wrzesień 2007
Siedziałam w ławce tuż przy oknie z jakąś niesamowicie chudziutką blondynką, która dosiadła się do mnie zaraz po wejściu do sali. Zupełnie jakby mnie sobie upatrzyła i wybrała spośród całej reszty. Zanim zajęła miejsce obok mnie, powiedziała jedynie cichutkie „cześć” i skromnie się uśmiechnęła, potem nie odezwała się ani słowem. Co jakiś czas zerkała tylko w moją stronę. Na pierwszy rzut oka była raczej nieśmiała i grzeczna. Ja też nie należałam do odważnych, ale nie aż tak jak ona. Byłam gdzieś pomiędzy tymi fajnymi a niedorajdami, nie zaliczałam się do żadnych z nich, a już na pewno nie do tych fajnych. W końcu czytałam książki zamiast grać w komputer i chodzić po sklepach z ciuchami. Co ze mnie za dziewczyna, jeśli mam tylko dwie spódniczki, których i tak nie noszę.
Pierwszy dzień w nowej szkole nie
zapowiadał się jakoś nadzwyczajnie. Kilka godzin spędzonych nie
zbyt owocnie z ludźmi, z których większość widziałam po raz
pierwszy na oczy. Było to całkiem dziwne, ponieważ w naszym
mieście liczba mieszkańców nie przekracza nawet sześciu tysięcy.
W mojej grupie było około
trzydziestu osób, w tym zdecydowanie przeważały dziewczyny. Parę
z nich kojarzyłam z podstawówki i szczerze mówiąc nie zapadły mi
w pamięć pozytywnie. Szczególnie Carla. Podobno obgadywała
wszystkich za plecami, a w oczy mówiła im przemiłe rzeczy. Jedno
wiedziałam, nie zamierzałam się do niej zbliżać. Nie zależało
mi na znajomości z takimi ludźmi.
Standardowo, podczas pierwszego
spotkania w nowej szkole uczniowie muszą się jakoś poznać.
Nauczyciele znają szereg najróżniejszych sposobów na to, lecz
zdaje się, że pani Dawson stroniła od wymyślnych zabaw i stawiała
na tradycyjne przedstawienie się w kilku zdaniach.
Nie miałam zbyt wiele czasu na
przygotowanie się, zważywszy na fakt, iż siedziałam w trzeciej
ławce. Im bliżej mnie była pałeczka, tym bardziej się
denerwowałam. Nie miałam zielonego pojęcia co mogłabym o sobie
powiedzieć oprócz tego, że mam na imię Nancy. Wsłuchiwałam się
uważnie w to, co mówili moi poprzednicy z nadzieją, że mnie na
coś naprowadzą. Niestety nie należeli oni raczej do osób
kreatywnych. Dowiedziałam się za to co nieco o mojej cnotliwej
sąsiadce z ławki. Co prawda niewiele, ale zawsze coś. Nazywała
się Minnie Fletcher i miała talent do malowania. No tak, wszystko
jasne, introwertyczna artystka.
Gdy nadeszła moja kolej wszystkie
pary oczu skierowane były w moją stronę, co rzecz jasna jeszcze
dłużej podtrzymało moje zakłopotanie i stres. Wstałam powoli,
tak jak moi przedmówcy i uśmiechnęłam się nerwowo.
- Cześć, jestem Nancy Fritton -
powiedziałam niepewnie i powędrowałam wzrokiem po klasie, badając
reakcję moich przyszłych kolegów. Jedni byli niesamowicie
znudzeni, inni natomiast czekali na rozwój akcji. Zatrzymałam się
na chwilę na chłopaku z burzą ciemnych włosów na głowie. Kiedy
nasze spojrzenia spotkały się, nie mogłam oderwać od niego
wzroku. Te piękne oczy jakby złapały mnie w swoje sidła i nie
miały zamiaru wypuścić. To spojrzenie przewiercało mnie na wylot.
Było to kompletnie nowe uczucie, jakiego nigdy dotąd nie
doświadczyłam. Z tego jakże pięknego amoku wyrwały mnie słowa
nauczycielki.
- To wszystko, kochana? - spytała
takim tonem, jakby chciała wycisnąć ze mnie jeszcze więcej.
Przytaknęłam głową. - Och, no coś ty! Może powiedz nam co
lubisz robić w wolnym czasie? - Pani Dawson zdecydowanie nie dawała
za wygraną.
- Lubię pisać.
- Tak dosłownie czy jakieś
historyjki?
- Historyjki.
I znów nastała niezręczna cisza. Do
kobiety chyba w końcu dotarło, że nie planuję wygłaszać żadnego
dłuższego monologu, ani nawet dodawać kolejnego zdania, dała mi
zatem spokój. Czym prędzej usiadłam i zaszyłam się gdzieś za
Minnie, aby jak najmniej osób zobaczyło mojego soczystego buraczka
na twarzy. Pomyślałam wtedy o chłopaku, który zahipnotyzował
mnie przed kilkoma chwilami. Co też musiał sobie o mnie pomyśleć
po tym dziwacznym zachowaniu. Zgaduję, że na pewno nie miał ochoty
do mnie zagadać, widząc jak się krępowałam przed klasą. Jeszcze
przed sekundą wydawało mi się, że nie ma na świecie bardziej
nieśmiałej dziewczyny niż moja sąsiadka Minnie, a jednak swoim
występem pobiłam ją na łopatki. Co jakiś czas patrzyłam
ukradkiem w stronę, jeszcze wtedy nieznanego mi chłopaka. Było w
nim coś wyjątkowego, coś co mnie intrygowało, ale nie byłam w
stanie zgadnąć cóż to takiego. Jego wygląd, ciepło, które biło
od niego na kilometr, czy też może to w jaki sposób spoglądał na
innych. Z wielką uwagą wysłuchiwał każdego pojedynczego słowa i
analizował, a może i nawet nadinterpretował? Ostatecznie przyszła
i kolej na niego. Ochoczo podniósł się z krzesła i z wielkim
entuzjazmem rzekł:
- Jestem Harry Styles, kocham śpiewać
i nie wyobrażam sobie życia bez tego. I także lubię pisać.
Obrócił się w moją stronę z niezwykle szczerym uśmiechem. Trwało to co najwyżej kilka sekund, lecz dla mnie mogłoby trwać i całą wieczność. Nie był to zwykły uśmiech, a coś znaczącego, innego, jakiś dobry znak. Ponadto jego głos również był nietuzinkowy. Taki głęboki, w dodatku ta lekka chrypka i akcent. Niewiele chłopców w naszym miasteczku miało taki. Trafiłam na unikat.
Dłuższe przerwy najczęściej
spędzałam siedząc pod salą, bądź na zewnątrz w cieniu i
czytając jakąś dobrą książkę. Jeśli sama miałam zamiar wydać
coś w przyszłości, zdecydowanie musiałam dużo czytać, bo cóż
to za pisarz, który ma niewielkie pojęcie o książkach, metodach i
stylach? Choć niekiedy zdarzało mi się przebywać z Minnie, która
najwyraźniej uważała mnie za jedyną normalną osobę w naszej
grupie, co wynikało z tego, co próbowała mi przekazać między
wierszami. Podobnie jak ja nie przepadała za Carlą i jej
przyjaciółkami, więc miałyśmy przynajmniej jeden wspólny temat
do rozmów. Z czasem na jaw wychodziło ich coraz więcej, na
przykład nie chęć do wystąpień publicznych, ulubione dania, czy
też muzyka w związku z czym zaczęłyśmy spotykać się częściej,
w dodatku nie tylko w szkole. W gruncie rzeczy Minnie była całkiem
interesującą osobą, a już na pewno miłą i sympatyczną. W jej
przypadku wyraźnie potwierdzało się przysłowie "Nie oceniaj
książki po okładce". Z wierzchu była cichutka i skromna, ale
gdzieś tam głęboko ukrywała prawdziwą siebie. Im więcej czasu
spędzałyśmy razem, tym bardziej się otwierała i zdawała się
zmieniać na lepsze. Po kilku miesiącach spędzonych razem jej
przemiana została dostrzeżona nie tylko przez ludzi z klasy, a
także i przez panią Dawson, która prawdopodobnie była mi
wdzięczna za otwarcie Minnie na innych. Mnie też bardzo to cieszyło
tak, jak sam fakt, że znalazłam sobie koleżankę, której mogłam
zaufać. Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. Minnie była
wyjątkowym wróblem, ale gdzieś tam, całkiem blisko kręcił się
już gołąb.
Wierciłam się co jakiś czas na
jednej z drewnianych ławek na boisku. Odstępy między belkami były
za duże i uwierały mnie w tyłek, niestety było to jedyne wolne
miejsce w pobliżu, a zanim doszłabym pod salę dzwonek zdążyłby
już zadzwonić. Zatem znosiłam te katorgi, jednocześnie czytając
książkę, którą ostatnio podrzuciła mi Minnie. Byłam już po
połowie, a nadal niewiele się w niej wydarzyło. Z nadzieją na
konkretny punkt kulminacyjny badałam kolejne strony.
- Co czytasz? - usłyszałam nagle z
lewej strony. Omal nie podskoczyłam z zaskoczenia. Momentalnie
odwróciłam się ku niespodziewanemu gościowi i wręcz oniemiałam
ze zdziwienia. Harry siedział obok mnie z lekkim uśmiechem i
zapewne czekał na moją odpowiedź. Nie miałam pojęcia dlaczego
się przysiadł, dlaczego postanowił ze mną porozmawiać. Było to
dla mnie tak dziwne i niezrozumiałe. Czemu ja.
- Sparksa - odparłam w miarę
normalnym tonem, pokazując mu okładkę. O dziwo nie denerwowałam
się aż tak bardzo, jak przypuszczałam.
- Ach, totalnie dziewczyńska rzecz -
powiedział, potakując głową.
- To mój pierwszy raz, kiedy go
czytam. Póki co próbuję się przekonać. - Chciałam się jakoś
wybronić, żeby nie myślał, że należę do tych brzydkich
dziewczyn bujających w obłokach i zadręczających się książkami
i filmami romantycznymi. Nie zabrzmiałam jednak zbyt przekonująco,
chociaż mówiłam prawdę.
- I jak idzie?
- Nie najlepiej. Chyba jednak wolę
Kinga - odparłam z lekkim zrezygnowaniem w głosie. Podczas tej
jakże krótkiej rozmowy, Harry wciąż bacznie mi się przyglądał.
Strasznie mi się to podobało, nie mniej jednak również krępowało.
Mimo to, im dłużej rozmawialiśmy, tym bardziej rozluźniona się
czułam. W końcu nadszedł punkt kulminacyjny, którego niestety nie
doczekałam się w książce Sparksa.
- Zdaje się, że jeszcze nie mieliśmy
okazji się poznać oficjalnie. Jestem Harry - rzekł, wyciągając w
moją stronę rękę.
- Nancy.
Uścisnęłam jego dłoń i poczułam,
że to początek czegoś szczególnego.
Od tamtej chwili byliśmy niczym
papużki nierozłączki. Mijały dnie, tygodnie, miesiące, a więź
między nami coraz bardziej się zacieśniała. Ten, kto nie wierzy w
przyjaźń damsko-męską jest w wielkim błędzie bowiem wszystko
jest możliwe. Chociaż ludzie zaczęli plotkować o nas, staraliśmy
się patrzeć na to przychylnie i puszczać mimo uszu, szczególnie
Harry. Najwyraźniej niektórym przeszkadzała nasza relacja. Dość
często zastanawiałam się nad tym dlaczego Harry zainteresował się
akurat mną, co takiego ciekawego we mnie dostrzegł, że wolał
spędzać wolny czas ze mną, a nie z dziewczynami pokroju Carli, to
jest z tymi ładnymi i popularnymi. Szybko otrzymałam odpowiedź na
to pytanie, a mianowicie połączyło nas zamiłowanie do pisania
własnych tekstów. Dzieliliśmy się ze sobą wszystkim, co
stworzyliśmy, każdą najmniejszą rzeczą. Czasem wyglądało to
prawie jakbyśmy pisali do siebie nawzajem. Z tym że ja przeważnie
pisałam prozę, a on wiersze i piosenki. Mieliśmy wtedy jedynie po
czternaście lat, ale jak na tak młody wiek niektóre z tekstów
były naprawdę dobre. Dawaliśmy sobie rady, robiliśmy korekty,
ćwiczyliśmy i kształciliśmy się w każdy możliwy sposób. W
szkole byliśmy rywalami, lecz tylko dla samej zabawy i motywacji.
Prześcigaliśmy się w tym, kto jest lepszy, kto dostanie więcej
punktów z wypracowań. Najczęściej to ja wygrywałam, choć
Harry'emu niewiele brakowało do moich wyników. Inspiracje
czerpaliśmy głównie z filmów. Bardzo często oglądaliśmy razem
dramaty i nie tylko. Od czasu do czasu siadaliśmy na ławce przy
głównej ulicy w Holmes Chapel i obserwowaliśmy ludźmi. Na zmianę
wybieraliśmy sobie jakąś osobę i wymyślaliśmy na szybko jej
historię. Na ogół prowadziło to do ataków niepohamowanego
śmiechu i zgryźliwych uwag ze strony osób starszych, co jeszcze
bardziej nas rozbawiało.
Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z
tego, że jesteśmy jeszcze zbyt młodzi, aby czegokolwiek spróbować.
Od razu zarzuciliby nam brak doświadczenia i gotowości do
wkroczenia na nową, dość trudną drogę życia. Zostało nam
jedynie szlifować swoje talenty i pokornie czekać na odpowiedni
moment, a miało nim być liceum.
Pamiętam każdy szczegół z
większości naszych spotkań. Co robiliśmy po szkole, gdzie
chodziliśmy, gdzie najbardziej lubiliśmy spędzać czas. Było
jedno takie specjalne miejsce, innymi słowy Cotton Hill. Wzgórze na
obrzeżach Holmes Chapel, z którego doskonale widać było całe
miasteczko. Mój dom, jego dom, szkołę, absolutnie wszystko. To
Harry mnie tam zaprowadził, mówiąc, że kiedy był dużo, dużo
młodszy jego dziadek pokazał mu to miejsce. Na samej górze rosło
ogromne drzewo, piękne i okazałe. Siedzenie pod nim było
najprzyjemniejszą rzeczą na świecie. To właśnie tam po raz
pierwszy razem zasmakowaliśmy alkoholu. Harry ukradł mamie z barku
szampana i jakieś wino, myśląc, że wcale się nie zorientuje.
Tak, czternastoletni umysł. Anne na szczęście udała, że nic nie
wie o naszym „drobnym” występku, ufała nam. Właściwie to nie
wypiliśmy nawet wszystkiego, już po samym szampanie było nam
niezmiernie wesoło, zważywszy na tempo w jakim go w siebie
wlaliśmy. Jak to się zwykle dzieje po alkoholu, najpierw jesteś
niesamowicie wesoły i radosny, zaraz potem czujesz się smutny z
jakiegoś kompletnie nie znanego ci powodu, czasem też zbierasz się
na odwagę, aby o czymś powiedzieć, a może po prostu wypuszczasz z
siebie, co ci ślina na język przyniesie. Jest tyle wariantów, do
dziś nie mam pojęcia jak było w tym przypadku.
- Lubię cię, Nancy.
Trzy krótkie słowa, ale jakże
wielką miały dla mnie wagę. Na te kilka sekund całkowicie
wyparłam z siebie cały ten stan upojenia, mój umysł wytrzeźwiał,
a serce zabiło mocniej. Mimo to, nie wiedziałam w jakim znaczeniu
wypowiedział te słowa, choć w głębi duszy miałam nadzieję, że
właśnie w takim, w jakim chciałabym je usłyszeć.
Między nami wytworzyło się coś
niewytłumaczalnego.
___________________________________________________
Oto pierwszy rozdział. Nieco długi, ale inaczej nie dało rady. Powolutku wszystko zacznie się wyjaśniać.
Dziękuję za komentarze pod prologiem, każdy jest dla mnie niezwykle cenny.
Pozdrawiam i do napisania!
Oto pierwszy rozdział. Nieco długi, ale inaczej nie dało rady. Powolutku wszystko zacznie się wyjaśniać.
Dziękuję za komentarze pod prologiem, każdy jest dla mnie niezwykle cenny.
Pozdrawiam i do napisania!
Cudowny :) Boże, jakże ja kocham takie historie! ;) z tą przyjaźnią damsko-męską różnie bywa, ale ja w nią wierzę :) opisałaś to wszystko w genialny sposób, tak że aż żałuję, że nie ma na razie więcej :) i super, że zaczęłaś od momentu, w którym Harry nie był jeszcze popularny, bo zazwyczaj schemat jest do przewidzenia, a u Ciebie niekoniecznie, co mnie bardzo cieszy :) a poza tym Sparks jest genialny, ale rzeczywiście totalnie dziewczyński :D jednego Ci nie wybaczę, że wrednemu charakterkowi nadałaś imię Carla :D jeśli będzie naprawdę niedobra, znienawidzę swój nick :D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie odcinek wcale nie jest za długi, czyta się go szybko i przyjemnie, więc chciałoby się więcej. Co tu dużo pisać, dobrze wiesz, że bardzo mi się podoba, dlatego nie ociągaj się z dodaniem czegoś nowego.
OdpowiedzUsuńTa Twoja Nancy to taka outsiderka, lubię ją za to! Więź pomiędzy nią a Harrym jest czymś niesamowitym i należy to pielęgnować. Dlatego dodaj szybciutko coś nowego, bo chcę znać wszystkie detale i szczegóły!
OdpowiedzUsuńI odcinek nie jest za długi, jest idealny!
Cudowny rozdział ^^ Bardzo fajnie wszystko opisałaś. Fabuła jest bardzo ciekawa ;) Mam nadzieję, że przyjaźń między Harrym a Nancy przerodzi się w coś większego (jestem ogromną romantyczką ;p)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na nowy rozdział i życzę weny xx
Na pierwszy rzut oka "Co za długi rozdział", ale co do czego to przeczytałam go tak szybko, że okazuje się krótki :P Czekam już na następny zwłaszcza, że zaczęłaś od całkiem interesującego, choć "zwykłego" poznania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
http://what-if-tomorrow-never-comes.blogspot.com/
Znalazłam się tutaj zupełnie przypadkowo i nie żałuję. Przeczytałam dopiero prolog i pierwszy rozdział, a już mogę stwierdzić, że będzie to jeden z moich ulubionych blogów. Twój styl pisania jest tak bardzo przyjemny i lekki, że aż byłam zawiedziona, że to już koniec rozdziału. Niesamowity post, a o wyglądzie nie wspomnę. Z niecierpliwością czekam na następny. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xx
Matko, jesteś genialna dziewczyno. ^^ Ubóstwiam cię za to, że masz taki niewyobrażalny talent. ;) Może to głupio brzmi, ale przeczytałam dopiero prolog i pierwszy rozdział, a ja już jestem zakochana na zabój w twoim opowiadaniu. Jest świetne. ;]^^ Bardzo podoba mi się wygląd bloga, twój styl pisania i oczywiście bohaterowie. ;) Jestem bardzo ciekawa, co wydarzy się dalej. Mam nadzieję, że następny rozdział dodasz w miarę możliwości szybko, bo naprawdę nie mogę się doczekać "nexta". xd Życzę weny i pozdrawiam - Natalia.
OdpowiedzUsuńP.S. Przepraszam za spam, ale bardzo mi zależy na tym, aby zdobyć trochę więcej czytelników, więc byłabym ci ogromnie wdzięczna, gdybyś wpadła do mnie. Może zostaniesz na dłużej, jeśli ci się spodoba? :) Pragnę dodać, że w mojej "chorej główce" (jak to określa moja przyjaciółka xd) jest już dość sporo pomysłów, jak dalej rozkręcić moje dwa blogi. ;] A więc serdecznie zapraszam. Mam nadzieję, że nie jesteś zła za ten spam. :)
inne-opowiadanie-o-1d.blog.onet.pl/
tysiace-mysli-dwa-slowa.blogspot.com/
Dopiero co zaczęłam czytać, i już samym prologiem byłam zachwycona! I do tego teraz ten rozdział, który jest po prostu świetny :) Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak ten blog jest dobry, i jak bardzo wciąga. Nie pozostało mi nic innego, jak czytać dalej i zachwycać się kolejnymi rozdziałami! Masz niesamowity talent, piszesz genialnie :)
OdpowiedzUsuńAaaaaa... ! Przeczytam dzisiaj całość, ale muszę skomentować pierwszy rozdział, bo obudził we mnie wspomnienia. Dokładnie tak samo miałam! W sensie wymieniania się tekstami do porównania. Mój przyjaciel pisał piosenki i wiersze, a ja prozę. I strasznie sobie dokuczaliśmy wytykając błędy.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że mój przyjaciel nie był tak przystojny jak Harry. :(
( Zapraszam!: http://last-direction.blogspot.com/ )