27 listopada 2014

Rozdział dwudziesty trzeci: Pseudointeligenci




           
Nie jedna dziewczyna chciałby, żeby jej życie wyglądało jak komedia romantyczna albo dobra książka. Można by rzec „Życie to nie film”, ale nie w moim przypadku. Moje życie było pasmem niewyjaśnionych, niedorzecznych zbiegów okoliczności i wydarzeń, które swoim brakiem prawdopodobieństwa biły na łopatki wszelkie scenariusze filmowe. Moje życie to była jakaś totalna kpina, zbiór absurdów i w dużej mierze składało się z rzeczy, o które ani trochę się nie prosiłam. A już na pewno nie o to, co miało miejsce dzień przed sylwestrem dwa tysiące dwunastego roku i nie mówię tu o niespodziance, jaką zastałam w swoim kubku z herbatą, a o czymś znacznie gorszym, do przeżycia czego potrzebowałam zgromadzić w sobie całe pokłady cierpliwości, jakie schowałam na czarną godzinę.
            - Ustaliliśmy jak będziemy dziś spać. - Dotarło do moich uszu, gdy późnym wieczorem wróciłyśmy z Minnie ze spaceru. Fletcher nigdy wcześniej nie była w Londynie na własną rękę, jedynie na wycieczkach szkolnych, dlatego koniecznie chciała przejść się po okolicy i poznać uroki stolicy. Tym bardziej skoro znajdowaliśmy się w – nie da się ukryć – najlepszej części miasta. Znałam nieco ten rejon, ponieważ, gdy ostatnim razem byłam w odwiedzinach u Harry'ego, miałam okazję przejść się po pobliskim parku i poznać kilka ulic na tyle dobrze, by móc nimi w miarę swobodnie poruszać się wraz z Mins. Dziewczyna była zauroczona małymi uliczkami, które sprawiały wrażenie jeszcze bardziej przytulnych dzięki śniegowi przykrywającemu wszystko dokoła i niewysokim, czarnym latarniom dającym nikłe, żółte światło padające na wąskie chodniki. Ponadto domy stojące w tej dzielnicy także miały swój urok, co prawda odbiegały odrobinę od klasycznego wyglądu angielskich domków jednorodzinnych zważywszy na fakt, że była to strefa nieco bogatszych obywateli, ale wciąż miały w sobie tę magiczną iskrę. Choć z drugiej strony mogło mi się tak wydawać za sprawą śniegu i ogólnej atmosfery panującej wówczas na zewnątrz. Jednak ta krótka chwila rozmarzenia, która swoją drogą przyczyniła się do zutylizowania mojej złości na Louisa za jego „drobny” występek, niestety nie trwała długo.
            Co miało niby znaczyć „ustaliliśmy jak będziemy spać”? Samce alfa zabrały głos, a kobiety nie miały nic do powiedzenia w tej kwestii?
            - I co ciekawego wynikło z tych ustaleń? - Pozwoliłam sobie zapytać nieco pobłażliwie, czując się urażona ich postanowieniem. Co jak co, ale sądziłam, że tego typu rzeczy należałoby uzgadniać razem. Normalnie nie miałabym większego problemu z zaakceptowaniem takiej decyzji, ale biorąc pod uwagę ryzyko, na jakie zostałam narażona w tym wypadku musiałam się jakoś podratować.
            - Żeby było sprawiedliwie najpierw będziemy losować kto z kim, a potem gdzie – odparł Harry beznamiętnie, a ja aż otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia. Doskonale wiedziałam, że się nie przesłyszałam, więc nie poprosiłam go o powtórzenie.
            Który punkt w ich wersji był sprawiedliwy? Bo z całą pewnością nie to kto z kim miał dzielić łóżko tej feralnej nocy! Chociaż z jednej strony losowanie miejsca było całkiem racjonalnym wyjściem, ale mimo wszystko... Pierwsza część tej ich dziecinnej zabawy wcale nie była sprawiedliwa nawet wobec Chinnie. Ba, szczególnie wobec Chinnie! Dziwne, że Charlie się na to zgodził. Albo i nie. Nie. Po błyskawicznej analizie, stwierdziłam, że to nie było ani trochę dziwne z jego strony. Jak się dobrali z Harrym to byli zdolni dosłownie do wszystkiego, zatem taki pomysł był zaledwie ziarenkiem w całej górze piasku, jaką mieli w zanadrzu.
            - Jak to kto z kim? - oburzyła się natychmiast Minnie, ściągając z siebie mokry od śniegu płaszcz. - Wiadomo, że ja z Charliem.
            - A my to co?! - dołączyłam swoje trzy grosze do zażaleń, rzucając swoim pytaniem w przyjaciółkę, jednocześnie wskazując ręką na stojących nieopodal właścicieli mieszkania. - Wesoły trójkącik? - dodałam zbulwersowana, a moja uwaga wywołała u reszty stłumiony śmiech. Po chwili sama zorientowałam się co pod wpływem emocji powiedziałam na głos i również cicho się zaśmiałam. O dziwo Louis nie pokusił się o żaden komentarz, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna, bo po powrocie z zimnego dworu marzyłam o ciepłej i przede wszystkim NORMALNEJ herbacie, a nie o sileniu się na riposty albo tłamszeniu w sobie kolejnej porażki.
            System opracowany przez chłopaków był doprawdy niezawodny. Raczej nie spędzili ogromu czasu nad głowieniem się nad nim, mimo to, gdy Harry tłumaczył nam działanie ów losowania, momentami brzmiał jakby był dumny, że udało im się wpaść na coś podobnego. Otóż na samym początku każdy z nas miał rzucić kostką w celu przypasowania do siebie jednego z sześciu możliwych numerów, które zarazem stanowiły kolejność, w jakiej w „następnej kolejce” losowaliśmy sobie parę. Mnie przypadła dwójka, Milesowi jedynka, Minnie trójka, Harry'emu piątka, a Louisowi szóstka. Oznaczało to jedno: Albo miałam spać z Milesem, albo miałam losować spośród dwójki pozostałych. W chwili, gdy jeszcze nic nie było wiadomo, zaczęłam rozważać za i przeciw każdej opcji. Logiczne, że najbardziej pragnęłam, aby po moim rzucie na maleńkim sześcianie widniała trójka, a miejsce, gdzie miałabym leżakować z Minnie nie miałoby już żadnego znaczenia, mogłaby to być nawet podłoga w łazience. Poza tym, gdyby Styles miał odpowiednią ilość pościeli w domu bez żadnych ceregieli poszłabym spać na podłogę gdziekolwiek. Ale nie. Kołder miał tyle, co niegdyś łóżek, czyli trzy.
            Charlie zabrał kostkę ze stołu i uprzednio prosząc Mins, aby na nią chuchnęła na szczęście, potrząsnął nią w dłoni nader długo, budując napięcie i niezwykle się przy tym koncentrując, rzucił ją z powrotem na blat. Przedmiot poturlał się aż do samej krawędzi, przy ostatnich obrotach przyprawiając nas o szybsze bicie serc i wystawiając nasze nerwy na próbę, ostatecznie ukazując pięć ciemnych kropek.
            - Tak jest! - krzyknął triumfalnie Miles i w tym samym czasie przybili z Harrym najgłośniejszą piątkę, jaką kiedykolwiek słyszałam, zaś obrażona Fletcher dała swojemu chłopakowi kuksańca w ramię za to, że cieszył się z takiego trafienia, zamiast chociażby udać smutnego, że nie wylosował jej.
            Z jednej strony odetchnęłam z ulgą, wiedząc, że Harry został skreślony z listy, a Minnie wciąż była dla mnie dostępna, z drugiej zaś dotarło do mnie w jak ogromnym byłam niebezpieczeństwie, pojąwszy fakt, że Louis był drugim kandydatem. Nie da się ukryć, że denerwowałabym się w znacznie mniejszym stopniu, gdyby to Tomlinson odpadł na samym początku, choć wizja leżenia pod jedną kołdrą z Harrym także nie dodawała mi otuchy. Znając moje skłonności podczas snu w oby przypadkach wspólna noc mogła zakończyć się tym samym. Obślinioną poduszką albo, nie daj Boże, obślinioną koszulką jednego z nich...
            Serce podeszło mi do samego gardła, gdy kanciasty przedmiot spoczął w mojej dłoni, lecz wolałam mieć to jak najszybciej za sobą i ewentualnie lamentować później na balkonie, tym samym katując się zimnym powietrzem za karę.
            Wypadło jeden.
            - Przykro mi, Nancy, ale jestem już zajęty – powiedział Miles, robiąc zawiedzioną minę, po czym złapali się ze Stylsem za ręce i pogładzili czule swoje policzki. Gdyby nie niepokój, który zżerał mnie od środka zapewne zaśmiałabym się na tę drobną scenkę.
            Ponownie wzięłam do ręki kostkę i znów bez zbędnego droczenia się, pozwoliłam, żeby zatańczyła na stole po raz kolejny, zdając mnie na straty albo ratując mi tyłek.
            Sześć czarnych kropek odbiło się od moich równie czarnych źrenic, które ze stresu rozszerzyły się tak bardzo, że niemalże przysłoniły całe tęczówki.
            Ciche prychnięcie Louisa przeszyło przeze mnie, jak kilka strzał przebijających moje biedne ciało na wylot, zostawiając po sobie tak samo silny ból, z tym że psychiczny. W pierwszych sekundach, nie chciałam dopuścić do siebie informacji, że najbliższą noc spędzę w towarzystwie osoby, która na każdym kroku wyraźnie dawała mi do zrozumienia, że za mną nie przepada; co więcej nie znosiła mnie i nie była w stanie normalnie ze mną rozmawiać.
            Paradoks mojego bytu potwierdzony irracjonalnym zbiegiem okoliczności. Tyle, że w moim życiu było zbyt wiele takowych. Zdecydowanie zbyt wiele. Mogłam pisać takie rzeczy, mogłam kreślić na kartach swoich wyimaginowanych historii takie niestworzone i nieprawdopodobne przypadki, ale pod żadnym pozorem nie spodziewałabym się, że przytrafi mi się coś tak idiotycznie niemożliwego!
            Jedno jednak zastanawiało mnie mocniej niż realność tego zrządzenia losu. Skoro Louis tak bardzo mnie nie lubił, dlaczego po ujrzeniu werdyktu nie zaproponował, że odda swoje miejsce Minnie i sam pójdzie spać na kanapę? Był zbyt dumny, by to zrobić? Wolał męczyć się ze mną całą noc? A może stało za tym coś innego? Cóż... Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie.
            - Mam nadzieję, że nie kopiesz – odezwałam się dla niepoznaki, choć i tak zabrzmiałam sztuczniej niż planowałam. Na szczęście nikt nie zwrócił na to większej uwagi.
            Miles był wyraźnie rozbawiony takim, nie innym obrotem spraw, bo od razu zaczął sobie z nas żartować, a Harry tylko mu wtórował. Louis zapewne chcąc zachować pozory, nie był im dłużny i też dołączył do dowcipkowania. A ja? Zerknęłam zrezygnowana na Minnie i po posłaniu jej wymownego spojrzenia, sięgnęłam po paczkę chipsów leżącą na stole i gapiąc się tępo w telewizor, zaczęłam opychać się chrupkami, uznając to za jedyne dobre rozwiązanie.

~*~

            Stojąc bosymi stopami na niesamowicie mięciutkim dywaniku leżącym na środku niewielkiej łazienki, wyprostowałam się, zarzucając mokre włosy do tyłu, a pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłam było moje niewyraźne odbicie w zaparowanym lustrze. Przetarłam dłonią część szklanej powierzchni, aby lepiej widzieć niezadowolenie wymalowane na swojej twarzy, po czym orientując się, jak fatalnie wyglądałam po wyjściu z prysznica, skrzywiłam się nieznacznie, robiąc z siebie jeszcze większą ofiarę. Czułam się jak największy męczennik świata, jakby całe zło i niefortunne przypadki jakimś feralnym cudem chybiły i zamiast rozdzielić to całe nieszczęście na kilka osób, spadły wyłącznie na mnie.
            Westchnęłam głęboko, opuszczając bezwiednie ramiona w geście rezygnacji. Po naprawdę wnikliwych i żmudnych przemyśleniach pod prysznicem, doszłam do wniosku, że nie miałam ani jednego koła ratunkowego, za które mogłam złapać, żeby sobie jakoś dopomóc. Znów musiałam zacisnąć zęby i dzielnie przetrwać szturm wroga, odeprzeć wszelki atak, a hełm ściągnąć dopiero po zejściu z pola bitwy. Kapitulacja nie wchodziła w grę, tak samo jak agresywna ofensywa. Nie brałam pod uwagę żadnej skrajności, ulokowałam się gdzieś pomiędzy, żeby wyjść cało z tej pechowej sytuacji. Spójrzmy prawdzie w oczy, wspólna noc z gardzącym mną Tomlinsonem zapowiadała się istną katastrofą. Chcąc, nie chcąc wiedziałam, że nie wyniknie z tego nic pozytywnego, choćbym ignorowała jego zaczepki czy pomruki i siedziała z zamkniętą buzią aż do zaśnięcia. Niewerbalnie też potrafił nieźle namieszać, co udowodnił nie raz, nie dwa, a kilkukrotnie.
            Podczas nader intensywnego dryfowania wśród swoich rozważań, przemknęło mi przez myśl, aby skorzystać z okazji i otwarcie porozmawiać z Louisem na temat tej nieokreślonej anomalii panującej między nami. Ta noc była jedną z niewielu szans, gdy miałam sposobność bycia z nim sam na sam, zatem dlaczego by nie spytać prosto z mostu dlaczego zachowywał się tak, nie inaczej, przy okazji nie kryjąc swojego rozdrażnienia obecnym stanem rzeczy. Jednak przypuszczenie, że moje pytanie najprawdopodobniej spotkałoby się z głuchą ciszą albo udawaną konsternacją, odrobinę mnie zniechęciło. Koniec końców wyszło na to, że jak zwykle przed konfrontacją z tym oto „wyjątkowym” chłopakiem, którego za żadne skarby nie byłam w stanie jednoznacznie rozgryźć, nie miałam zielonego pojęcia co zrobić, nie umiałam podjąć konkretnej decyzji i stać przy niej nieugiętą.
            Po wysuszeniu włosów mój wygląd podskoczył o kilka stopni w górę, dodając mi nieco otuchy. Zebrałam z podłogi wszystkie swoje rzeczy, ostatni raz zerknęłam przelotem w lustro i wzdychając ciężko, wyszłam z łazienki. Zważywszy na późną godzinę - bowiem dochodziła pierwsza w nocy - w salonie została już tylko Minnie, leżąc na kanapie pod cieplutką kołdrą i powoli zasypiając, co poznałam po tym jak głośno oddychała. Zawsze, gdy była mocno zmęczona sapała jak stary dziad.
            Mijając pokój Harry'ego usłyszałam maniakalne śmiechy jego i Milesa, chichrali się jak obłąkani, aż zaciekawiłam się o co chodziło, więc wstąpiłam do nich na moment. Okazało się, że zebrało im się na wspomnienia i oglądali jakieś stare zdjęcia z Junior High, nabijając się z siebie nawzajem i innych osób, które wyszły na niektórych fotografiach niezbyt korzystnie. W tym ze mnie. Lecz wbrew pozorom poprawili mi humor swoimi głupkowatymi komentarzami i szydząc z mojej fryzury z pierwszej klasy. Była to dla mnie idealna odskocznia od tymczasowych zmartwień.
            Opuszczając sypialnię Stylesa na mojej twarzy widniał lekki uśmiech, ponieważ nadal miałam przed oczami swój wizerunek sprzed lat, w dodatku po głowie krążyły mi słowa chłopaków, na które nie sposób było się nie zaśmiać. Rozkojarzona tą krótką chwilą rozrywki, obojętnym ruchem otworzyłam drzwi do pokoju Louisa i z początku śledząc swoje kroki, weszłam do środka jak gdyby nigdy nic. Dopiero, kiedy podniosłam głowę i natrafiłam wzrokiem na jego tyłek odziany jedynie w obcisłe, czarne bokserki i prezentujący się niemalże tak wyśmienicie jak tyłek modela w reklamie bielizny męskiej, wróciłam na ziemię z hukiem. Przynajmniej był na tyle łaskawy, by zakryć swoje górne partie, bo miał na sobie koszulkę, ale nie zmieniało to faktu, że tak czy inaczej miałam nieprzyjemność zobaczyć jego gołe nogi i okrąglutkie pośladki. Nie jedna z fanek One Direction skasowałaby permanentnie konto na twitterze, żeby być na moim miejscu. A ja? Otworzyłam szerzej oczy i ściągnęłam brwi ze zdumienia, zastanawiając się skąd w nim tyle swobody. W sumie nie powinno mnie to dziwić, skoro to ja byłam intruzem na jego doszczętnie prywatnym terenie.
            Speszona takim widokiem, czym prędzej przeniosłam wzrok na pierwszą lepszą rzecz znajdującą się w pobliżu, czyli szafę zajmującą prawie całą boczną ścianę. Tymczasem chłopak zarejestrował moje przybycie i nie kończąc poprzedniej czynności, czyli układania wypranych ubrań, zlustrował mnie, przybierając na usta złośliwy uśmiech. Czując na sobie przeszywający mnie wzrok bruneta, przemierzyłam bezszelestnie kilka metrów pomieszczenia, docierając do swojego plecaka, który leżał na podłodze pomiędzy wcześniej wspomnianą szafą a łóżkiem.
            - Ładna piżamka – powiedział nagle Louis, naturalnie w zgryźliwy sposób. Odwróciłam się w jego stronę i zaciskając usta w cienką linię odparłam z przekąsem krótkie „Dziękuję”, po czym zajęłam się porządkowaniem swoich ciuchów. W pokoju zapadła grobowa cisza, a mój dobry nastrój błyskawicznie uleciał ku górze i wyparował na stałe. Oboje, odwróceni do siebie plecami, zajmowaliśmy się własnymi sprawami, zachowując się jakby to drugie nie istniało, choć doskonale zdawaliśmy sobie sprawę ze swojej obecności. Mogłabym się założyć o ucięcie palców i niemożność dalszego pisania, że tak samo, jak ja nie mógł znieść myśli, że lada moment będziemy dzielić przestrzeń mniejszą niż pięć metrów kwadratowych*. Nikt przecież nie kazał nam ze sobą rozmawiać, równie dobrze mogliśmy przejść przez ten dramat w milczeniu, ale... Chyba oboje nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy zebrali się na aż tak ogromną powściągliwość, co w pełni zrozumiałam, gdy chłopak „skomplementował” moje spodnie od piżamy w choinki i gwiazdorki.
            To oczywiste, że nadal miałam mu za złe jego wybryk z herbatą. Ta akcja zakorzeniła się we mnie bardzo głęboko z racji, że była jego najpodlejszym „dziełem”. Miałam straszną ochotę powiedzieć mu co o tym myślałam, lecz bałam się, że dodam mu tym jeszcze więcej satysfakcji zamiast nakierować go na to, że ewidentnie przesadził.
            Zamknęłam plecak na zatrzask i kładąc swój telefon na nocnej szafce, nieśmiałym ruchem wsunęłam się pod kołdrę. Położyłam się powoli na plecach, podciągając nakrycie prawie że pod samą szyję i zestresowana od stóp do głów, zaczęłam gapić się na kąt, gdzie ściana spotyka się z sufitem. Niespełna minutę później, po zakończeniu wieczornych porządków, Louis zgasił światło, a cały pokój zalał się czernią. Minęło trochę czasu zanim moje oczy przystosowały się do panującej wokół ciemności i dzięki nikłemu światłu ulicznej latarni, wpadającemu do środka przez okno znów mogłam oddać się w pełni podziwianiu sufitu.
            Materac zapadł się minimalnie pod ciężarem ciała chłopaka, a moje ramiona dotknął powiew chłodnego wiatru powstałego na skutek gwałtownego uniesienia kołdry. Tomlinson położył się na lewym boku, rzecz jasna plecami do mnie, lecz zanim odnalazł idealną pozę, kręcił się po swojej części łóżka jakby miał w dupie owsiki, robiąc przy tym jeszcze więcej wiatru. Kompletnie się niczym nie krępował, kiedy ja na jego miejscu - nawet jeśli byłby to mój pokój - nie potrafiłabym się tak wyluzować w jego towarzystwie.
            Nagle brunet pociągnął mocniej za kołdrę, choć w gruncie rzeczy nie wyglądało to na zamierzony zabieg, nie mniej jednak odkrył mnie w jednej czwartej, a ja nie odczekując ani chwili, zrobiłam to samo, żeby z powrotem zakryć wystawioną na pastwę losu część swojego ciała. A on dalej swoje, tym razem ewidentnie z premedytacją. I ja też. I on. I znów ja.
            - Przysuń się to przykryjesz się cała – wycedził nagle niezadowolony, a mi serce mocniej zabiło. Gdybym nie wiedziała jak bardzo mnie nie lubił, potraktowałabym to jako niemoralną propozycję, natomiast w świetle aktualnych okoliczności przymrużyłam oczy gotowa do boju.
            - Sam się przysuń – odburknęłam równie zaczepnie i dobitnie, co on. Nie odpowiedział nic, ale zaskakując mnie, przestał walczyć o przykrycie.
            Przez kolejne kilka długich minut, ponownie wpatrywałam się w sufit, nie mając nic lepszego do roboty. Sen nie chciał przyjść ze względu na to, że wewnątrz biłam się z myślami, które w końcu zaczęły się mnożyć w tak zaskakującym tempie, że ostatecznie straciłam nad nimi panowanie i przerywając martwą ciszę, powiedziałam oskarżycielsko:
            - W czym tkwi twój problem?
            Wiedziałam, że nie śpi. Pamiętałam z ostatniej wizyty tutaj, że bardzo głośno chrapał, a teraz był cichutko jak myszka.
            - Nie mam żadnych problemów, a nawet jeśli bym miał, na pewno nie podzieliłbym się nimi z osobą, którą widzę po raz trzeci na oczy – odparł jednym ciągiem, a głos nie załamał mu się ani na ułamek sekundy. Na wszystko miał odpowiedź, a w wypadku, gdy od razu nie otwierał buzi, żeby się odgryźć, błyskotliwa riposta przychodziła mu w mgnieniu oka. Momentami mnie to frustrowało, ale jeśli miałam być szczera, musiałam przyznać, że podziwiałam go za to i jednocześnie zazdrościłam mu tej zdolności. W głębi duszy byłam świadoma, że właśnie dzięki temu zawsze był kilka kroków przede mną.
            - Zastanawia mnie zatem fakt, dlaczego wkładasz tak wiele starań w uprzykrzanie życia osobie, którą widzisz po raz trzeci na oczy – wypaliłam bez zastanowienia, akcentując mocniej końcówkę zdania, ale na tyle ostrożnie, żeby nie zabrzmieć zbyt zawistnie.
            Louis prychnął, przez co poczułam się zlekceważona i lekko upokorzona.
            - Uprzykrzanie życia? - powtórzył jakby rozbawiony, choć śmiało mogłam orzec, że udawał ów rozbawienie, aby podkreślić swoją protekcjonalną postawę i wyższość intelektualną.
            - Możliwe, że powinnam była użyć innego określenia do opisania wlania mi octu do herbaty – przyznałam bez ogródek, zarazem zaczynając temat, który po prostu musiałam poruszyć.
            - Myślę, że powinnaś się głowić nad swoją książką, a nie nad takimi bzdurami – odpowiedział po niedługiej przerwie równie pewny siebie, co wcześniej. Nie miałam pojęcia do czego zmierzał określając ten incydent mianem „bzdury”. Skoro było to dla niego głupstwo, dlaczego sam się go dopuścił, co więcej dlaczego czerpał z tego rozrywkę i jakieś nieokreślone zadowolenie? To było co najmniej nielogiczne.
            - Próbuję tylko zrozumieć czemu zachowujesz się wobec mnie w taki sposób od samego początku, skoro nawet się nie znamy. - Zdobyłam się na odwagę i szczerze powiedziałam co leżało mi na sercu od tak dawna, przy czym denerwowałam się prawie tak mocno, jak przed pamiętnym obiadem u Harry'ego. Ponadto zabrzmiałam nieco łagodniej niż na początku, co mnie na chwilę zgubiło.
            - Czasami nie jesteśmy w stanie zrozumieć wszystkiego, co byśmy chcieli – skwitował mnie czysto filozoficznym zdaniem, rodem z książek Paulo Coelho, a moja irytacja powróciła jak za pstryknięciem palcami.
            - Aha – oburzyłam się i w przypływie emocji podniosłam się do pozycji siedzącej, po czym spoglądając na okryte pościelą plecy Tomlinsona i jego rozczochraną czuprynę, kontynuowałam - W takim razie mam dalej tolerować twoje bezczelne zagrywki i już nigdy więcej nie próbować wyjaśniać z tobą czegokolwiek? Wybacz, ale to najzwyczajniej śmieszne. Jeśli z jakichś nieznanych mi powodów za mną nie przepadasz, nie możesz po prostu mnie ignorować? Nie wchodźmy sobie w drogę, przestańmy podnosić sobie nawzajem ciśnienie i wszystko jakoś się ułoży. Czy to takie trudne? – zapytałam, wątpiąc w to, że do niego trafię, mimo to wydawało mi się, że moja propozycja była całkiem roztropna.
            - A kto powiedział, że podnosisz mi ciśnienie? - zapytał ze stoickim spokojem w głosie i ani drgnął, zapewne domyślając się, że skoro się podniosłam, patrzę na niego z wyrzutem.
            Zagotowało się we mnie jak nigdy wcześniej podczas starcia z nim. Wciągnęłam powietrze, wypełniając nim płuca aż po same brzegi i z trudem je opróżniłam, próbując się uspokoić. Trafił we mnie z impetem, wyprowadził z równowagi w mistrzowski sposób.
            - Wiesz co? - sarknęłam podjudzona do granic możliwości. Na usta cisnęła mi się masa przekleństw, ale do samego końca zachowałam zimną krew i nie pozwoliłam ani jednemu wpleść się zgrabnie między moje słowa, by dodać dosadności moim wypowiedziom. - Masz dwadzieścia dwa lata i nie dość, że bawisz się w takie infantylne rzeczy, to na domiar złego nie potrafisz być na tyle dojrzały, żeby uczciwie ze mną porozmawiać o tym, co się między nami dzieje, kiedy to JA zdobywam się na odwagę, aby mimo tego niezrozumiałego dystansu i niedorzecznej sytuacji rozwiązać problem, który notabene powstał przez ciebie. Gratuluję, Louis, osiągnąłeś szczyt ambicji śpiewając w tym wieku w boysbandzie piosenki o rzeczach, w które ani trochę nie wierzysz, otwarcie i bezpodstawnie traktując w lekceważący sposób ludzi, których nie znasz i de facto zniżając się do poziomu ludzi, którymi gardzisz. I nie mówię tutaj o sobie, bo śmiem twierdzić, że twoja postawa wobec mnie nie przeszła JESZCZE w pogardę. Nie mam zielonego pojęcia co stoi za twoim podejściem do większości ludzi, dlaczego oceniasz ich tak pochopnie, nie starając się ich poznać, ale szczerze ci współczuję i przestrzegam, że jeśli nie zmienisz swojego nastawienia do świata, to zrazisz do siebie nie tylko znajomych, ale też fanów i swoich bliskich. - zakończyłam swój niewielki monolog, czując jak uchodzi ze mnie cała frustracja, jaką w sobie stłumiłam tamtego dnia. Oddychałam ciężej niż przedtem i czułam jak krew pulsuje mi w żyłach od nagłego skoku adrenaliny i nerwów. Wyrzuciłam z siebie wszystko, co miałam mu do zarzucenia, najskrytsze myśli dotyczące jego osoby, którymi nie podzieliłam się z nikim, nawet z Minnie. Nie często miałam w sobie tyle siły, aby odważyć się na takie uzewnętrznianie i dawanie upustu swoim emocjom. Ostatnim razem zdarzyło mi się to podczas kłótni z Harrym, kiedy wyjaśnialiśmy sobie nieporozumienie sprzed lat, choć w tamtym przypadku dla odmiany oboje mieliśmy dobre intencje i oboje chcieliśmy rozwikłać problem, tutaj natomiast chęci były najwyraźniej jednostronne i to także bolało. Louis nie był dla mnie nie wiadomo jak ważny, abym się tym mocno przejmowała, mimo to traktowałam ten moment szczerości w stu procentach poważnie i zależało mi na tym, aby chłopak docenił to ile sprzeczności w sobie zwalczyłam, aby ośmielić się do takiego czynu. Niestety. Moje posunięcie w istocie było ogromnym ryzykiem bowiem kiedy wydusiłam z siebie absolutnie wszystko, co do joty i nie miałam już niczego w zanadrzu, spadło na mnie równie ostre gradobicie, jakie ja zrzuciłam na chłopaka.
            Louis podciągnął się na swoich umięśnionych ramionach i usiadł bokiem na skraju łóżka tak, aby być ze mną twarzą w twarz. Cyniczny uśmiech zniknął z jego twarzy, zaś na jego miejsce wskoczyło niebywałe skupienie i potężna determinacja.
            - Z całym szacunkiem, moja droga, ale nie wydaje mi się, żebyś była odpowiednią osobą do definiowania moich zachowań i określania mojego charakteru. To, że jesteś marnym substytutem pisarki nie oznacza, że posiadasz świetne zdolności do tworzenia profilów psychologicznych innych ludzi, a już z całą pewnością nie potrafisz poprawnie odczytać moich postępowań, więc twoja jakże dogłębna analiza, która zapewne wydała ci się być strzałem w dziesiątkę jest niczym innym, jak stratą twojego – jak mniemam – cennego czasu. Pozwolę sobie BEZCZELNIE kontynuować – agresywnie zaakcentował przedostatnie słowo, a ja zapadłam się w materac i zastygłam w bezruchu, wystraszona jego kontratakiem. Ani mi się śniło przerwać w trakcie. Zarówno ze strachu, jak i z powodu kompletnej pustki, jaka wypełniła wówczas mój umysł. - Sądzisz, że używanie wysublimowanego słownictwa od czasu do czasu i fakt, że jesteś w trakcie pracy nad swoją pierwszą powieścią czyni z ciebie nie wiadomo jak elokwentną i inteligentną osobę? Przykro mi, że muszę cię rozczarować, ale te dwa czynniki nie składają się na IQ powyżej przeciętnej, a fakt, że czasem uda ci się, prawdopodobnie przypadkiem wpaść na coś błyskotliwego także nie potwierdza twojej inteligencji, w którą osobiście, OTWARCIE I RÓWNIE BEZCZELNIE wątpię. Pewnych przyzwyczajeń nie da się zamaskować wyszukanymi wypowiedziami wtrącanymi od święta, bo nawet one nie pomogą zatrzeć śladów po żenujących zdaniach wypowiedzianych w przeszłości i czynach gorszych niż te moje, całe „infantylne zagrywki”, o których raczyłaś wspomnieć. Lepiej skup się w pełni na swojej książce, a nie na rzeczach, których nie jesteś w stanie rozwiązać, bo jak głosi stara legenda, lepiej jedną rzecz zrobić od początku do końca skrupulatnie i rzetelnie, odnosząc sukces, niż rozbabrać kilka naraz i nic z tego nie mieć. I faktycznie, nie podejmuj już nigdy więcej prób rozmawiania ze mną na temat mojego zachowania wobec ciebie, bo donikąd cię to nie doprowadzi, zupełnie jak ta dyskusja, którą mam zamiar teraz zakończyć i „chowając honor do kieszeni i płaszcząc się przed tobą”, poprosić, abyś się już więcej nie odezwała.
            Brunet spojrzał na mnie gniewnie, a jego oczy błyszczały wrogością i odbitym światłem latarni. Jego klatka piersiowa unosiła się szybko i równie szybko opadała, dając mi tym do zrozumienia, że i jego nerwy zostały zszargane tak samo mocno, co moje i jednak ja też podnosiłam mu ciśnienie. Ten chłopak naprawdę mnie nienawidził, a najlepszym tego elementem było to, że wciąż nie wiedziałam dlaczego. Sam zaznaczył, że widzieliśmy się dopiero po raz trzeci w życiu, skąd wziął jakiekolwiek podstawy do tej wygórowanej nienawiści?!
            - A co ty możesz wiedzieć o mojej przeszłości, skoro znamy się zaledwie dwa miesiące, widzieliśmy się trzy raz w życiu i nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy? - wybuchłam niemalże natychmiastowo, ignorując jego jakże łagodną „prośbę” o nie drążenie tematu. - Tak samo, jak twoim zdaniem ja nie mam prawa do charakteryzowania twojej osoby, tak samo ty nie masz prawa ani do nazywania mnie głupią, ani do nieuzasadnionego wątpienia w moje zdolności pisarskie bez zaznajamiania się z choćby jednym z moich tekstów autorskich, ani sugerowania mi co mam obrać aktualnie za priorytet i na czym się skupiać, a już tym bardziej do zakazania mi w niekonwencjonalnie grzeczny sposób odniesienia się do twojej poprzedniej wypowiedzi. Musiałbyś mi zaszyć usta, aby mnie powstrzymać od skomentowania twojego pseudo inteligentnego wywodu na mój temat.
            Oboje z całych sił pragnęliśmy udowodnić sobie nawzajem swój wysoki poziom intelektualny, przez co wyszliśmy na wymądrzających się ignorantów. Nie byłam tak zarozumiałą osobą, na jaką się wykreowałam podczas tej dyskusji, nie miałam w sobie także tyle pewności siebie, ile ze mnie emanowało podczas wypluwania napastliwie tych wszystkich prowokujących słów. Kierowały mną gniew, irytacja i wiele innych negatywnych emocji wzbudzonych we mnie wskutek wysłuchania tylu oszczerstw rzuconych pod moim adresem.
            - Przypuszczałem, że nie pozostawisz tego bez komentarza, mimo to łudziłem się, że przynajmniej powiesz nieco mniej i oszczędzisz moje biedne uszy. - Louis wyraźnie powrócił na starą drogę walki, znów przybierając swoją ulubioną postawę i wyniszczając moje nerwy wyjątkowo irytującą mimiką twarzy. - A co do twojej przeszłości to wiem więcej niż ci się może wydawać.
            - W takim razie gratuluję świetnej metody i źródła budowania sobie portretu nieznajomej ci osoby. Sugerowanie się przeszłością człowieka i budowanie na jej podstawie swojego stosunku do niego jest doprawdy znakomitym wyjściem. Sprawdzonym i skutecznym – zauważyłam trafnie, nie chcąc schodzić z tonu, a nawet i nie potrafiąc tego zrobić ze względu na burzę emocjonalną rozgrywającą się wewnątrz mnie.
            Tomlinson pokręcił głową jakby z niedowierzaniem, zaśmiewając się delikatnie pod nosem, zbijając mnie tym gestem z pantałyku. Czyżbym nie dostrzegła między wierszami jego wypowiedzi ukrytych aluzji, przez co teraz dałam mu pretekst do swobodnego wyśmiania mnie?
            Nagle drzwi do sypialni się otworzyły, światło gwałtownie rozjaśniło pomieszczenie, drażniąc nasze oczy, dlatego też oboje mimochodem je przymknęliśmy, aby chronić się od raptownego ataku jasnej poświaty. W drzwiach dostrzegłam lekko zmartwionego Harry'ego, a za nim Milesa, którego wyraz twarzy w dużej mierze przypominał twarz Stylesa.
            - Co tu się dzieje? - zapytał niepewnie chłopak, a ja zaskoczona jego nagłym pojawieniem się, nie potrafiłam dobrać słów, aby wyjaśnić mu jak zrodziły się te krzyki, które go do nas zwabiły.
            Louis na pierwszy rzut oka wyglądał jakby stracił cierpliwość. Zirytowany zaistniałą sytuacją, zacisnął usta tak mocno, że omal nie było ich wcale widać zważywszy na to, że jego wargi i tak były cienkie, a usta same w sobie małe. Podniósł głowę i po raz pierwszy w mojej obecności obdarzył Harry'ego ironicznym spojrzeniem ociekającym w fałsz, jakby chciał mu niewerbalnie przekazać, żeby się od niego odczepił, tyle że to słowo było zdecydowanie zbyt łagodne, aby opisać żądanie Tomlinsona.
            Uniósł w końcu brwi ku górze, przybierając pobłażliwą minę i powiedział:
            - Rozmawiamy sobie z Nancy.
            Zarówno po mojej reakcji na jego odpowiedź, jak i po krzykach mających miejsce w tym pokoju jeszcze przed minutą, Harry od razu pojął, że coś jest nie tak.
            - Stary, darliście się głośniej niż najbardziej wyuzdane aktorki w pornosach – skrzywił się, jasno widząc, że przyjaciel skłamał mu prosto w oczy, a zarazem domyślając się, że zanim zawitał w pokoju współlokatora działo się tu źle, mimo to starał się zachować w miarę normalną atmosferę, stosując niewybredny żart, na który tylko Miles się zaśmiał.
            - Nancy po prostu zbyt ochoczo broniła swoich racji – drążył Louis, powoli odzyskując swoje opanowanie.
            - Przestań sobie pogrywać – warknęłam w jego stronę całkiem poważnie, lecz niezbyt głośno. Odrzuciłam kołdrę na bok zamaszystym ruchem, wstałam, złapałam swój telefon, plecak i ruszyłam w stronę wyjścia z tej toksycznej komory przesączonej cynizmem.
            - I na co te nerwy, kochana? - rzucił do mnie na odchodne, a ja zatrzymałam się w połowie drogi, aby zwrócić się w jego stronę po raz ostatni tamtej nocy i wydusiłam z siebie napęczniałe od złości:
            - Pierdol się, Louis.
            Wyminęłam w drzwiach zszokowanego Harry'ego i równie osłupiałego Charliego, kierując się do jedynego pomieszczenia w tym domu, które byłam pewna, że będzie puste – do pokoju gościnnego.









 
„(...) przestrzeń mniejszą niż pięć metrów kwadratowych”* - Tyle mniej więcej miało łóżko Louisa. Mogłoby się wydawać, że to dużo, ale w istocie to naprawdę niewiele :D


_____________________________________________
             Po raz pierwszy od bardzo dawna na tym blogu rozdział pojawił się nie z opóźnieniem, a z wyprzedzeniem! :D Powiem Wam szczerze (jak Nancy Louisowi), że początkowo scena w pokoju Lou miała wyglądać nieco łagodniej, ale po potoku słów Nancy zmieniłam zdanie. Musiałam nieco skupić się na tym wątku, ale naprawdę OBIECUJĘ, że w następnym rozdziale będziecie rzygać Harrym, bo będzie go aż za dużo :D Co sądzicie o tym, co się właśnie stało? To jeden z najważniejszych momentów, jeśli przeczytaliście, napiszcie co o tym sądzicie! :o             Całuski, Meadow



PRZYPOMINAM O ZAKŁADCE INFORMOWANI

THE HESITATE POJAWIŁO SIĘ W KOŃCU NA WATTPADZIE. ZAPRASZAM!







23 komentarze:

  1. Kurdeczka!! Ten tozdział jest świetny! A sama kłótnia z Louis'em baardzo emocjonująca xx czytając ich "wymianę zdań" podnosiło mi się ciśnienie! Świetnie to opisałaś x

    OdpowiedzUsuń
  2. To się porobiło! Kurczę, ledwie co przeczytałam ostatni rozdział, a Ty już dodałaś kolejny :D Myślałam, że każesz nam czekać aż do Sylwestra, a tu proszę XDD Co do rozdziału, to nie spodziewałam się absolutnie takiej kolejności wydarzeń ;o Ogolnie, to.stawiałam na.to,.ze.Nancy będzie spała z Harrym, chociaż wzięłam pod uwagę opcję, że.tak łatwo nie będzie, haha :D I to .jest takie zajebiste, że przedłużasz ciągle TĘ CHWILĘ xdd A z drugiej strony to naprawdę staje się irytujące!! No bo ile można xdd Nigdy nie wiem, czego mogę się spodziewać, haha. I jeszcze jest kwestia Liama, cholerka ;/ I kurde, co miał Louis na myśli, mówiąc Nancy, że błędnie interpretuje jego zachowanie?! Jeden rozdział, a tyle pytań ;/ A.na domiar złego moje analizy sa zazwyczaj błędne, wiec oszczędzę sobie tworzenia daremnych teorii spiskowych XD Ach i to wejście groźnego Harrego, niczym wejście smoka! Dlaczego nie opisałaś chwili, w której patrzy z uczuciem na Nancy i daje w.mordę Louisowi? Toć wiadomka, że.miałaś to w.planach.. ;/ Ale dobra, poczekamy jeszcze XDD I zachowanie Charliego, beka z Minnie, hahaha naiwniaczka XD Ale.najbardziej rozłożyły mnie na łopatki owsiki w dupie Lou haha XDDDD Śmiałam się jak głupia przez parę minut:D Fenomenalnie spisujesz się w roli narratora! A dialogi to istne arcydzieło! :D I mówiłam poważnie, kiedy napisałam Ci, że czekam na książkę!! :D Dobra, swoje napisałam, może Cię nawet dowartościowałam, ale mam jtr maturkę z historii </3, więc wypadaloby.coś sobie powtórzyć:< Widzimy się w Mikołajki!! :D

    @beziimienna

    ps. wyślij mi życie w Candy Crush :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HAHAHAHAHHA, zara wejde na fejsa to Ci wysle to zycie xD Tak czytam Twoj komentarz i chwilami mialam wrazeniw jakbym sama sobie skomentowala XD Dzieki bardzo za mule slowka, hehe. W sobe pijema !!

      Usuń
  3. Osobiście błam pewna, ze Nancy wyląduje z Lou w łóżku i po prostu ten się z nią jakoś mega podroczy a cala akcja odbędzie się tak naprawdę następnej nocy, tego wszystkiego się w ogóle nie spodziewałam. Ostra wymiana zdań ale była potrzebna. Każde z nich ulżyło sobie w jakiś sposób i powiedziało co im leży na sercu.
    Z każdym rozdziałem zastanawiam się co on do niej ma. Najpierw była zazdrość o przyjacieła (Lou gejem), potem pomeślałam, że on po prostu w taki sposób się do niej przystawia a teraz wydaje mi się, ze tu chodzi o książkę. Może on myśli, że Nancy chce się wypromować na Harrym jako początkującą pisarka. Tylko Tomo ma odpowiedź tam w swojej głowie. Przez całą te historie męczy mnie również nie odparte wrażenie, że on chce ją ochronić. Wiem to może głupie ale wydaje mi się, że Harry ma złe intencje wobec Nancy. To takie tylko moje przeczucia ale coś mi się kojarzy z samego poczatku. Czas pokaże jak to wszystko się skończy.
    Nadal wierze, ze Lou ma dobre intencje mimo wszystko:)
    PS: Sorka za błędy :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dziekuje za podzielenie sie ze mna swoimi podejrzeniami!! :D Powiem szczerze, ze jedna rzecza mnie baaaardzo mile zaskoczylas. W kazdej z Twoich opinii kryje sie czastka prawdy, ale na wszelki wypadek w razie jakichkolwiek pytan chcialabym wszem i wobec oznajmic, ze nie ma tu zadnego LARRYEGO :D + Sama siebie zdziwilam, ze dodalam tak szybko xD

    Jeszcze raz dziekuje i nie ma co przepraszac za bledy :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zobaczyłam nowy rozdział, byłam taka zaskoczona i taka... szczęśliwa <3 Niespodziewanie szybko go dodałaś i liczę, że następnego czeka ten sam los, gdyż, jak wiadomo, ucinanie w takim momencie to zbrodnie przeciwko moim nocom, które teraz będą nieprzespane!
    Wymiana zdań Louisa i Nancy była świetna i dała mi sporo do myślenia :D Pojawiło się kilka hipotez- na początku, jak osoba powyżej, myślałam, że Lou jest zazdrosny o Harrego, chociażby w kontekście przyjaciela. Ale teraz wydaje mi się, że ma jakiś uraz do Nance spowodowany dowiedzeniem się czegoś o jej przeszłości... Często też wyskakuje z tą książką, co jest troszkę podejrzane :O Już raz wspomniana Andzia dała mi też zupełnie inny pogląd na tę sprawę- czy Louis próbuje chronić Nancy przed Harrym? W ostatnim czasie kompletnie zapomniałam o tej złowieszczej zapowiedzi, a raczej zapytaniu, czy intencje Harrego są na pewno czyste? Nie przychodzi mi jednak do głowy żaden pomysł, czego on mógłby od niej chcieć... I jest też postacią, którą bardzo lubię, więc naprawdę byłabym w szoku, gdyby okazał się jakimś gnojem. W każdym bądź razie, ta hipoteza wydaje mi się mało prawdopodobna (jeśli Harry byłby dupkiem, inni chyba też by go nie lubili?? :O Chociażby taki Louis ).
    Umm. Miałam tyle rzeczy do napisania, ale jestem w stanie umierającym ( ach te szkolne dyskoteki, wszystko mnie boli xd ), więc sądzę, że wystarczy ten oto komentarz :D Życzę Ci wiele, wiele weny ( swoją drogą ten rozdział wyjątkowo mi się podobał pod każdym względem- też tym czysto gramatyczno-stylistycznym) ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzieki bardzo zarowno za komentarz, hak i za wene, bo ona na pewno sie przyda :D ! Ciesze sie, ze caly czas tu ze mna jestes. Doceniam to strasznie :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam jedna drobna uwage. Nie powinno sie mowic dwutysięczny czternasty rok. Tak możemy mówić przy latach 1000, 2000 etc. Przy 2014 mówimy dwatysiące czternasty rok. Wiem taka pierdolała, ale to blad i chcialam cię uśeiadomić, do tego mnie denerwuje xd ALE ROZDZIAK ŚWIETNY AND I CANT WAIT JDNDNSKKAKWIWI

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ja Cię kocham! Twoje rozdziały (na obu blogach) są cudowne, pełne wigoru i wzbogaconego słownictwa - a ja jestem ogromną fanką takich też opowiadań, szkoda, że sama nie potrafię tak pisać! Jejku, życzę weny i dalszego rozwijania akcji! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mysle ze Louis jest gejem i jest zakochany w Harrym. Widzi w Nancy przeciwniczke. Moze wie ze Harry jest hetero i nie ma u niego sznans? Idk ale oto i jest myslenie Larry Shipper;]
    Mimo wszystko Hancy <3 / Sinner z komorki. Jutro skomentuje cale opowiadanie bo wreszcie mam na to czas. Tak. Wiem. Nie wiesz kim jestem. Jestem Twoja cicha czytelnicka od dluzszego czasu XX

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mam za bardzo czasu napisać Ci pięknego, długiego komentarza, bo jest 5:20 rano, ale... DWA TYSIĄCE DWUNASTEGO roku, bo przecież nie tysięcznego dwunastego, więc skąd ten dwutysięczny?

    To tyle jako grammar nazi po prostu muuusiaaaałam Ci napisać, teraz mogę z czystym sumieniem iść spać xD

    I tak Cię kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Wcale się nie dziwię Minnie, że niemal od razu po przyjeździe do miejsca ich tymczasowego pobytu postanowiła ruszyć na podbój miasta w towarzystwie przyjaciółki. Mogę się założyć, że mnie też żadna siła nie utrzymałabym na dupie, gdyby wreszcie do mnie dotarło, że znajduję się w Londynie. Dżizas, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się to miasto zobaczyć, choć na chwilę.
    Chciałam bardzo, naprawdę miałam szczere chęci, by jakoś skomentować ten pomysł z losowaniem sobie pary do spania, niestety... zabrakło mi słów. Naprawdę. Nie rozumiem, czy w mózgu wszystkich trzech pozamykały się każde pojedyncze drzwi, uniemożliwiają szarym komórkom swobodną pracę? Przecież ten ich cały plan (chociaż chyba wykluczam z niego Louisa, pewnie był zajęty kręceniem nosem tak bardzo, że nie zdążył zaprotestować, kiedy Harry i Charlie dali sobie po piątce, zachwyceni własną kreatywnością) był jak krowie z... gardła wyjęty. Rzucanie kostką? Serio??? Przy wiedzy, że Charlie i Minnie są razem, a Nancy i Louis, łagodnie mówiąc, nie przepadają za sobą? Nance to chyba też na pewien czas zmroziło, bo ja na samym początku wyrwałabym się przed szereg z tekstem, że będę spała sama, obojętnie gdzie, każdy kawałek podłogi się nada. A ta po prostu stała i pozwalała, żeby taka mała rzecz decydowała o jej losie. Dobra, może wyolbrzymiam, w końcu chodziło tylko o dzielenie z kimś przestrzeni (bardzo bliskiej przestrzeni) w celu przetrwania nocy, tak czy siak nie pozwoliłabym się wciągnąć w coś takiego: albo strzeliłabym jednemu i drugiemu w twarz, żeby się opamiętali, albo oddałabym sprawę walkowerem.
    Miałam taką małą, malutką nadzieję, że może Nancy wylosuje Harry'ego, ewentualnie on ją. Wiem, to byłoby na wskroś naiwne i naciągane, ale za marzenia się nie każe, prawda? Niestety Hazz odpadł na samym początku, trafiając do Charliego, swojego wspólnika w łóżkowej zbrodni (omg, jak to brzmi). Wtedy nabrałam już całkowitej pewności, że Nance ściga jakiś drobny pech, skoro wylądowała prosto w łóżku Tomlinsona (jezuz maria, no nie da się w tym komentarzu uniknąć dwuznacznych wyrażeń). W zasadzie bardzo mnie zdziwiło, że Lou skomentował całą sprawę pojedynczym prychnięciem i nie próbowało oponować. Spodziewałam się krzyków, utyskiwań, zgrzytania zębów, a wreszcie wyraźnego zaznaczenia, że wynosi się na podłogę, byleby nie dzielić kołdry z Nancy, tymczasem ten tak jakby się z tym pogodził? WTF? Nie ogarniam tego człowieka.
    Cóż... Można było przypuszczać, że po zamknięciu dwóch takich osób sam na sam w jednym pomieszczeniu nie skończy się to zbyt spokojnie. Ogólnie bardzo podobał mi się ten fragment, w którym Nancy suszy włosy, generalnie przygotowuje się do snu. Tak dobrze oddałaś jej emocje, że zdecydowanie mi się udzieliły, mało tego, potrafiłam doskonale postawić się w jej sytuacji. Wiem na przykład, że ja osobiście srałabym w gacie - sorki za słownictwo - na myśl o spaniu u boku Louisa. I nie, nie mówię to jako fanka, która pewnie udusiłaby się z braku powietrza, bo bałaby się oddychać, wiedząc, że tuż obok leży ktoś taki. Wystarczy, że wyobraziłam sobie wspólną noc z kimś, z kim mam wyraźnie na pieńku. Chyba każdy z nas ma kogoś takiego. Mimo wszystko podziwiam Nancy, że zrobiła co miała, po czym całkiem śmiało poszła do pokoju Tomlinsona. Nie liczę tych drobnych przystanków, które wyszły po prostu z przypadku, aniżeli chęci opóźnienia sądnej chwili chociaż o kilka sekund. Wydaje mi się, że ja na jej miejscu brałabym prysznic po kilka razy, byleby tylko dać sobie trochę więcej czasu, a ostatecznie położyłabym się w wannie czy na dywaniku w łazience; nie byłabym w stanie pójść tam, wleźć pod kołdrę i czekać, aż Louis zrobi to samo. A ona, niewzruszona uwagą o piżamie (kocham takie słodkie piżamki i Tommo może się wypchać tymi swoimi obcisłymi bokserkami) tak po prostu postanowiła zacisnąć zęby. Oczywiście nosiła się z zamiarem wypytania go o powody antypatii, którą regularnie jej okazywał, co też nie jest niczym zaskakującym. Dziewczyna miała święte prawo łamać sobie głową nad tymi negatywnymi uczuciami, które bił od Louisa od chwili, gdy się poznali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama wiele razy - tu WTFx2 - zastanawiałam się, o co mu tak naprawdę chodzi. Jestem osobą, którą wprost DO SZAŁU doprowadza, kiedy ktoś z góry wydaje o kimś osąd i nie zadaje sobie nawet najmniejszego trudu, by z nim/nią porozmawiać, lepiej poznać, wyciągnąć własne wnioski. Owszem, sama nie jestem święta i zdarza mi się w duchu podsumować kogoś za sam wygląd (hipokrytka ze mnie, nie ma co), ale nigdy tego jawnie tej osobie nie okazuję, czekam, aż pootwieramy do siebie dzioby kilka razy, a dopiero później utrwalam swoje stanowisko. Niestety Louis obrał wręcz odwrotną taktykę, co nieźle mnie wkurzyło, bo wybuchu Nancy nie trzeba w ogóle tłumaczyć: chciała wreszcie się dowiedzieć, na czym stoi, więc logiczne, że pękła i zadała to jedno, istotne pytanie. Sprawa mogłaby się skończyć całkiem łagodnie, gdyby Tomlinson nie zrobił paru istotnych rzeczy jak rżnięcie głupia i sarkastyczne żarciki, które naprawdę były poniżej jakiegokolwiek poziomu. W tym momencie po raz kolejny chylę czoła przed Nancy, która jakimś cudem opanowała słownictwo i umiała mu wygarnąć w ładnych, składnych słowach (ja jak się wkurzę to klnę co drugie słowo i język mi się plącze jeszcze bardziej niż normalnie). Miałam nadzieję, na jakąś cudowną przemianę, milczenie, poddanie się, cokolwiek, ale nie, szanowny Pan Louis Mam Wszystko W Swojej Zgrabnej Dupie Bo Mogę postanowił odpowiedzieć atakiem na atak. WTFx3. Sposób, w jaki jej odpowiedział, przekroczył granice wszelkiej normy. JAKIM KUŹWA PRAWEM WYPOWIADA SIĘ O JEJ INTELIGENCJI CZY UMIEJĘTNOŚCIACH PISARSKICH, SKORO, JAK SAMA ZRESZTĄ NANCE STWIERDZIŁA, GÓWNO WIE NA TEN TEMAT??? Dobra, ona może też pospieszyła się z jego oceną, ale czy nie dał jej podstaw do tego? No jasne, że dał! "A co do twojej przeszłości wiem więcej niż może się wydawać" WTFx4? Pewnie, stary. Wyciągaj jakieś stare brudy, które pewnie i tak jakoś subiektywnie, po chamsku zrozumiałeś i przez to traktuj Nancy jak śmiecia. JAKI ON BYŁ KURWA BEZCZELNY. O ile kocham prawdziwego Louisa, o tyle ten jest tak zapatrzony we własny nos, że aż mi ręce opadają (żeby chociaż). Tak swoją drogą, skoro już był na tyle miły, by powołać się na przeszłość, to zastanawiam się, o co mu chodzi. Czyżby Harry w trakcie, kiedy nie utrzymywał kontaktów z Nancy, opowiedział mu o to i owo? Może Hazz w złości też rzucił kilka nieprzyjemnych słów, co zakodowało się w tym pozornie pustym łbie Louisa? Tylko do takiego wniosku potrafię dotrzeć. W każdym razie cieszę się, że pojawili się Harry i Charlie, zwabieni krzykami, bo to by się mogło źle skończyć. Styles powinien jak najszybciej pogadać ze swoim kumplem, żeby dał spokój tej biednej dziewczynie. Nie musi jej lubić, ale mógłby ją przynajmniej ignorować, jak sama zaproponowała. Po co zatruwać sobie życie jak jakieś przedszkolaki. Plus: ostatnie słowa Nancy z tego rozdziału zajebiście oddają cały mój stosunek do tego, jaki cyrk odwalił Tomlinson. To mój ulubiony cytat.
      Ogólnie rzecz biorąc cieszę się, że ten rozdział jest właśnie taki - jasne, czekam niecierpliwie na wątek Nancy-Harry, ale bardzo mi się podoba, że rozwijasz też inne wątki, a nie koncentrujesz się tylko na jednym, cały czas pamiętasz o innych elementach fabuły i to jest super :D A poza tym czyta się świetnie.
      Czekam na kolejny rozdział, więc życzę weny i czasu <33

      Usuń
  12. Postanowiłam napisać komentarz na Hezi, ale życie okazuje się być okrutne i smętne, więc musiały minąć trzy kolejki Whisky bym się za to zabrała. Tak naprawdę jest temu wina moja leniwa dupa, ale nie przyznam się do tego. Wolę to zwalić na życie.
    Na początku pragnę zaznaczyć, że bardzo podoba mi się pierwszy akapit tego rozdziału. To wprowadzenie, odrobina refleksji przepełniona jest autoironią i nieodpartym humorem, który jest kwintesencją postaci Nancy. Lubię tej zgryźliwość i lekki humor, chociaż wiem, że Ty nazywasz ją gimbazą. Ale co nam zaszkodzi być od czasu pojebanym nastolatkiem? Nic. Możemy.
    Losowanie było absurdalnym pomysłem i chyba jedną z najbardziej poronionych sytuacji od herbaty z octem. Przysięgam. Nawet zrobiło mi się żal Nan, bo została położona z perfidnym kolesiem, który za nic miał jej dobry byt. Ale wiem, że nie chcesz słuchać jak się zagłębiam w akurat ten element opowiadania. Sama powiedziałaś, że chcesz mojej reakcji na kłótnię. To lecimy z koksem.
    #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis#pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis#pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis #pierdolsielouis
    OTO OFICJALBY HASZTAG TEGO OPOWIADANIA. Gdyby nie fakt iż zdecydowanie naużywam wyrażenia „lol” dokładnie to bym teraz napisała. To co powiedziało było jej jedyną formą obrony w zestawianiu z obłędem jaki prezentuje sobą Louis. Niby kłótnia powinna do czegoś prowadzić, ale ta dwój dzieciaków to dwa szczeniaki, które trafiają w swoje twarze przypadkiem inteligentnymi wyrazami w trakcie szarpania między sobą słownika. Weź wyimaginuj sobie te strzępki słów latające w powietrzu i lądujące na ich mokrych nosach. Może i jak czytasz to pierwszy raz to myślisz: „Ojoj, jacy oni inteligentni, bo nie zarzucają się przekleństwami. Widać, że wyższa półka.” Dobra, Meadow – wszyscy wiemy, że to dobra ściema. Używają tych wszystkich fikuśnych zwrotów, bo jedno drugiemu chce udowodnić jakie to mądre i dojrzałe nie jest. BULLSHIT NAD BULLSHITY. A sam kolega Louis, leżący w kwestii zainteresowania ma jakieś chore problemy z osobowością, a co najmniej z pewnością siebie. Raz Nan nazwała go bezczelnym, a on w tych swoich niezwykle krótkich wywodach (cud, że się nie udusił, bądź nie zakrztusił śliną w trakcie) powtarzał ten epitet co rusz. Biedny Louis… ZARAZ. Wcale mi Cię nie żal. Zasłużyłeś sobie dupku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Louis nawet słowem nie zająknął się co było ogniwem zapalnym jego niechęci do Nan, wiemy tylko, że chodzi o coś z przeszłości. Bajzel zrobiłaś. Nawet nie wiem jakiej wielkiej patelni użyć by jebnąć przyjacielowi Harrego. I szczerze? Ta jego rycerska postawa w bronieniu Stylesa śmierdzi mi bromansem na kilometr. Słyszysz te oddech podekscytowanych LS? Już dyszą nad Twoim karkiem. CZUJESZ TO? ICH SZPOTY WBIJAJĄCE SIĘ W CIEBIE?
      Moim zdaniem najgorsze jest to, że konflikt tej dwójki wyszedł zza kulis i wie o nim teraz Harry. Będzie się głowił jak tą dwójkę tu pogodzić i może wyjść z tego taki klops, że zrobią z tego trzecią część „Klopsiki i inne zjawiska pogodowe.” Z resztą, mnie cieszy i romantyczny akcent w opowiadaniu i totalny chaos. Więc jeśli tylko ten klops będzie w sobie pomidorowym, to będę absolutnie zadowolona. Powinnam, chyba dodać jeszcze coś filozoficznego na koniec jako Harry Girl, ale zgubiłam swój notatnik z Przemyśleniami i innymi nielogicznymi rzeczami.
      Czy to nie zabawne jak czasem skupieni na jednej rzeczy gubimy większą perspektywę?
      O! Patrz! Udało się bez notesika. xDD

      ZAJEBISTY ROZDZIAŁ, CZEKAM NA NEXTA!!!!

      xoxo

      M.K


      Usuń
  13. Cześć! Obiecałam ten komentarz już kilka dni temu, ale dopiero teraz znalazłam chwilę, aby coś naskrobać. Więc zaczynam...
    Opowiadanie czytam od lipca i bardzo szybko nadrobiłam zaległe rozdziały, później czekałam z niecierpliwością na kolejne i nie ukrywam, że nadal czekam. Od razu spodobała mi się ta historia, dlatego znalazła się w zakładkach w telefonie. Co kilka dni sprawdzam, czy nie pojawiło się coś nowego, serio :]
    Pokochałam postać Nancy za hmm... Właśnie, za co? Myślę, że za całokształt i poczucie humoru. Uwielbiam też to, że uparcie dąży do celu. Mam na myśli wydanie książki. Jak to mówią - wywalają cię drzwiami, wejdź oknem! Cieszę się, że wreszcie się udało i główna bohaterka będzie chociaż trochę spełniona. Swoją drogą chętnie przeczytałabym opowieść jej autorstwa. Jeśli tka tam swoje teksty... Najbardziej urzekł mnie chyba ten o biblii - bestselerze. Pamiętam, że jak to czytałam, musiałam odstawić telefon na chwilę, coby się wyśmiać ;] Drugą postacią na liście moich ulubionych jest hipster Charlie. Fajny (tak wiem, to słowo nie istnieje, ale nie wykapię z siebie nic więcej ;-;) chłopak, taki cwaniaczek, ale za to go pokochałam i od razu wiedziałam, że między nim a Minie zaiskrzy. Bardzo ładne imię! Myszka Minie normalnie, ale pasuje do tej postaci, nie wyobrażam sobie Minie jako np. nie wiem... Vic, Alex, Doris kuźwa, nie wiem, Minie było strzałem w dychę!
    Szablonowego bohatera polubiłam już mniej. Może na początku, znaczy się na początku we wspominkach mogłam się w Harrym zakochać, ale później kiedy opisałaś to, jak przyjaźń Nancy i Harry'ego poszła się kochać... Miałam do niego żal, może nie tak wielki jak sama bohaterka, ale zawsze. Szczerze spodobała mi się prosta strona ich pogodzenia. Nie było jakiś niepotrzebnych upiększaczy. Wystarczy szczera rozmowa, ot co! Lol, olśniło mnie... Rodzice mogli ich związać w piwnicy i trzymać tam tak długo, aż się nie pogodzą!
    Nieee, to byłoby zdecydowanie przegięte, a w tym opowiadaniu pokochałam przede wszystkim prostotę. Nie wyobrażam sobie nagłych klimacików, to po prostu nie pasuje!
    Mimo wszystko lubię, jak opisujesz święta, bo gdzie klimat powinien być, tam jest.
    Wiem, że miałam ogromnego banana na twarzy czytając o kartkach świątecznych <3 Uwielbiam to, że Nancy jest też opiekunką brata Harry'ego. To słodkie!
    Jest jeszcze Louis... I teraz odniosę się do tego rozdziału. Moim zdaniem losowanie spania było troszkę nie fair w stosunku choćby do Chinie. Przecież logiczne, że ta dwójka wolałaby spędzić noc wspólnie! Ale mamy też Nan, która mogłaby się z Charliem o Minie pobić, bo sama doskonale opisałaś perspektywę spania z Harrym, a wszyscy dobrze wiemy, jak skończyła się noc w łóżku Louisa. Może to losowanie było najlepszym wyjściem?
    Z jednej strony żałuję, że Nacy nie miała okazji spać ze Stylesem, a z drugiej cieszę się niezmiernie, bo z całej sytuacji wynikła zabawna, pełna wyniosłych słów, scena!
    Jako Larry Shipper od razu pomyślałam, że Louis może być w Harrym zakochany, jak wspomniałam w anonimowym komentarzu, ale z drugiej strony... Nie wiem, nie wiem. Odnośnie mojej miłości do Larry'ego. Mimo wszystko kocham czytać o heteroseksualnych chłopakach, tak jak kocham o heteroseksualnych chłopakach pisać, więc nie mam żadnego problemu z oddaniem swojego serduszka Hancy ;] (Harry+Nancy, wow, ciężko się domyślić c;]. I cieszę się, że w następnym rozdziale będzie Stylesa do porzygania. Lubię rozdziały o nim!
    Nie pozostaje mi nic, jak życzyć Ci weny, czasu i ciepełka, bo osobiście zamarzam. Jakbyś jednak mimo wszystko znalazła moment wpaść do mnie na prolog, nie obrażę się. Chamska reklama, z czegoś trzeba żyć :]]
    Ściskam i całuję, Sinner z jesienia-pisane.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za ładny, długi komentarz :D ! Cieszę się, że napisałaś co sądzisz o każdej postaci, to miłe z Twojej strony, że się o to pokwapiłaś. Pozwól, że nawiążę do kilku fragmentów Twojej opinii :D Otóż, już kiedyś wspomniałam, że w tym opowiadaniu NIE MA WĄTKU LARRY'EGO. Choć mogłoby się tak wydawać, to naprawdę zachowanie Louisa nie ma z tym absolutnie nic wspólnego i chciałabym, żeby czytelnicy w ogóle nie brali tego pod uwagę i nie szli błędnym torem :D Co do Charliego to jest to moja ulubiona postać z całego opowiadania, tak mocno go kocham jakby był prawdziwym człowiekiem :o Dzięki Tobie przeczytałam sobie ten fragment z 4 rozdziału, gdzie Nancy wspomniała o biblii i sama się z tego śmiałam, Boże, jaka ze mnie próżna sucz XD
      Dziękuję za wenę, bo jej nigdy za wiele. Zawsze się przyda, szczególnie teraz, kiedy wolny czas zaczyna się niebezpiecznie kurczyć. Chciałabym napisać szybciutko dwa kolejne rozdziały, bo one tak jakby kończą pewną część historii, ale wciąż został mi do skończenia rozdział na moim drugim blogu i dopóki się z nim ostatecznie nie rozprawię nie tknę The Hesitate. Także... Miejmy nadzieję, że podołam ze wszystkim w dwa tygodnie :)
      Wpadnę do Ciebie jak znajdę chwilę czasu, ale lepiej przypomnij mi o tym na asku w niedzielę, bo prędzej nie będę miała kiedy :D
      Pozdrawiam, Meadow

      Usuń
  14. bardzo podoba mi sie wygląd bloga co bardzo przyciąga do czytania :)
    opowiadanie jest niesamowite, boskie, zajebiste, super, fajowe i kurde moge tak wyliczac w nieskonczonosc :3 ciesze sie ze mi kolezanka je polecila, polac jej :D
    tak nawiasem pisząc.. zapraszam do siebie. Moze sie spodoba :)
    http://i-was-forced-i-had.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział przeczytałam już jakiś czas temu i dobrze, że przypomniałam sobie dzisiaj, aby go skomentować! :o Czytałam go na lekcji (taka ze mnie pilna uczennica) i autentycznie miałam ochotę rozpierdolić swój telefon, kiedy czytałam, jakim debilem jest Louis. Naprawdę! ale po kolei.
    Kiedy okazało się, że odbędzie się to głupie losowanie "kto śpi z kim", byłam 100% pewna, że Nancy wyląduje w pokoju z Louisem. I moje przypuszczenia się potwierdziły. Kurczę, serio liczyłam, że jednak Louis nie jest taki zły i tylko zgrywa debila. Ale jednak nie.
    Uuhuhu, Nancy jest szczęściarą, ze miała okazję podziwiać pośladki Tomlinsona. Mmmm... Ale nie o tym mowa, eh, schodzę z tematu. Po tym rozdziale straciłam jakiekolwiek nadzieje na to, że Louis i Nancy znajdą jakiś wspólny grunt, nić porozumienia. Naprawdę go nie rozumiem. Co ona mu zrobiła? Wyzywa ją on najgorszych, obraża na wszelakie sposoby, a sam zachowuje się jak dziecko. to nie w porządku. Dyskusja z nim do niczego nie prowadzi, jak widać. Nie dziwię się, że Nancy w końcu wybuchła, bo Tomlinson potrafi zagrać na nerwach, będąc upartym jak osioł. Powiem szczerze, że ich konwersacja trochę mnie rozbawiła. Szczególnie, gdy Nancy używała wyrafinowanego słownictwa, chcąc pokazać, że jest inteligentna i takie tam, haha. Ale doskonale ją rozumiem, ja też tak mam, gdy się z kimś kłócę.
    Myślę, że Harry z Milesem wpadli do pokoju w samą porę. Mało brakowało, a ta dwójka wydrapałaby sobie oczy. Wtedy byłoby słabo. "Pierdol się, Louis" wypowiedziane przez Nancy było idealnym zwieńczeniem tego rozdziału. Cud, miód i orzeszki. ♥
    Trzymam Cię za słowo, że przy następnym rozdziale będziemy rzygać Harrym, bo faktycznie mi go brakowało w tym rozdziale. Rozdział cudowny, z resztą to nie nowość. Z tego co wyczytałam w komentarzach, teraz planujesz dodać (w końcu!) nowy rozdział na Off The Coast. Nie mogę się doczekać. Także życzę weny, dużo wolnego czasu, bo wiem, że każdy ostatnio cierpi na jego brak. Pozdrawiam cieplutko! ♥

    Przy okazji zapraszam na nowy rozdział :) Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń
  16. Myślę, że on się na nią wkurza za to, że niby powiedziała w przeszłości coś na Harry'ego, a Harry do tej pory mu nie powiedział, że to była tylko plotka. Ale pewnie jest coś jeszcze o czym nie mamy zielonego pojecia i co się dopiero pojawi w następnym rozdziale. Nie wiem co o tym myśleć, ale jesteś jedną z nielicznych autorek, których książki bym kupiła, gdybyś jakieś wydała, ponieważ Twój styl pisania i w ogóle pomysły sa naprawdę dobre.

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział zajebisty ������ codziennie sprawdzam czy nie dodałaś nowego rozdziału.. Emocje nie z tej ziemi, kocham Cie po prostu ❤życzę weny oraz mam nadzieję, że niedługo zobaczę kolejny rozdział ����

    OdpowiedzUsuń
  18. Ej ! Nowy rozdział miał być do 14 grudnia, a jest 15 :( Lepiej nie trzymaj nas w takiej niepewności ! Piszesz C-U-D-O-W-N-I-E <3 Błagam jak najszybciej nowy rozdział ;) Nie mogę się doczekać rzygania Harrym :3

    OdpowiedzUsuń