17 sierpnia 2013

Rozdział ósmy: Mieszane uczucia

sierpień, 2012

            Odkąd Charlie poinformował mnie o przyjeździe Harry'ego, każda wizyta w domu Anne była dla mnie istną katorgą. Mimo iż lubiłam opiekować się Williamem, z niecierpliwością spoglądałam na zegarek, odliczając minuty do końca swojego „dyżuru”. Każda sekunda niemiłosiernie mnie dręczyła, a niepewność wierciła dziury w ścianie podpisanej „stabilizacja psychiczna”. Przez to, że nie miałam pojęcia kiedy zjawi się „złote dziecko”, stawałam się coraz bardziej nerwowa. Nie potrafiłam się zrelaksować i oddać w pełni zabawie z Williem, co było ogromnym błędem. Powymyślałam mnóstwo scenariuszy odnośnie konfrontacji, ale jak to zwykle bywa, żaden z nich się nie sprawdzi. Zawsze oczekuj tego, co nieoczekiwane. Moje sceny wyglądały zbyt idealnie, bo we wszystkich to ja wychodziłam zwycięsko, dlatego w rzeczywistości najbardziej prawdopodobnym było, iż to właśnie Harry spoliczkuje mnie werbalnie.
            Można powiedzieć, że popadłam w jakąś paranoję. Nawet najmniejszy szmer w domu Coxów działał na mnie niczym elektryczny pastuch na lisy. Gdy tylko usłyszałam cokolwiek podejrzanego, reagowałam jak spłoszone jagnię. Czułam się co najmniej głupio. Czego tak naprawdę się bałam? Kolejnego upokorzenia, tego, że nie dam rady opanować wściekłości, czy też może tego, że nie będę wiedziała co odpowiedzieć? Sama nie byłam pewna. Ciężko było mi zgadnąć jak dokładnie się zachowam, choć sądząc po reakcjach na nic nieznaczące szmery mogłam jedynie przypuszczać, że nie tak jakbym chciała.
            - Witam państwa. - Ni stąd, ni zowąd nade mną i Williem pojawiła się uśmiechnięta Anne, a ja aż podskoczyłam w miejscu ze stresu. Byłam rozjuszona do granic możliwości. Chcąc uniknąć niewygodnych pytań, uniosłam kąciki ust ku górze i przywitałam się promiennie.
            - W przyszłym tygodniu mam wolne, więc nie musisz odbierać Williama ze szkoły – zakomunikowała mi przyjaźnie kobieta. Poczułam się jakby spadł mi kamień z serca i zobaczyłam promyk nadziei, że i tym razem uda mi się uniknąć niepożądanego spotkania. - Oczywiście sobotę też masz wolną – dodała szybko dla wyjaśnienia.
            - W razie czego jestem pod telefonem – odparłam, jak na dobrą nianię przystało, choć w gruncie rzeczy nie chciałam zobaczyć jej imienia na wyświetlaczu. Mimo wszystko trzeba było zachować jakieś pozory.


            
            Wolny tydzień definitywnie wskazywał na przyjazd Stylesa, a gdy już nadszedł siedziałam w domu zabarykadowana ze wszystkich stron. Cała ta sytuacja była co najmniej komiczna, zatem tata nie szczędził sobie żartów, za to mama próbowała go przekonać, że wcale nie chodzi o temat tabu, tylko najzwyczajniej w świecie wzięłam się za dalsze pisanie książki.
            Spotkanie z Lauren Wright miałam już za sobą i całe szczęście odbyło się ono bez żadnej riposty z mojej strony. Radość, która mnie przepełniała z trudem pozwoliła mi na wypowiedzenie choć jednego zdania bezbłędnie, więc zmontowanie jakiejś błyskotliwej uwagi graniczyło z cudem.
            Podpisałam kontrakt, gonił mnie termin na dostarczenie kolejnego materiału. Najpóźniej do końca czerwca 2013 roku książka miała trafić do księgarni, zaś prace nad nią miały zakończyć się w maju. Teoretycznie miałam mnóstwo czasu, bo aż dziewięć miesięcy, praktycznie było to do prawdy niewiele. Zważywszy na problemy z weną i skupieniem się można by rzecz, że nawet bardzo niewiele.
            Siedziałam zgarbiona przy biurku i gapiłam się bez celu na kartki poprzyczepiane na taśmę klejącą do ściany. Byłam na tyle uboga w organizowanie swojego czasu i pieniędzy, że nie umiałam wybrać się do sklepu po znacznie praktyczniejszą tablicę korkową. Zamiast jako tako uporządkowanych notatek, miałam kompletny bałagan. Trochę pospadało na biurko, niektóre za nie, a jeszcze inne spadając przyczepiły się do czegoś po drodze. Jakoś nie bardzo pałałam, aby to sprzątnąć. Wolałam tłumaczyć to sobie jako artystyczny nieład tworzący ze mnie nieogarniętego artystę poświęcającego się w całości swemu dziełu. Czasami ironia pomaga zobaczyć brzydkie rzeczy w odrobinę lepszym świetle.
            Zawiesiłam palce nad klawiaturą i przeniosłam wzrok na pustą kartkę w wordzie. Dłuższą chwilę tkwiłam tak i zmuszałam się do wystukania choć jednego zdania. Niestety miałam wrażenie, że część mózgu odpowiadająca za twórczość i kreatywność została zamknięta na kłódkę, do której klucz wyrzucono na dno oceanu. Blokada sięgnęła zenitu.
            Warknęłam zmęczona tym całym nic nie robieniem i załamana schowałam głowę w dłoniach. Jedynym wyjściem był sen i odpoczynek, a także nadzieja, że później wyleję z siebie litry słów.
Nie zdążyłam obrać odpowiedniej pozycji do spania, a mój telefon wszczął przeogromny lament. Nie używałam go aż kilka godzin, musiało być mu smutno.
            - O mój boże, Nance, nie uwierzysz! - krzyknęła podekscytowana Minnie, a ja tradycyjnie odsunęłam komórkę od ucha. - Byłam dziś na chwilę w Macclesfield i zgadnij kogo spotkałam!
            - Madonnę? - mruknęłam niesamowicie zamulona. Jeszcze przed sekundą szykowałam się do drzemki, nie byłam w stanie rozmawiać z przyjaciółką tak ochoczo jak ona ze mną. Dopiero po chwili przeszło mi przez myśl, że być może tą osobą był Styles, ale momentalnie odrzuciłam tę opcję, ponieważ na jego widok Minnie nie cieszyła by się zbytnio.
            - Psujesz chwilę mojej bezgranicznej euforii – burknęła niezadowolona, a ja szybko zaczęłam przepraszać, aby już nie przeciągać.
            - Więc kogo spotkałaś?
            - Grace!
            - Grace?! - powtórzyłam i natychmiast podniosłam się do pozycji siedzącej. Kiedy to ja ostatnio widziałam tę wariatkę?! Sto lat, oj sto lat! Po tym jak wyprowadziła się z Holmes Chapel bywała tu tak rzadko, że śmiało można by zliczyć na palcach jednej ręki. - Na długo przyjechała? - spytałam od razu, nie kryjąc jak szczęśliwa byłam na tę wieść.
            - Tylko na kilka dni. Umówiłam się z nią na dziś wieczór.
            Spojrzałam na budzik stojący przy łóżku i dotarło do mnie, że wieczór zbliżał się wielkimi krokami, w związku z czym pożegnałam się z Minnie i popędziłam do łazienki.
            Fakt, że już niedługo zobaczę się z Gracie wręcz mnie uskrzydlał. Uwielbiałam tę dziewczynę, uwielbiałam spędzać z nią czas, gdy jeszcze była tu z nami. Krótko po Junior High jej rodzice wzięli rozwód i na mocy decyzji sądu musiała zamieszkać z ojcem w Londynie. Kawał drogi stąd, dlatego też nie wracała na stare śmieci zbyt często. Jedynie na święta, aby zobaczyć się z mamą, choć i tak zawsze znajdywała chwilkę dla mnie i Fletcher.
            Tym razem nie poinformowała nas o swojej wizycie, ponieważ chciała nam zrobić niespodziankę, która ostatecznie nie wypaliła, gdyż przypadkowo wpadły na siebie z Minnie. Ostatnim razem Grace była w naszej małej dziurze podczas Bożego Narodzenia, czyli kupę czasu temu. Miałyśmy sporo do nadrobienia i jeden wieczór spędzony razem przy piciu piwa i plotkowaniu nie mógł nam tego w całości zrekompensować.
Powell nie zamykała się buzia, tak samo mnie i Minnie. Gadałyśmy jak najęte. Wspominałyśmy, opowiadałyśmy sobie jakieś historie, wypytywałyśmy się nawzajem o różne rzeczy. Jak za dawnych lat.
            - Jak ci się tam żyje, co? - spytałam ciekawa, popijając Carlsberga. Grace najwyraźniej nie lubiła mówić o sobie, bo zaczęła bardzo nieśmiało, ale z czasem się rozkręciła i nadawała o swoim życiu w wielkim mieście z coraz to większym entuzjazmem. Mieszkała w całkiem bogatej dzielnicy, chodziła do dobrej szkoły, miała dużo, nowych znajomych, ale wspominając o nich dobitnie zaznaczyła, że to my zawsze będziemy tymi najważniejszymi.
            - Poznałaś kogoś sławnego? - Minnie zdecydowanie pragnęła usłyszeć coś o Aaronie Johnsonie, którego ubóstwiała albo o jakimś innym przystojnym aktorze czy piosenkarzu, dlatego zadała to pytanie, a jej oczy aż świeciły się z podniecenia. Grace zaśmiała się pod nosem, jakby przypomniała sobie jakąś anegdotkę z nią i jakąś gwiazdą w rolach głównych.
            - Jeśli zaliczamy Stylesa do sławnych ludzi, to owszem – odpowiedziała jak gdyby nigdy nic, a na naszych twarzach pojawiły się dwa ogromne znaki zapytania, więc dziewczyna pospieszyła z wyjaśnieniami. - Mieszka niedaleko mnie i czasem chodzimy na piwko, ale uwierzcie mi, czasem przez duże „c” - dodała dla podkreślenia rzadkości tych spotkań.
            - Och..
            Nie mogłam wydobyć z siebie niczego więcej jak zwykłego westchnięcia. Powell nie miała przecież pojęcia, że Harry wciąż był traktowany w moim towarzystwie jako tabu, dlatego też kontynuowała swoją wypowiedź.
            - W sumie to nie bardzo się zmienił. Nadal jest takim głupkiem jak niegdyś, tylko trochę przystojniejszym.
            Poczułam ukłucie w okolicach brzucha, z którego byłam niekoniecznie zadowolona. Nie podobało mi się to, w jaki sposób reagowało moje ciało na wzmianki o nim. Starałam się wyprzeć go z mojej głowy od dawna, ale ciągle coś mi na to nie pozwalało. Wbrew własnej woli wyobraziłam go sobie i o dziwo było to wyobrażenie ze szczerym uśmiechem, a nie z tym ironicznym, zwiastującym wygraną – tak, jak zazwyczaj. Co się, do cholery, ze mną działo?
            Gdybym nie przyjęła tej pracy u Anne wszystko było by dobrze. Nie zobaczyłabym zdjęcia, nie przejmowałabym się, że go znów spotkam, nic by do mnie nie powróciło. Żyłabym sobie po swojemu, nie mając problemów z pisaniem. Żyłabym sobie zadłużona na nie wiadomo ile, ale wolałabym martwić się oddaniem komuś pieniędzy pożyczonych na książkę niż martwić się tym, co związane z nim.
            Czułam się chora. Chora na Stylesa, chora na naszą przyjaźń, chora, nieuleczalnie chora i wreszcie dotarło do mnie, że jedynym lekarstwem na tę przypadłość było to, przed czym wciąż uciekałam; to, do czego dojść miało niebawem. Zrozumiałam, że w końcu muszę stanąć w miejscu i czekać na ten moment, uzbrojona w cierpliwość, opanowanie i szeroki zasób słów. Gotowa na rozwiązanie tego żenującego „czegoś” raz a dobrze. Gotowa na odezwanie się do Harry'ego po raz pierwszy po tych kilku latach.
            - Nie widujemy go tu zbyt często – odezwała się Minnie, aby uratować naszą trójkę przed krępującą ciszą, za co byłam jej niezmiernie wdzięczna.
            - Ja też widzę się z nim sporadycznie. Chyba woli vipowskie imprezki.
            Kompletnie bezpodstawnie miałam pretensje do Grace o to, że spotyka się z Harrym. Ogromne pretensje. W jednej chwili poczułam do niej lekką nienawiść spotęgowaną przez alkohol. Przecież to ja byłam jego przyjaciółką i to ze mną powinien spędzać czas, a nie z kimś, z kim nigdy nie miał tak dobrego kontaktu, jak ze mną. Poza tym w ogóle nie chciałam słuchać o nim z ust osób trzecich. Wprawiało mnie to w nieprzyjemny nastrój. Było mi z tym źle i wiedziałam, że to jak najbardziej nie w porządku z mojej strony. Nie miałam prawa być na kogoś zła za to, że z nim rozmawia. Na szczęście nie wypuściłam tych dziwnych emocji na zewnątrz, tylko zdusiłam je jakoś w sobie, mimo to czułam się winna i sama się skarciłam za tak niedorzeczne myśli. Przemawiała przeze mnie zazdrość o kogoś, kto mnie odepchnął. Wciąż znajdowałam się na straconej pozycji.
            Nie chcąc już dłużej ciągnąć tego tematu, postanowiłam na moment zmienić się w próżniaka i pochwalić się swoim ostatnim osiągnięciem.
            - Wydaję książkę!
            Gracie rozpromieniała i otworzyła usta ze zdumienia, po czym zbombardowała mnie tysiącem pytań i pochwał. Odwrócenie jej uwagi było doprawdy łatwiejsze niż myślałam.



            Podążałyśmy z Minnie w stronę Carlton Road, aby spotkać się z Charliem, który już tam na nas czekał wraz z paroma innymi osobami. Tym razem dla odmiany mieliśmy przejechać się na jakąś plenerową imprezę do Leeds, gdzie w każdy piątek działo się coś większego. Ze względu na odległość dzielącą nas od owego miasta zdecydowaliśmy pojechać tam w południe. Miles zebrał kilku swoich znajomych, których ja i Fletcher kojarzyłyśmy jedynie z widzenia, ale nie przeszkadzało nam to. Im nas więcej, tym weselej.
Przechadzałyśmy się wolnym krokiem uliczkami Holmes Chapel i rozkoszowałyśmy się wyjątkowo ładną jak na Anglię pogodą, kiedy to dostałam soczystego kopa w tyłek od losu. Zza jednego z rogów wyłoniły się dwie doskonale znane mi osoby, na widok których niemalże dostałam palpitacji serca.
            - O kurwa...
            Tylko tyle zdążyłam z siebie wydusić zanim oblałam się rumieńcem, a moje kończyny dostały parkinsona. Minnie po zorientowaniu się, w co aktualnie brniemy wydostała z siebie cichutkie westchnięcie i zapewne, zupełnie jak ja, nie potrafiła wymyślić na poczekaniu żadnego konkretnego planu działania. Ja natomiast starałam się zasłonić jakoś twarz włosami, co wychodziło mi nieudolnie.
            - Myślisz, że mnie zauważyli? - mruknęłam wystraszona sytuacją, w jakiej się znalazłam.
            - Obawiam się, że tak.
            Ostrożnie odgarnęłam włosy i ujrzałam uśmiechniętą od ucha do ucha Anne, machającą mi z oddali. Po raz kolejny przeklęłam w duchu i nieśmiało odmachałam. A więc to teraz. Panie i panowie zostańcie przed odbiornikami, bo już za chwilę najbardziej wyczekiwana premiera telewizyjna tego roku. Światło, kamera, akcja. Czas na show time.
            Szedł zaraz obok niej. Miał na sobie ciemne spodnie, jakąś zwykłą, zwiewną koszulkę, trampki i okulary przeciwsłoneczne. Głowę odwrócił na bok, prawdopodobnie aby uniknąć spojrzenia na mnie. Przez czarne ray bany na jego nosie nie wiedziałam gdzie dokładnie patrzy, choć mogłam być pewna, że na sto procent nie na mnie. Ani trochę nie przypominał starego Harry'ego. Wydoroślał, przybrał odrobinę na masie, miał trochę krótsze włosy niż zwykle. Wydawał się być także bardziej pewny siebie. Ostatni raz, gdy widziałam go na żywo miał miejsce ponad półtora roku temu. Od tamtego czasu widywałam go jedynie na okładkach czasopism i w reklamach w telewizji, które nie łatwo było ominąć. Nic więc dziwnego, że po zobaczeniu go z tak bliskiej odległości moje serce zabiło mocniej, a fala gorąca nie omieszkała przeze mnie przejść. Westchnęłam głęboko i znów poczułam pewnego rodzaju ból. Zrobiło mi się słabo, lecz gdy tylko przestałam na niego patrzeć, powróciłam do normalnego stanu.
            - Dzień dobry, dziewczynki – przywitała się niczego nieświadoma Anne, a ja i Minnie odpowiedziałyśmy jednocześnie. - Jak ci mija urlop, Nancy? - zażartowała kobieta. Była tak pozytywną postacią, że aż nie można było jej nie lubić. Serce mi się kroiło, gdy pomyślałam o konflikcie z jej synem. Nieuniknionym był fakt, iż nasza grzeczna rozmowa ma wielkie szanse na przerodzenie się w coś mniej kulturalnego w przeciągu kolejnych minut. Anne nie zasługiwała na bycie świadkiem czegoś takiego.
            - Nie najgorzej – odparłam nerwowym tonem, chociaż z całych siły próbowałam pozostać w pełni zrównoważona. - Właściwie to dużo ostatnio piszę – skłamałam z aż za dużą satysfakcją w głosie. Nic lepszego nie przyszło mi na myśl, jak pochwalenie się przed Stylesem sukcesem związanym z książką, a wzmianka o pisaniu skierowała mnie bezpośrednio na ten temat.
            - Och, to świetnie – rzekła Anne jak zwykle szczerze. - Bardzo dobrze się składa, że na ciebie wpadłam – dodała po chwili, a poziom mojego zdenerwowania wzrósł. Nie dość, że musiałam zatrzymać się, aby zamienić z nią kilka słów w obecności jej starszego syna, co dostatecznie mnie krępowało, to jeszcze wprawiła mnie w niepewność tym zagadkowym stwierdzeniem, bo niby czemu miało by się dobrze składać, hę???
            - Robin rozmawiał ostatnio z Markiem i doszli do wniosku, że już dawno nie spotkaliśmy się w rodzinnym gronie. Akurat ten weekend mamy wolny, więc postanowiliśmy, że jutro zjemy razem obiad u nas.
Otworzyłam szerzej oczy z niedowierzania. Co też oni sobie wyobrażali?! Co to za knucie za moimi plecami? Pierwszą rzeczą, jaka przeleciała mi przez myśl było to, że nie stawię się na żadnym spotkanku towarzyskim mającym na celu nie wiadomo co!
            - Tatuś nic mi nie wspominał. – Uśmiechnęłam się sztucznie, w głębi duszy będąc wściekła na ojca za potajemne spiskowanie.
            - Nie jesteś jedyną osobą, która nie wiedziała – burknął nagle Harry, nadal gapiąc się gdzieś w przestrzeń. Pozwoliłam sobie na niego zerknąć, a trwało to nie dłużej jak dwie sekundy. Stał niespełna metr ode mnie z rękoma w kieszeniach. Jego lekceważąca postawa doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Miałam ochotę uderzyć go w tę piękną twarz z całej siły i odejść bez słowa, jednak opanowałam swoją nienawiść i oschle odparłam:
            - Łączę się z tobą w bólu.
            Dodałam sobie jeszcze w myślach „debilu” dla lekkiego odreagowania.
            Z jednej strony strasznie za nim tęskniłam, z drugiej natomiast chciałam obsypać go wszystkimi przekleństwami, jakie znałam. W jednej chwili pragnęłam rzucić mu się na szyję i nie wypuszczać z objęć, zaraz potem marzyłam o torturowaniu go wedle najokrutniejszych rosyjskich przepisów wojennych. Nienawidziłam go za to, że wzbudzał we mnie tak skrajne i mieszane uczucia. Wciąż.
            - Jestem dozgonnie wdzięczny – rzucił momentalnie w cholernie irytujący sposób. Niewiele, przysięgam, niewiele brakowało, aby woda we mnie zagotowała się ostatecznie, a przykrywa wystrzeliła ku górze. Na szczęście Anne w porę przekręciła kurek w gazówce.
            - W takim razie do zobaczenia jutro – powiedziała pospiesznie i pociągnęła syna za skrawek koszulki, dając mu do zrozumienia, że nie ma ochoty oglądać żadnych sprzeczek. Z grobową miną ominął mnie szerokim łukiem, a chłód bijący od niego nie równał się z temperaturą panującą na Sybirze.
            Zostałam postawiona przed faktem dokonanym. Nie miałam wyboru, musiałam zjeść obiad w towarzystwie Harry'ego Stylesa.



 




_____________________________________________

             Wróciłam i jestem cała i zdrowa. To, co zastałam na blogu po prostu wepchnęło mnie w objęcia bezgranicznej euforii. To już 41 obserwatorów!! DZIĘKUJĘ BARDZO WSZYSTKIM, KTÓRZY CZYTAJĄ TO OPOWIADANIE! :D
             Jak wyobrażaliście sobie spotkanie Nancy i Harry'ego? Bardziej burzliwie? Rozczarowałam Was? Jestem strasznie ciekawa jak odebraliście ten rozdział!
             Teraz będzie już tylko więcej i więcej Harry'ego c:
             Przepraszam za błędy, ale jestem tak rozentuzjazmowana, że aż czuję konieczność dodania tego odcinka natychmiast :D Następny pojawi się niebawem, może i nawet za 5 dni.
             Pozdrawiam, Meadow c:

EDIT: Głupia ja nic nie wspomniałam o nadrabianiu zaległości. Oczywiście jak najszybciej przeczytam rozdziały u Was, a przynajmniej postaram się zrobić to jak najszybciej c:

18 komentarzy:

  1. NO NARESZCIE ODCINEK I HARRY <3 Mało go, ale będę niecierpliwie czekała na więcej i więcej. Cóż, Styles standardowo jest chamski, ale mam nadzieję, że Nancy go postawi do pionu w końcu :) I dobrze, że rzuciła swoją ciętą ripostą, bo gdyby siedziała cicho, to bym Cię zabiła :p
    Love U <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialnie!!! Nic dodać nic ująć. Fenomenalne . Czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny odcinek.<3
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Nancy! <3 Jest przenajlepsza, serio. Cały rozdział jest po prostu bardzo dobry. Nawet nie wiesz jak wielką przyjemność sprawiło mi czytanie czegoś Twojego, po dwutygodniowej przerwie. Co do Harry'ego.. Tak bardzo go kocham, a tak bardzo miałam ochotę wkroczyć do akcji opwiadania i go uderzyć. Idealnie opisane uczucia głównej bohaterki. Aa, jesteś po prostu najlepsza, love ya bicz <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham ten rozdział :D
    Czytałam go z wielkim uśmiechem na twarzy (w sumie to nie wiem czemu, może z podekscytowania...)
    Ale i tak najbardziej spodobało mi się stwierdzenie "teraz będzie już tylko więcej i więcej Harry'ego" ;)

    http://just-like-a-mirror.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak długo czekałam i w końcu jest!
    Idealny *.*
    Te wszystkie porównania, i ta akcja na końcu, jest świetnie, super si ęczyta i no.. nie mam słów!
    Czekam na następny, :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Trafiłam tutaj metodą znajomi-znajomych, a bardziej powinnam powiedzieć czytelnicy-czytelników, ale mniejsza. Przeczytałam i jestem bardzo zadowolona! :) Lubię Twój styl, naprawdę. Bardzo przyjemnie czyta się rozdziały. Szczerze mówiąc nie tak wyobrażałam sobie spotkanie Harry'ego i Nancy po takim czasie. Zupełnie jak obcy ludzie.. Myślę, że Harry też czuł takie sprzeczne uczucia. Nie mógł tak całkiem przejść obojętnie obok tego spotkania. No ale wszystko okaże się dalej. Zobaczymy co takiego wydarzy się na tym rodzinnym spotkaniu :) Czekam na rozdział następny i gdybym mogła, to proszę o informowanie. Zapraszam też do siebie {siec-czasu} {milosne-zatracenie} Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteś genialna! I widać, że piszesz z wielką weną :) uwielbiam Twój styl, naprawdę, cudowny :* Nie zdziwiłabym się, gdybyś i Ty wydawała książkę tak jak Nancy :D strasznie podobał mi się ten rozdział! Denerwowałam się razem z Nancy, przeżywałam każde jej rozmyślanie, a kiedy zobaczyła Harry'ego... To była coś pięknego, choć nie wiem, czy to określenie akurat tutaj pasuje... Ale ona go kocha, przecież to widać, słychać i czuć! A Harry.. ciężko mi na razie ocenić jego postawę, ale minęło trochę czasu i może nie powinien się już gniewać za nią za to, co się NIBY stało.. ale z drugiej strony, skoro go to aż tak dotknęło, to może jemu też straszliwie dalej zależy, tęskni itd. Zobaczymy! Czekam na ich wspólny obiad!

    OdpowiedzUsuń
  8. Warto było czekać na kolejny rozdział :D W sumie to przyznam, że inaczej to sobie wyobrażałam ich pierwsze spotkanie, bardziej 'burzliwie' :)Dziwię się, że Harry się odezwał słowem..Duże zaskoczenie. Mam wrażenie, że oni już niedługo wyjaśnią sobie wszystko, i ponownie zaczną się przyjaźnić, a może nawet coś więcej? Rodzice nieźle wkopali tą dwójkę, wspólny obiad? Jestem ciekawa co się na nim wydarzy. Przeczuwam, że to będzie dość krępująca sytuacja dla obojga. Rozdział genialny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. To bardzo, ale to bardzo nie fair z twojej strony...

    OK. Żartuję i rozumiem twoje zamiary, ale ugh.
    Czekam z niecierpliwością na kolejne 'starcie' hhaha

    Pozdrawiam, autorka stop-screamin.blogspot.com (nowy rozdział, zapraszam)
    @vinecakestagram

    OdpowiedzUsuń
  10. Och, świetniee! Strasznie się cieszę nowym rozdziałem. Muszę przyznać, że wyszedł ci nieziemsko. Zresztą... czy jakiś rozdział NIE wyszedł ci fantastycznie? ;D Kocham twojego bloga. Kurde, piszesz tak wspaniale, że codziennie wchodzę na twoje cudo i sprawdzam, czy przypadkiem nie ma napisu "Nowszy post". ;) No i jeszcze pojawił się Harry! ^^ Juhuu! xd Tak jak się spodziewałam, niezbyt miło się przywitali po latach. I dobrze. Może to dziwne, ale polubiłam tą ich nienawiść. :D Co nie zmienia faktu, że chcę, żeby kiedyś się pogodzili. No ale jeszcze nie tak szybko. Chyba wiesz co mam na myśli, prawda? xd Przeczuwam, że coś wydarzy się na tym obiedzie. Fajny pomysł, a rodzice na maxa perfidnie ich wkopali. Czekam na kolejny powalający mnie na kolana rozdział. Tylko błagam, napisz go szybciej, bo umrę tu z niecierpliwości. ;**^^ Pozdrawiam - Natalia. <3

    P.S. Wiesz, tak się zastanawiam... Czytając twojego bloga pomyślałam, czy nie byłoby jeszcze lepiej, gdybyś dodała w treści gify? :) Oczywiście nie rozkazuję ci, broń Boże (paatrz, jaka ja religijna jestem. xd). Tylko proszę, przemyśl to, dobrze? :]

    P.S.S. No i zapraszam do siebie. Czy mi się wydaje, czy przestałaś czytać moje blogi? :(

    nowe-rozdzialy-zycia.blogspot.com/
    tysiace-mysli-dwa-slowa.blogspot.com

    ;**********

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejciu, jejciu, jej!!! To opowiadanie jest genialne i ich spotkanie nie mogło się inaczej potoczyć (jak dla mnie). Świetnie to rozmyśliłaś i z niczym się nie śpieszysz. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :***

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku wczoraj to przeczytałam, i nie mogłam przestać mysleć o słowach "Łącze sie z Toba w bólu". To było takie niesamowite,ciekawe jak przebiegnie ten obiad. Ugghhh juz nie umiem się doczekać.
    Dodaj nowy rozdział jak najszybciej...

    OdpowiedzUsuń
  13. Cześć kochana! :) Pewnie zastanawiasz się co to za Różowe Sznurówki do ciebie piszą? xd Pamiętasz może Natalię Majewską i jej dwa blogi? To ja. Jeśli jeszcze na nie nie weszłaś, to nie wiesz, że zostały usunięte. Pewnie zastanawiasz się dlaczego. Mam nadzieję, że wszystko wyjaśniłam na stronie, którą za chwilę ci podam. Jest to... nowy blog. Przepraszam, że zawiodłam. Naprawdę bardzo żałuję, jednak... nie mogłam dłużej prowadzić tych historii. Teraz zaczynam "nowe życie" na blogspocie. Nowe konto, nowy blog, nowa historia, nowe postacie, nowe pomysły.
    A teraz mam do ciebie wielką prośbę, jeśli mogę. Proszę, wpadnij na moją nową stronę. Co prawda ta historia będzie różnić się od tamtych, ale mimo to obiecuję, że będzie... hmm... interesująco. :) Niedługo wniosę prośbę o wykonanie zwiastunu, szablon już mam, w miarę przyzwoite ogarnięcie związane z wyglądem też zaliczyłam, także... nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić cię do mnie. :)
    Jeszcze raz bardzo, ale bardzo, bardzo przepraszam. Kurczę, mam olbrzymią nadzieję, że się nie gniewasz na mnie tak straszliwie. I że to nie popsuje tych "relacji pisarskich" między nami. Proszę, wejdź. Niedługo dodam bohaterów, prolog... no i zacznę dodawać rozdziały. :)
    Wiem, że spier*oliłam wszystko. :(

    Oto adres:
    http://turnyourface-changeyourlife.blogspot.com/

    Buziaki, ;**
    Różowe Sznurówki. xd<3

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj tak, cały czas się zastanawiałam, jak to będzie, kiedy wreszcie Harry przyjedzie do Holmes Chapel. Prawdę powiedziawszy moja dusza romantyczki wykreowała sobie tkliwy obraz, w którym główna bohaterka pada chłopakowi w ramiona, chociaż wiedziałam, że to jest niemożliwe. Zawiodłam się, ale nie na Tobie, tylko na Harrym. Albo jest tak cholernie uparty, że wciąż traktuje Nancy z góry, albo teraz mu głupio i nie wie, jak ma się zachować, albo sława zmieniła go w zarozumiałego dupka. Cóż, przekonam się o tym w trakcie tego całego obiadu, który na pewno będzie niezręczny dla obojga stron.
    Nieźle się zdziwiłam, kiedy Grace wyjawiła, iż od czasu di czasu spotyka się ze Stylesem, chociaż w gruncie rzeczy spodziewałam się, że taki wątek się pojawi. Tak konkretnie obawiałam się, że Gracie oznajmi, iż Harry to jej chłopak, a nie sądzę, by Nancy zniosła taką informację z ust koleżanki, którą tak przecież lubi. Jest ewidentnie zazdrosna o Harry'ego, co moim zdaniem jest urocze ;3
    Niecierpliwie czekam na następny rozdział! Ten to dopiero przedsmak tego, co może się wydarzyć, niemniej czytało mi się fantastycznie :D
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Jejku, czytałam ten rozdział, a emocje jakie się kumulowały wewnątrz mnie były cholernie niezrozumiałe. Najpierw miałam na twarzy uśmiech, a za chwilę czułam ogromne zdenerwowanie, jakbym to ja była na miejscu Nancy. Jakbym to ja właśnie stała przed Styles'em, więc ogromny szacunek za to, co właśnie, ze mną zrobiłaś swoją pisaniną. Bardzo cieszę się, z tego, że Harry w końcu się pojawił i z tego w jaki sposób to się właśnie stało. Szczerze mówiąc nie wiedziałam jak przedstawisz ich spotkanie po latach, ale Twój pomysł zdecydowanie mi się spodobał. Oczywiście Harry okazał się bardzo chamski, ale nie będę traciła na niego swojego humoru, bo sama miałabym ochotę zwyzywać go od najgorszych (tak jak w duszy pragnęła zrobić to Fritton). Bardzo zaskoczyła mnie również Grace i tutaj też moje uczucia są mieszane. Zwłaszcza kiedy powiedziała, że spotkała się kilka razy ze Styles'em...
    No nic, nie ma co tutaj dużo gadać, tylko jedyne co mi pozostaje to czekać na dalszy ciąg tej niesamowitej historii ;) xx

    OdpowiedzUsuń
  16. Wybacz mi mały poślizg w komentowaniu, ale już podwijam rękawy i biorę się do roboty :) Rozdziały czytałam w miarę systematycznie, ale w ostatnim czasie moje lenistwo sięgało zenitu i po wchłonięciu nowego posta, odkładałam komentowanie na później...aż do teraz :) Coraz bardziej uwielbiam Nancy, z każdym rozdziałem coraz bardziej się do niej przywiązuję i znajduję w niej kolejne, dobre strony :) Co najbardziej mi się w niej podoba? Nie jest molem książkowym, zamkniętą w sobie, lękliwą postacią ściśle przestrzegającą dekalogu - najczęściej właśnie taką osobowość mają główne bohaterki w fanfikach, co zaczyna mnie już nudzić, a nawet i irytować. Nancy nie jest również rozszalałą, pyskatą zadziorą z nosem jak odkurzacz. If you know what I mean :P Nie ma w jej charakterze skrajności, jest naturalność. Bo każdy zwyczajny nastolatek ma głowę pełną marzeń, serce wypełnione pragnieniami i niespełnionymi obietnicami. Próbuje walczyć o swoje i choć czasami traci nadzieję, to po jakimś czasie ponownie ją odzyskuje wraz z nowymi pokładami energii :) Tak jak Nancy, która się nie poddawała i mimo przeciwności uparcie dążyła do wyznaczonego sobie celu. I co? Opłaciło się! Don't give up. Don't ever give up :D Cieszyłam się razem z nią i szczerzyłam do monitora jak głupia. Chwila, w której spełniają się marzenia jest jedną z najwspanialszych chwil w życiu :) Tak szczęśliwej Nancy jeszcze chyba "nie widzieliśmy" :) Zawładnęła nią euforia, która w mgnieniu oka zaatakowała również mnie. Nie wspomnę już o piszczącej Minnie :D Nie ma to jak oddani przyjaciele, którzy potrafią nie tylko zatapiać się z Tobą w smutku, ale również w radości. W mega radości :) Rozśmieszył mnie strasznie ten fragment: " W sumie to wyglądali na trochę groźnych typów, ale dobrze się z nimi śpiewało." haha :D Święta trójca zaszalała i w odpowiedni sposób uczciła sukces Nancy :) Kolejna naturalna rzecz - impreza. Wyobraziłam sobie dziko pląsającą Minnie niczym Travolta w Gorączce sobotniej nocy i miałam niezły ubaw :D Jednak taniec na stołach pobił wszystko. Później kac morderca nie miał dla nich serca :P No i tutaj chyba koniec radości i śmiechów, bo zaczyna się temat Harry'ego. Niby to było tylko zdjęcie, a jednak wywołało w Nancy tak wiele mieszanych uczuć. Wiedziałam, że zacznie bić się z myślami, wszystko rozpamiętywać i od nowa spekulować. Niestety pewne uczucia nigdy nie umierają, może na jakiś czas zapadają w sen, ale wystarczy jedna rzecz, jakiś drobiazg, a one ponownie się budzą i to ze zdwojoną siłą. Wszystkie jej emocje i różne obawy są wręcz namacalne. Momentami mam wrażenie, jakby jej odczucia przechodziły na mnie, dosłownie. I za to uwielbiam to opowiadanie! Spotkanie Harry'ego było dla Nancy nie lada wyzwaniem, dla mnie też. Pod koniec ich "rozmowy" miałam ochotę go zdzielić, a Nancy najchętniej zapisałabym na kilka lekcji z taekwondo, żeby przy kolejnym spotkaniu skopała mu tyłek :D Poniosło mnie :D Ale to Twoja wina. Trochę inaczej wyobrażałam sobie ich spotkanie, a Ty mnie absolutnie zaskoczyłaś i to pozytywnie. Przewidywalność nie leży w Twojej naturze, na szczęście! Harry był irytujący, arogancki, nawet wydawał się sfochowany, ale w pewien sposób jego postawa mi się podobała, bo po niej mogę się domyślać, że będzie się między nimi dużo działo, a ich relacja tak szybko się nie wyklaruje i nie przybierze sielankowego statusu. Będzie ciężko i pod górkę, ale już teraz wiem, że z pewnością nieprzewidywalnie. Wspólny obiad! Będzie ciekawie :D Mam tylko nadzieję, że nie zaczną rzucać się jedzeniem :P A tak już na serio, jestem bardzo ciekawa dalszych wydarzeń i w każdej wolnej chwili sprawdzam czy nie dodałaś już rozdziału ;)
    Mam nadzieję, że wyjazd się udał. Odpoczęłaś, przeżyłaś coś niezapomnianego i tryskasz pozytywną energią. Ba! I weną :D
    Pozdrawiam, szekspirowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam stronić od odpisywania na komentarze czytelników, bo zawsze piszę coś o fabule i zdradzam, co dalej będzie, ale aż ciężko mi nie podziękować za tak długi, miły i treściwy komentarz. Dziękuję bardzo, bardzo mocno. Ogromnie się cieszę, że się podoba, a jeszcze bardziej cieszy mnie to, iż nazwałaś moją główną bohaterkę naturalną! :o To dopiero.. Jestem przeszczęśliwa, że ktoś docenia moje opowiadanie, naprawdę :D Aż chyba dodam zaraz kolejny rozdział. Mam nadzieję, że dalej Cię nie rozczaruję :o !

      Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję c:

      Usuń
    2. Jestem wręcz przekonana, że nie rozczarujesz mnie żadnym rozdziałem. To się czuje :D I nie masz za co dziękować, komentarz pisałam z ogromną przyjemnością:) A co do naturalności Nancy - to po prostu czysta prawda :) Wykreowałaś świetną postać z krwi i kości, a przede wszystkim realny świat, do którego każdy czytelnik wkracza bez problemu :) O! A nowym rozdziałem nie pogardzę, więc jeśli to nie problem, to wstawiaj jak najszybciej! ;)

      Usuń