28 czerwca 2013

Rozdział drugi: Problemy


lata 2008-2010


       Po pamiętnym wieczorze spędzonym na Cotton Hill w towarzystwie szampana i wina między mną a Harrym kompletnie nic nie uległo zmianie. Wszystko było jak przedtem. Oznaczało to jedno, wypowiedział owe słowa bez większego znaczenia. Mimo to zdarzyło mi się zastanawiać czy on w ogóle pamiętał cokolwiek z tamtego dnia, czy też może nie chciał tego pamiętać i tylko udawał, że nic się nie stało. Cóż, było to tylko na pozór zwykłe „Lubię Cię”, choć sposób, w jaki wydobyło się z jego ust bardziej przypominał wyznanie miłosne. Istnieje też możliwość, że mój artystycznie-romantyczny umysł po prostu to podkoloryzował i wyolbrzymił. Pogubiłam się. Postanowiłam zatem puścić to w niepamięć i znów cieszyć się z naszych spotkań i czerpać z nich jak najwięcej radości.
   
       Wbrew pozorom nie spotykaliśmy się wciąż tylko we dwójkę. Przecież zawsze, gdzieś tam była Minnie, a z drugiej strony najlepszy przyjaciel Harry'ego, Charlie.

       Charlie Miles był dość wysokim chłopakiem, w dodatku dojrzałym i wyrozumiałym, aczkolwiek jak to każdy osobnik płci męskiej czasem lubił poszaleć i robić z siebie totalnego głupka. Za to właśnie go lubiłam. W jednej chwili tryska życiem, jest nieprzewidywalny, zaraz potem przybiera poważną postawę i bacznie analizuje sytuację. Czasem ubierał się jak zbuntowany nastolatek słuchający punk'a, czasem wkładał na siebie sweter jakby prosto z szafy babci. Jeszcze wtedy nieznane było nam określenie hipster, ale teraz już wiem, że Charlie zdecydowanie był nim w każdym calu. Z Harry'm znali się od małego, ponieważ chodzili razem do przedszkola, gdzie ich mamy – odbierając ich – zaprzyjaźniły się. Miles miał zatem znacznie większy staż w byciu kumplem Stylesa. Poza tym był chłopakiem, więc miał nade mną jako taką przewagę. Tak czy owak, cała nasza czwórka stanowiła całkiem zgraną grupę. Uwielbiałam z nimi przebywać.


       Odchodząc o krok od zwykłych, nastoletnich zajęć, mieliśmy na głowie jedną ważniejszą rzecz, a mianowicie od czasu do czasu Harry musiał zostawać w domu ze swoim młodszym bratem. William miał wtedy zaledwie dwa lata, a Anne ciężko pracowała na utrzymanie synów, tak samo Robin. Choć nie był biologicznym ojcem Harry'ego kochał go całym sercem. Nie musiał tego mówić, było widać na pierwszy rzut oka. W ich domu czułam się jak u siebie, tak samo Styles u mnie. Byliśmy jakby ekstra członkami rodziny.

       Wszystko układało się idealnie, ale zawsze musi stać się coś, co pokrzyżuje plany. W naszym przypadku była to praca. Kiedy pod koniec lata 2009 roku Harry dostał posadę w miejscowej piekarni, przestaliśmy widywać się tak często, jak niegdyś. Najzwyczajniej w świecie nie miał zbyt wiele wolnego czasu. W tygodniu szkoła, obowiązki, zajęcia wokalne, natomiast w weekendy praca. Mimo to starał się.

       Powolutku, stopniowo coś zaczęło pękać. Drobnostki doprowadzały do całkiem dużych kłótni. Oboje doszukiwaliśmy się igły w stogu siana. Ja ze zdenerwowania ową sytuacją, on ze zmęczenia i braku wyrozumiałości z mojej strony. Desperacko poszukiwałam jakiegoś wyjścia, czegoś co naprostowałoby nasze stosunki. Na marne. Zrozumiałam wtedy, że jednak powinnam postawić na wyrozumiałość. Dzięki temu udało mi się choć odrobinę odbudować to, co stworzyliśmy przez ostatnie dwa lata. W dalszym ciągu wspierałam przyjaciela, pomagałam z tekstami. Po prostu byłam, gdy mnie potrzebował. Szkoda, że odpłacił mi się w taki, a nie inny sposób.


       Stałam gdzieś w cieniu na boisku z grupką znajomych ze szkoły i jak zazwyczaj rozwodziłyśmy o głupotach. Minnie i Grace żartowały sobie z nowej, raczej nie trafionej kreacji Carli, zaś ja wraz z Sunny śmiałyśmy się z ich każdej, kolejnej uwagi. Kto jak kto, ale Grace miała świetne poczucie humoru i była stanowczo wspaniałą duszą towarzystwa. Zawsze potrafiła nas rozbawić.

       - Ciekawe jak chłopakom spodoba się jej wyrafinowana kreacja - powiedziała na podsumowanie.
Nie wiedzieć czemu od razu na myśl przyszedł mi Harry, który ostatnimi czasy dość często ucinał sobie pogaduszki z Carlą i nie tylko. Szybko namierzyłam go swym wzrokiem zważywszy na to, iż siedział niedaleko nas z Charliem. Przez dłuższą chwilę przyglądałam im się i zastanawiałam nad tym, czy jeszcze kiedyś będzie między nami jak dawniej.

       - Jak tam Harry, Nance? - z rozmyślań oderwał mnie głos Sunny. Ni stąd, ni zowąd wyleciała do mnie z takim pytaniem, jakby kompletnie wyrwanym z kontekstu. Co to w ogóle miało za związek z przedziwną kiecką Carli?

       - Dobrze, a jak ma być? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, będąc lekko zbita z tropu. Sunny znana była ze słabości do plotkowania, musiałam dokładnie dobierać słowa, aby nie paść przez przypadek jej ofiarą. W tym przypadku nie bardzo mi się to udało.

       - Nie spotykacie się już? - wścibsko brnęła dalej.

       - Nie, to nie tak – zaczęłam swoje tłumaczenie. Sama nie wiem czemu w ogóle chciałam się tłumaczyć z tego akurat jej. Ze stresu nie przemyślałam sytuacji, mimo to mówiłam dalej. - Harry jest...

       - Nance, chodź to obczaić! - Niespodziewanie między słowa wszedł mi Charlie, wołając mnie ochoczo. Momentalnie odwróciłam się w jego stronę. Chłopak wciąż siedział wraz ze Stylesem na ławce nieopodal i machał do mnie telefonem. Zapewne znów znaleźli coś głupkowatego i pragnęli się tym ze mną podzielić. - Ty też Minnie! - dodał po chwili.

       Szczęśliwa, że udało mi się wywinąć z dalszej rozmowy z Sunny, podreptałam w stronę chłopaków, jednocześnie myśląc co takiego mają nam do pokazania tym razem. Jakaż to była wielka ulga, uniknęłam bycia bohaterką jednej z kolejnych wyssanych z palca opowiastek dziewczyny. Cóż, bardziej mylić się nie mogłam.



       Nie minęło kilka dni, a Harry zaczął mnie unikać. Na początku myślałam, że naprawdę nie ma już dla mnie czasu, ale kiedy przestał odpisywać na moje wiadomości i nie odbierał telefonów, zrozumiałam, że coś jest nie tak. Pytałam Charliego o co może chodzić, lecz ten udawał, że nic nie wie. Marny z niego kłamca. W szkole Styles zachowywał się jakbym nie istniała. Było to frustrujące, a zarazem smuciło mnie niemiłosiernie. Przesiadł się jak najdalej mnie i nawet nie zaszczycił choćby jednym, sekundowym spojrzeniem, a co dopiero mówić o jakichkolwiek wyjaśnieniach. Nie miałam zielonego pojęcia co się dzieje. Cóż takiego strasznego stało się, że podjął tak wręcz drastyczne kroki. Po kilku pierwszych dniach milczenia dotarło do mnie, że nie ma sensu dalej zalewać go esemesami, bo i tak nie uzyskam na nie odpowiedzi. Doskonale wiedziałam, że jestem nachalna i zapewne go tym denerwuję, mimo to uważałam, iż mam prawo na dowiedzenie się prawdy. Dlaczego porzucił mnie jak starą, zepsutą zabawkę. Bez słowa.


       Czekałam na murku przed szkołą już od ponad godziny. Można by powiedzieć, że zachowywałam się jak jakiś prześladowca, niestety musiałam uciekać się do takich sposobów, aby wreszcie poznać powód, dla którego Harry zdecydował zakończyć diametralnie naszą znajomość. Jak najbardziej zdawałam sobie sprawę, że gdy tylko mnie zobaczy wystrzeli jak z procy prosto do domu. Tak właśnie było. Wychodząc ze szkoły zauważył mnie kątem oka i bezzwłocznie przyśpieszył kroku, rzecz jasna udając, iż mnie nie widzi. Śpiewać może śpiewał bardzo dobrze, ale aktor był z niego tak samo kiepski, jak i z Charliego. Zeskoczyłam z murka i przez chwilę szłam kilka kroków za nim, jednocześnie utrzymując jego tempo i zbierając się na odwagę, aby podejść bliżej i zacząć rozmowę. A może monolog... Skoro już wysiedziałam tyle czasu, nie mogłam go zmarnować poprzez stchórzenie.

       - Harry! - zawołałam go, gdy ten zaczął iść jeszcze szybciej. Jak można było się spodziewać, oczywiście nie odpowiedział. Podbiegłam do niego, a on wciąż patrzył tylko przed siebie, zaciskając usta ze złości. Tylko raz widziałam go w takim stanie i nie wspominam tego najlepiej. - Powiedz mi tylko o co ci chodzi - powiedziałam dość zdesperowanym tonem. Chłopak to zignorował, ja natomiast nie zamierzałam odpuścić. Nie tym razem, gdy miałam go tuż obok i mogłam jakimś cudem wycisnąć z niego tak bardzo pożądaną przeze mnie informację.
   
       - Nie odzywasz się do mnie od kilku dni, udajesz, że mnie nie widzisz, że się nie znamy, unikasz mnie, traktujesz jak powietrze. Co to wszystko ma znaczyć? Ludzie nie zachowują się tak z dnia na dzień! - Uwolniłam z siebie wszelakie myśli towarzyszące mi odkąd to wszystko się zaczęło. Przez dłuższą chwilę patrzyłam na niego z pretensjami, a także z bólem. Nie raczył się odezwać ani słowem. Było to po prostu bezczelne. Opanowała mnie niemoc, nie wiedziałam co zrobić. Zatrzymać się, czy iść za nim dalej i kontynuować robienie z siebie idiotki. Kompletnie nie wiedziałam. Lecz moje nogi same stawiały kolejne kroki. Nie mogłam się im oprzeć.

       -To jest po prostu śmieszne – parsknęłam w końcu, nie wytrzymałam dłużej tej ciszy. Moja frustracja rosła i rosła, i rosła, a słowa gnieździły się w ustach. Powstrzymywałam się od puszczenia pięknej wiązanki. Nie pomogłaby mi ani trochę, a raczej pogorszyłaby całą sprawę. - Nie zrobiłam niczego złego, nie mam pojęcia co cię tknęło, że jesteś taki wobec mnie!

       - Słuchaj, - wszedł mi między słowa bardzo stanowczym tonem, choć widać po nim było, że cała ta scena wcale nie była dla niego łatwa. - Nie chcę z tobą w ogóle rozmawiać, ani trochę. Daj mi spokój.
Po tych słowach w końcu się zatrzymałam. Nie tylko ja. Zatrzymał się czas. Zrobiło mi się niedobrze, miałam wrażenie, że za moment wypluję nie tylko wszystko, co jadłam tamtego dnia, a także swoje wnętrzności. W życiu nie czułam się tak... Upokorzona. Porzucona. Odtrącona. Tak źle. Czym ja na to sobie zapracowałam?
Fala gorąca oblała mnie od góry do dołu. Stałam tak na środku chodnika i patrzyłam jak odchodzi. Z każdym kolejnym krokiem coraz dalej, coraz bardziej odległy. Miałam wrażenie, jakby wraz z nim odchodziło wszystko, co razem przeżyliśmy. Każda pojedyncza, najmniejsza rzecz. Czy to w ogóle miało dla niego jakiekolwiek znaczenie skoro potrafił od tak to porzucić? Czym były dla niego te niecałe trzy lata?
Zadręczałam się tego typu myślami przez kolejne dwa tygodnie, może nawet dłużej. Nie jestem w stanie określić ile litrów łez z siebie wylałam. Może nawet i tyle, że swobodnie mogłabym napełnić nimi mały basen.
Całe szczęście zbliżał się koniec szkoły, koniec udręk. Od pierwszego dnia w liceum dzieliły mnie jedynie wakacje, które całkowicie spędzić miałam poza Holmes Chapel w ramach „odwyku”, jak to nazwała Minnie.



       Odkąd nasza 32-dwu miesięczna znajomość została bezlitośnie pogrzebana bardzo głęboko minęło sporo czasu. Powoli zaczynała się jesień, ja czułam się coraz lepiej, starając się ignorować istnienie Harry'ego tak, jak on to robił. Nie widziałam go przez całe wakacje i nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Cieszyłam się z tego powodu. Dobrze wiedziałam, że gdybym tylko go spotkała od razu coś by we mnie pękło i katorgi zaczęłyby się na nowo. Niestety owo spotkanie było nieuniknione ze względu na szkołę. Holmes Chapel to zapyziała dziura z jedną szkołą, w której mieściło się wszystko, od podstawówki po liceum. Jedyne co ulegało zmianom to grupy. Ludzie mówili mi, że podobno początkowo Harry był w grupie ze mną w, ale gdy tylko się o tym dowiedział od razu ją zmienił. Nie mam pojęcia ile w tym prawdy.
Nigdy nie odkryłam dlaczego to „coś niewytłumaczalnego” się zawaliło. Irytował mnie także fakt, że wiedzieli o tym wszyscy wokół mnie, tylko nie ja sama. Na szczęście, kiedy zaczęło się liceum, nikt już nie rozdrapywał ran. Sprawa ucichła, a znajomi i cała reszta zamknęła w końcu swoje niewyparzone gęby i przestali o tym plotkować. Była to jako taka ulga.

       Przez pierwsze dni września, gdy tylko zauważyłam Stylesa na korytarzu bądź gdzie indziej od razu spuszczałam wzrok, chcąc uniknąć silnego ukłucia w okolicach brzucha. Tak, stres. Wciąż.
Było kilka sytuacji, kiedy niemal na siebie nie wpadliśmy. Wtedy na ratunek nam obojgu wybiegał Charlie, który natychmiast obdarowywał mnie wesołym „cześć” i umożliwiał Harry'emu ucieczkę. Niekiedy mijaliśmy się na holu z kamiennymi twarzami i zimnym wzrokiem, przechodząc obok siebie jako dwoje nieznajomych. Czułam wtedy wielką pustkę, która wypełniała każdy wolny zakamarek mojego ciała, mojej duszy.
Pisanie stało się dla mnie karą. Nie potrafiłam wykrzesać z siebie niczego dobrego przez bardzo długi czas. Choć w mojej głowie rodziły się wspaniałe pomysły, nie byłam w mocy przelać ich na papier. Próbowałam z całych sił jakoś się przemóc i stopniowo mi się to udawało, lecz były to wręcz mikroskopijne kroki.
Mama nawet nie tykała się tematu Harry'ego, tak samo tata i parę innych osób. Dostał on miano tabu, choć z czasem to mijało tak, jak moje przygnębienie i ból. Powoli przeradzały się one w złość i pretensje, ostatecznie przechodząc w obojętność i pozostając w takiej formie. Aż do pewnego dnia.


___________________________________________________
       No to drugi rozdział za nami c: Kolejny będzie na pewno dłuższy, a zarazem ostatni z serii "przeszłość". Zaraz po trzecim odcinku przejdziemy już do teraźniejszości. Dodam też, że nieprędko dowiedziecie się co spowodowało takie, a nie inne zachowanie Harry'ego c:
       Oczywiście dziękuję za wszystkie komentarze. To dzięki nim mam ochotę pisać dalej!

10 komentarzy:

  1. Cieszę się, że dzisiaj dodałaś drugi rozdział. Jest wspaniały. *.*^^ Piszesz fantastycznie. Skąd ty czerpiesz tak fenomenalne pomysły, dziewczyno? xd;] Jestem bardzo ciekawa, dlaczego Harry tak się zachowuje. Może ktoś naopowiadał mu głupot o Nancy? Mam nadzieję, że wszystko szybko się wyjaśni. ;) Szkoda, że Charlie nie chciał powiedzieć Nancy powodu, przez który Harry zachowuje się tak dziwnie. No ale w sumie to jego przyjaciel. :) Ja również bardzo dziękuję za twój komentarz na moim blogu. Jestem ci wdzięczna za zawarte w nim miłe słowa. :] A więc czekam na następny. Wierzę, że także będzie wspaniały, a może nawet i jeszcze lepszy. :) Życzę weny i ślę pozdrowienia, Natalia M. ;*^^

    P.S. Wpadnij też na mojego drugiego bloga, proszę. <3;)
    inne-opowiadanie-o-1d.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Meadow, jak możesz! rozbudziłaś moją ciekawość tak niesamowicie, że tylko chcę czytać dalej i dalej! piszesz bardzo przyjemnie ;) smutno, że przyjaźń Nance i Harry'ego się rozpadła, a on obraził się bez słów wyjaśnienia.. obawiam się, że ktoś maczał w tym palce i powiedział mu coś nieprawdziwego na temat Nance, a on uwierzył.. jak ja się nie mogę doczekać tego co będzie dalej! bardzo fajnie przedstawiasz bohaterów, relacje między nimi i czyta się przyjemnie, ale zwróć uwagę, bo strasznie mieszasz czasy, raz piszesz w teraźniejszym, a potem nagle w przeszłym.. i jeszcze odnośnie apostrofu napisałaś: Harry'm a powinnaś Harrym, ponieważ apostrof stawiamy tylko między dwoma samogłoskami ;)
    kiedy kolejny rozdział? ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomijając to, że naprawdę nie lubię tych gejoszków, to Twoje opowiadanie wręcz uwielbiam. Kto wie.. Jak tak będę to czytać, to może i nawet się do nich przekonam. Co do rozdziału, jest świetny i tyle. Ciekawe o co chodzi Harry'em, pewnie ta sucz mu coś nagadała. No nic, czekam na nowy odcineczek z niecierpliwością. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć. Chciałam Cię zaprosić na mojego bloga. Dodałam dziś rozdział 1 i chciałabym wiedzieć co ludzie myślą ;)
    http://danger-feel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydarzenia z przeszłości z reguły wyjaśniają wszystko, a to jak ty piszesz zarysowuje tylko kontury i to właśnie niezmiernie mi się podoba. Nie podajesz wszystkiego na tacy, choć przybliżasz "to i owo". Pisz dalej, bo robisz to dobrze. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie masz pojęcia jak bardzo ucieszył mnie fakt, że już pojawił się drugi, a do tego tak wspaniały, rozdział. Naprawdę to w jaki sposób wszystko opisujesz jest, jakby to powiedzieć, przyjemne? Nie potrafię dobrać słowa, ale począwszy od pierwszego zdania, bez oderwania wzroku czytałam do końca. Niesamowicie piszesz i gratuluję pomysłu, bo jest to coś innego niż czytałam na poprzednich blogach. Znowu mnie zaciekawiłaś i kolejny raz będę czekała niecierpliwie na następny rozdział. Mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej. ;) xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział ^^ Jestem ciekawa o co może chodzić Harry'emu. Dlaczego tak nagle i bez słowa zakończył znajomość z Nancy? Mam nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni ;) Znów muszę przyznać, że cudownie piszesz! Wszystko ze sobą współgra :) Masz talent i to wielki! :D
    Czekam na nowy rozdział z niecierpliwością xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyznam szczerze, że dopiero wkręcam się (i to dość mozolnie) w One Direction, a Twoje opowiadanie tylko mnie zachęca do przyspieszenia tępa. Przeczytałam wszystko w mgnieniu oka i podoba mi to, że nie zaczynasz od tego jak Harry jest już sławny, tylko, że Nancy zna go od bardzo dawna. Podobała mi się więź między nimi i cholernie irytuje mnie to, że wszystko się popsuło, a Styles zachowuje się jak palant (żeby nie powiedzieć gorzej!). Dobra, pewnie ma swoje powody, ale pal to licho! Okej, okej koniec bulwersu :D wiem, że to facet i w ogóle, więc cicho.
    Dodam jeszcze, że lubię Twój styl, jest lekki do czytania, ale bogaty w słownictwo i przesycony emocjami <3

    OdpowiedzUsuń
  9. No serio? W takim momencie? Jak możesz... Nie wytrzymam d następnego rozdziału. Ciekawość zaczyna zżerać mnie od środka. Eh, nie ważne. Rozdział fantastyczny (jak i poprzedni, którego nie skomentowałam). Czekam z niecierpliwością na następny.

    PS. zamawiałam u Ciebie szablon, i wiem, że jestem uciążliwa, ale kiedy można by się było go spodziewać? Pozdrawiam, Majka.:) xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Popieram innych, a w szczególności @Neva. i @Fascination :) Twój styl pisania jest taki leciutki, że po mimo długości rozdziałów czyta się je wyjątkowo szybko i bez przerw. Mam nadzieję, że Harry miał naprawdę jakiś poważny powód do tego, aby nie odzywać się do Nancy. Inaczej mogę go nie zrozumieć. Czekam na następny :)

    Pozdrawiam i do przeczytania
    Ola ;)


    PS. Jak możesz wpadnij do mnie, była bym wdzięczna za rady związane z pisaniem ;)

    OdpowiedzUsuń