gotowa? Bo ja nie. Ale wierzę, że dzielnie zniesiesz moją głupotę. xD xD

    Ten komentarz może być trochę mniej fascynujący, bo już raz mi się skasował, a wbrew pozorom nie mam niekończących się zasobów weny, psia mać!

    KOMENTARZ:

    Nancy, kochana, słodka Nancy... Upojona Nancy, która odczuwa zwolnione tempo zombi po kilku głębszych i próbuje skopiować krok Jacka Sparrowa. Zaciągnięta przez niewątpliwie seksowne ciało i duszę w odosobniony kawałek ziemi. JAKI CUDEM JEST CI, KUŹWA, ZIMNO PO TAKIEJ ILOŚCI ALKOHOLU, HĘ? HĘ? HĘ?

    Dobra, dobra... Marynarka Hazzuni dobrze pachniała?

    " Niczym jeden z najznakomitszych telemarketerów gestem ręki przedstawił mi tyły klubu" Te kocie ruchy, te długie ramiona, te duże dłonie, te zwinne palce... Ahh... Shh... Baby sleeps.

    A propos Hazzuniu i romantycznych odruchów. Coś go ciągnie do tej Nancy, co widać gołym okiem i wszyscy o tym wiemy, ale chyba ma jakieś opory. Czyżby bał się zniszczyć tą przyjaźń? A może wcale nie? Może jest bardzo pewny siebie i wierzy, że Nancy też go kocha całym sercem? Ja bym na jego miejscu miała kilka obaw. Wiesz, bo tak jest bezpieczniej. Ale co on wybierze? Nigdy nie wiesz czego się spodziewać po Stylesie. -,-

    "- Stary, ale to nie ma sensu – odezwał się w końcu Niall, a jego zdezorientowanie omal nie zwaliło mnie na ziemię ze śmiechu.
    - Zupełnie jak piosenki Taylor Swift, ale ona i tak je pisze – odparł brunet [...]"

    Nie lubię Taylor S., a to był piękny pocisk. Klasyczny, czysty i po prostu dobry.

    "Niall był zbyt pijany, więc nie chciałoby mu się zbytnio myśleć i prawdopodobnie dałby mi do zrobienia coś zarazem durnego, ale i prostego, nie wymagającego. Z drugiej strony Liam, który zaliczał się to przyjaznych osób, nie lubiących sprawiać przykrości innym, on zapewne dałby mi coś nieskomplikowanego, łatwego. Zayn jak to Zayn powiedziałby coś na odwal, żeby tylko odwrócić od siebie uwagę i znów zaszyć się we własnej otoczce tajemniczości. Harry absolutnie nie wchodził w grę, bo jego zdolności, chora wyobraźnia i niecodzienne poczucie humoru zaprowadziłyby mnie na skraj i pewnie nawet nie dałabym rady podołać jego zadaniu."

    Ten opis jest genialny, bo pięknie podkreślasz jak bardzo odrębni są od siebie członkowie zespołu. To jest ważne, bo już nie raz mówiłam jak bardzo drażni mnie, że w większości opowiadań są traktowani jak jeden spójny byt, a przecież to jest zbieranina różnych, odrębnych, oryginalnych osobowości.

    No i epicki BLACK OUT. Po prostu nie spodziewałam się absolutnie, że tak ten wieczór się skończy. Zacierałam rączki myśląc co tu Lu wykmini dla Nan, a tu zgasili światło. :((


    No nic, do następnego rozdziału. Wiesz czego Ci życzę niezmiennie, więc nie zatrzymuj mnie inne blogi czekają.

    Lofffki ;**

    M.K

    ( http://last-direction.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  14. Dlaczego w takim momencie? Ja tu już zaczęłam się rozkręcać, myślę oo - oo dzieje się idę po popcorn, a tu psikus i koniec rozdziału. Miałam nadzieję na coś bardziej kierującego nas na odpowiednie tory teorii spiskowych. Ale nie! Tajemnice, tajemnice.. Harry i jego zwątpienie - w ostatniej chwili.. Chyba coś musiało się stać, że tak nagle zrezygnował i w tak banalny sposób wykręcił się od odpowiedzi. Kiedy Nancy po wypiciu drinka miała wykonać jakieś zadanie, a ty opisałaś jak rezygnuje z każdej kolejnej osoby i w końcu wybiera Louisa, byłam totalnie zaskoczona! Jednak niestety, jak już pisałam wcześniej albo nie dowiem się w ogóle, albo dopiero w następnym rozdziale co takiego tam się działo. ;)
    Pozdrawiam Morgan Jade. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Tara bum. Teraz czas na tego bloga. Cóż, przyznając się szczerze, z ręką na sercu rozdział przeczytałam zaraz po tym gdy go dodałaś. A nie powinnam. Bo jakieś 5 innych czekało w zakładkach, ale to nic. Postanowiłam, chociaż skomentować go w dobrej kolejności. Bezsens, ale nie ważne.
    Przynajmniej mogę przeczytać go raz jeszcze (xd)
    Okej, zachowanie Harry'ego gdy przeczytałam sobie końcówkę ostatniego rozdziału trochę mnie zadziwiło. Bo w końcu tak bardzo upierał się, że chce jej coś pokazać, a tak naprawdę nie o to chodziło.Chodziło raczej od odciągniecie od chłopaków. Zazdrosny? No nie może być.
    No, a opisanie tego jak Nancy czuje się przed (niestety) nie dochodzącym do skutku pocałunkiem jest genialny. Chyba najbardziej podoba mi się ostatnia cześć, gdzie urywa się zdanie, bo wkracza (jak zwykle, kochany i niezawodny) Louis.
    Podoba mi się pomysł z "Tra-dyc-ją" , bo to też wskazuje, jak chłopcy dobrze i długo się znają :D Wcale nie mnie dziwi, że to Nancy musiała wypić ten drink, gdyż w końcu ona to ma to cholerne szczęście.
    Sama w drugiej części chyba nie wybrałabym Lou, wiec gratuluje jej za odwagę. Ta decyzja może też jej w czymś pomoże, jestem ogromnie ciekawa.
    Że też musiałaś, zakończyć, rozdział w takiej chwili. Niech Cię gęś kopnie, byś miała dużo weny! :D
    I jeszcze raz powodzenia na sesji xD :*
    @Reniferowa_

    OdpowiedzUsuń
  16. Wybacz, że tak późno, ale nastał weekend i w końcu znalazłam czas na nadrabianie zaległości blogowych. Mam nadzieję, że się nie gniewasz :*

    Bardzo fajny, jak zawsze prześmiewczo-ironiczny i najzwyczajniej w świecie przyjemny rozdział :) Lubię ten Twój styl, serio. Ciebie czyta się z czystą przyjemnością, bez wysiłku, z uśmiechem na ustach. No, ale co do samej treści:

    1. Baśniowy krajobraz za klubem - rewelacja, chyba każdy chciałby być na miejscu bohaterki i zwiedzić tak cudowny, romantyczny zakątek! Dech w piersiach zaparło mi jego piękno :D
    2. Pomysł z tradycją jest bardzo trafiony, fajny, oryginalny i przede wszystkim prawdopodobny. Chociaż szczerze mówiąc spodziewałam się na początku, że w losowaniu wezmą udział tylko członkowie One Direction i to taka ich "wewnętrzna" tradycja, ale w sumie jeżeli imprezuje się razem z kimś, to czemu by go nie zaprosić do zabawy?
    3. Lubię Taylor, ale pojazd był zabawny, wprowadził taki luźny element, za którego nawet Swifties się nie pogniewają [no chyba, że są dzieciakami, które nie zrozumieją rzeczywistości książkowej, ale to już inna bajka]. Ogólnie dużo jest u Ciebie takich malutkich "smaczków", które nadają temu opowiadaniu realności, namacalności, specyfiki.
    4. Urwałaś w dobrym momencie, ciężko mi przewidzieć, co ten Louis wymyślił, serio. Oczywiście, że coś chamskiego, to nie ulega wątpliwości, ale bardziej stawiałabym na coś personalnie bijącego do Harrego i wybitnie ośmieszającego, tym bardziej jeśli biedna dziewczyna jest pijana. A tu didżej, cóż za niespodzianka. Ogólnie to nie wiem, czy powinnam to pisać, ale mam takie dziwne przeczucie, że Louis jest w jakiś dziwny, niewytłumaczalny sposób zazdrosny, tylko jeszcze nie wiem do końca o co. O Nancy? O samą ich relację? Tylko błagam, nie mów, że o... Harrego? Cóż, nie wiem, skąd to się wzięło w mojej głowie, ale zazwyczaj takie niezrozumiałe złośliwości wynikają z poczucia niższości czy zazdrości. Co nie zmienia faktu, że i tak kocham Louisa w Twoim opowiadaniu ;)

    Oj, rozpisałam się tu jak nigdy chyba :D Widzę, że wszyscy zawieszają blogi na czas sesji, tylko ja dalej będę dzielnie walczyć z Insomnią :D Zawsze mam jakąś wymówkę, żeby się nie uczyć :P No, ale to dobrze, że wy zawieszacie, bo może sięgnę po książki zamiast czytać ff ;)

    Powodzenia w sesji, trzymaj się ciepło, buziaki :) xxxxxx
    (http://insomnia-fanfiction.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  17. @mugandlaughter kocham tooooooooo!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Komentarz niestety będzie krótki, bo mam mało czasu i masę zaległości, eh, nienawidzę tego. Szczerze mówiąc, nie przypuszczałabym, że to Nancy zostanie wylosowana o wypicia tego mega mocnego drinka. Jejku, ja na jej miejscu trochę bym się bała, bym bardziej, że miałam kilka nieudanych przygód z alkoholem...
    Wow, odważna, wybrała Louisa. Ja szczerze mówiąc chyba wybrałabym Liama, najbezpieczniejsza wersja, haha. A ona wybrała najgorsze wyjście z możliwych, powaliło ją chyba!
    Współczuję jej poranka po imprezie, będzie na pewno okropny. Z niecierpliwością czekam na następny, w którym mam nadzieję, dowiem się jakie zadanie dostała od Louisa. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  19. Będę musiala czekać do konca ferii?? ;(( NO nie zabijasz mnie.!
    Przyszlam z taką nadzieją ze juz nie dużo czekania a tu bęc.. ;( jestem marudą, a więc jakoś muszę dać upust emocjom xd ale też nie pisalabym komentarza gdybym nie myślała ze cię to choć trochę zmotywuje.
    W kazdym bądź razie chyba zostaje mi jedynie czyta wszystko raz kolejny jeszcze.
    Trzymaj sie i mniej duuuuuuuuuużoooooooooo weny a jeszcze wiecej czasu na pisanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak zmienisz ten szablon na inny to przysięgam, że Cię skrzywdzę! Jest mnóstwo zdjęć, na których Harry pokazuje swój piękny uśmiech, ale to jest mistrzowskie i jedyne w swoim rodzaju, a do tego dodać idealnie komponującą się z nim kolorystykę, tekstury i o to mam przed oczyma szablon doskonały :) Zaczynam powoli Tobą gardzić, bo nie dość, że opanowałaś Photoshopa do perfekcji, to jeszcze Twój talent pisarski kwitnie z rozdziału na rozdział, jakby to w ogóle było jeszcze możliwe. Nie za dużo umiejętności, nie za dużo Panienko Kasandro? Dobrze, koniec tego wstępu, przejdę do konkretów. Charlie i Minnie?! :o Byłam równie zaskoczona, co Nancy i do tej pory nie potrafię uwierzyć, że ta dwójka nie tworzy już przyjacielskiego duetu tylko parę. Jestem ciekawa, jak to wszystko między nimi się zaczęło i jak będą zachowywać się w obecności swojej ukochanej przyjaciółki, która w sumie mogłaby pójść z Harrym w ich ślady, nie pogniewałabym się, o nie! Jednak widzę, że wszystko zmierza w odpowiednim kierunku, więc nie będę naciskać tylko uzbroję się w cierpliwość i z ogromną przyjemnością potowarzyszę Nancy i Harry'emu w ich dalszej wędrówce ku miłości - wyczuwam ją na kilometr. Wszystkie te ich długie spojrzenia w klubie, toast Harry'ego, przemyślenia Nancy, kiedy Styles chciał ją (chyba) pocałować, a mianowicie chodzi mi o ten fragment: "Miałam wrażenie, że serce wyrwie się całkowicie i wyskoczy mi z piersi, obwieszczając wszem i wobec, że ko...". No! Prawie, Nancy prawie przyznała się do zakochania w Harry'm, ale oczywiście podczas tej emocjonującej chwili musiał pojawić się nie kto inny jak sam Louis Tomlinson. Chyba nie muszę pisać, jak bardzo mnie wkurwił? Myślałam, że po ostatnim jego zachowaniu już bardziej jego postać mnie nie zirytuje, myliłam się i to bardzo. Spodobał mi się bardzo pomysł z tradycją, ciekawa jestem, co Nancy odwaliła z tym didżejem. Biorąc pod uwagę Twoją wybujałą wyobraźnię, mogę spodziewać się wszystkiego, a to jeszcze bardziej podkręca moją ciekawość :D Ogólnie impreza w klubie była świetną okazją do pokazania drugoplanowych postaci, z których najbardziej polubiłam Nialla i Liama. Irlandzka żono haha, chyba ktoś wplątuje tutaj swoje marzenia haha :D <3 Zrobiłaś z niego w opowiadaniu super gościa i pomyślałam, że byłby zajebiaszczym kompanem na imprezach. Zayn wydał mi się trochę taki drewniany, drewniany jak Pinokio:P Ale taki jego urok, a Niall z pewnością dogadałby się z Charliem :) Liam smoli cholewki do Nancy, przynajmniej tak mi się wydaje. Lubię go i nawet mi to nie przeszkadzało, a pomyślałam nawet, że może być to dobrym motorem napędowym dla Harry'ego, który w końcu powinien wziąć sprawy w swoje ręce, lol. Wiem, że na chwilę obecną są na stopie przyjacielskiej, ale nie oszukujmy się, od początku opowiadania było wiadome, co jedno czuje do drugiego, przynajmniej ja czytałam rozdziały właśnie z takim przekonaniem :D Ale ze mnie romantyczka, łohoho. A Harry drugi romantyk, zamiast porwać Nancy w jakieś fajne miejsce, to wyprowadził ją na tył klubu, by popodziwiała piękno kontenerów na śmieci i porozrzucane kartony, widok godny namalowania xD No ale to Harry, chciał pobyć z nią trochę na osobności, wyrwać z rąk Liama, co pewnie było sprowokowane zazdrością, a że zrobił to "na gorąco", to trudno było w mig znaleźć jakieś odpowiednie miejsce, które rzekomo chciał jej pokazać. Teraz chyba próbuję go bronić. Tak czy siak, akcja nabiera tempa, ja nabieram powietrza w płuca, uzbrajam się w cierpliwość i czekam na kolejny rozdział!
    Życzę pomyślnie zdanej sesji, a kiedy coś się nie uda to bez szlochów, bo są drugie terminy! To tak na pocieszenie, ale na pewno będzie git :)

    Pozdrawiam :*

    [http://youmyshelter.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  21. To karygodne kończyć rozdział w takim momencie!! Wczoraj pierwszy raz zajrzałam na Twojego bloga i baaardzo tego nie żałuję:) Jest po prostu świetny, genialnie piszesz, tak że po każdym przeczytanym rozdziale odczuwam pewien niedosyt haha:D I teraz po prostu nie wyobrażam sobie czekania na kolejny aż do 16.02 (btw. wyprawiam wtedy osiemnastkę, więc proszę Cię - wstaw rozdział rano XD) Strasznie podoba mi się fabuła. Czytam wiele blogów i szczerze powiedziawszy - w większości się ona powtarza. W porównaniu do Twojej, gdzie z losami Nancy 'mądrze gospodarujesz' ahha:D Jest po prostu oryginalna a to bardzo się ceni:) Bardzo fajnie charakteryzujesz bohaterów - każdy jest inny cały czas, tak że wiadomo, jak w danej sytuacji jeden z nich mógłby się zachować. I jestem ogromnie szczęśliwa z powodu intrygującego zachowania Harry'ego! Głupio, naprwdę głupio mi to przyznać, ale myślałam, że jest gejem..Jednak dzięki temu rozdziałowi ostatecznie wybiłam sobie z głowy tę absurdalną myśl!! Na koniec muszę koniecznie pochwalić Twój szablon! Jest naprwdę dobry, chyba najlepsze zdjęcie Harry'ego:D I jeśli możesz - informuj mnie na tt, dzięki z góry:)

    @beziimienna

    OdpowiedzUsuń