W weekendy nie często zdarza mi się wstawać wczesnym rankiem, a już na pewno nie przed dziewiątą czy dziesiątą. Jednak tym razem po przebudzeniu poczułam jakiś dziwny przypływ „czegoś”, czego raczej nie mogłabym nazwać energią. W związku z niespotykanym odczuciem, mimo chodem podniosłam się z łóżka. Całkiem możliwe, że stały za tym emocje dotyczące nietypowej rozmowy z Ackermanem, której wizje wciąż świdrowały dziury w mojej głowie. Prawie przez cały wczorajszy dzień towarzyszyły mi niemoc i złość, dziś natomiast czułam się źle ze swoim wybrykiem. Zachowałam się stanowczo nieodpowiednio, a już na pewno nieprofesjonalnie. Wieści o moim aroganckim występku zapewne poniósł wiatr słów Ackermana. Jestem pewna, że znał kilku ważnych wydawców.
Szczerze mówiąc, z jednej strony
było mi źle z powodu tego, co powiedziałam, z drugiej jednak
odczuwałam odrobinę satysfakcji, że udało mi się wymyślić tak
porządną ripostę, na którą mężczyzna nie potrafił zareagować.
Zmęczona już ciągłym zamartwianiem
udałam się do kuchni, gdzie mama urzędowała zapewne od dobrych
dwóch godzin. W przeciwieństwie do mnie Fiona była rannym
ptaszkiem. Nie zwracając większej uwagi na to, co aktualnie robiła,
zajęłam miejsce przy małym stole i od razu padłam na niego
bezwładnie, jęcząc i wydając z siebie najróżniejsze odgłosy
zmęczenia, frustracji i niezadowolenia. Dopiero w tym momencie mama
zauważyła moje przybycie. Przyzwyczajona do podobnych scen
najzwyczajniej w świecie zignorowała moje pomruki.
- Znalazłam Ci pracę – oznajmiła
pewnym siebie tonem, przez który przemawiała jej duma z samej
siebie. Uniosłam głowę znad stołu i spojrzałam na nią
pobłażliwie.
- Niby jak? Jest dopiero po
dziesiątej.
Zdecydowanie bardzo szybko jej poszło, więc nie
spodziewałam się niczego nadzwyczajnego, czy też dobrze
płatnego.
- Powiedzmy, że okazja tak jakby sama się napatoczyła
– odpowiedziała wesoło, a w jej głosie nadal dostrzegalna była
ta duma.
Wyprostowałam się i przyjęłam jak najwygodniejszą
pozycję, aby w spokoju wysłuchać rodzicielki. Nie ukrywałam, że
odrobinę mnie zaciekawiła. Fiona odłożyła nóż, którym jeszcze
przed sekundą kroiła warzywa i odwróciła się w moją stronę z
promiennym uśmiechem.
- Otóż dziś rano, zresztą jak w każdą
sobotę, była u mnie Anne Cox...
Zaraz po usłyszeniu tego
nazwiska zachowałam się niczym rozwydrzona, zbuntowana nastolatka,
a mianowicie wywróciłam oczami i westchnęłam z politowaniem.
Przeczuwałam, że ta rozmowa lada chwila mogła przekształcić się
w coś wybuchowego. Naturalnie eksplozja miała mieć miejsce
wewnątrz mnie. Mama była bardziej opanowaną osobą.
- Cóż,
wiedziałam, że tak zareagujesz – przyznała z żalem. Nie
odezwałam się, tylko ponownie zwróciłam na nią swój wzrok, aby
dać jej znak, że może kontynuować. Choć i tak wiedziałam, że
raczej nie przystanę na tę propozycję pracy, tak czy owak chciałam
jej wysłuchać do końca. - Potrzebuje pomocy z Williamem i szuka
kogoś do opieki.
- Niech jej syn sprowadzi tu najlepszą nianię
świata – wyparowałam lekceważąco, jednocześnie prostując się.
Luzacka poza nie odpowiadała mi już w tym momencie. - Mnie w to nie
mieszaj – zakomunikowałam dosadnie i skrzyżowałam ręce na
piersi w akcie obronnym.
Mama ciężko westchnęła, widząc moje
niegrzeczne zachowanie. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego jak
bardzo pragnęłam trzymać się z dala od tej rodziny, mimo to
pozwoliła sobie na załatwienie mi pracy akurat u nich. Przecież to
było wręcz oczywiste, że odmówię!
- Nancy... - zaczęła z
trudem, jej zadowolenie już dawno minęło. - Ona zapłaci ci dużo,
Harry...
- Jeśli nie chcę twoich pieniędzy, jego tym bardziej –
wtrąciłam, bezczelnie podnosząc głos.
Zdziwiłam się, że Fiona
nie kazała mi się uspokoić, tylko nadal stała ze smutkiem w
oczach oparta o szafki kuchenne. - Już wolałabym opiekować się
Williamem za darmo, niż żyć ze świadomością, że ten pajac mi
płaci.
Miałam wrażenie, że w tę rozmowę dodatkowo wdały
się emocje z poprzedniego dnia, które spotęgowały moją złość.
Co ona sobie w ogóle wyobrażała? Że zaraz po śniadaniu polecę
na Cedar Close i wyściskam Anne za możliwość zarobienia funtów,
które jej syn dostał za beznadziejne utwory zatruwające mój słuch
za każdym razem, gdy ktoś włączy radio?
- Powiedziałam jej, że do niej
zadzwonisz – dodała na koniec mama, jakby z poczuciem winy. Czując
jak ciśnienie we mnie rośnie, nie odzywając się już, opuściłam
pomieszczenie.
Po raz kolejny tego dnia
zastanawiałam się czy zachowałam się prawidłowo. Moja reakcja na
słowa mamy była wręcz szczeniacka i niedojrzała. Było mi z tym
trochę głupio. W końcu wciąż lubiłam Anne, pomimo mojej
nienawiści do Harry'ego. Nie mogłam przecież winić jej za
postępowanie jej syna, jednakże praca w ich domu naprawdę nie
wydawała mi się najlepszym pomysłem. Po upływie tego całego
czasu, wciąż wzbudzał on we mnie nieprzyjemne odczucia, a teraz,
gdy wreszcie doszłam do siebie wolałam nie zbliżać się do tego
miejsca. Stylesa miałam daleko, daleko za sobą, a wejście do jego
domu byłoby równoznaczne z powrotem wszystkich niemiłych
wspomnień, które z tak wielkim wysiłkiem starałam się wypędzić
ze swojej głowy przez niemalże pierwszy rok po tym cyrku. Gdy
wówczas przestałam się u nich pojawiać, relacje między mną a
Anne zelżały, rozmawiałyśmy coraz mniej. Mijając się na ulicach
rzucałyśmy w swoją stronę jedynie „dzień dobry”, chociaż
Anne czasem wyglądała jakby chciała przystanąć i zamienić ze
mną kilka słów. Jednak, kiedy kariera Harry'ego zaczęła nabierać
tempa, kobieta miała coraz więcej na głowie, nie wyrabiała z
pracami domowymi, w związku z czym coraz częściej zaglądała do
naszego skromnego Laundrer zrobić małe pranie. Wtedy ponownie
zaczęłyśmy ze sobą rozmawiać. Na początku z wielkim dystansem,
począwszy od krótkich rozmów na tematy przyziemne, ostatecznie
skończywszy na bardziej otwartych konwersacjach. Nie chciałam mówić
jej za wiele, bo bałam się, że zechce podzielić się tym ze swoim
starszym synem, o którym notabene nie śmiała wspomnieć ani razu
przez ostatnie dwa lata. Niekiedy spotykałam ją gdzieś w mieście
i czasami owe spotkania nie kończyły się wyłącznie na powitaniu,
jak niegdyś. Szczególnie, gdy był z nią wtedy Willy. Czteroletni,
energiczny chłopiec, który na mój widok zachowywał się, jakby
dostał zastrzyk z adrenaliną. Zawsze wysyłał mi szeroki, pełen
radości uśmiech i przybijał piątkę, czym poprawiał mi humor,
gdy wracałam do domu po ciężkim dniu w szkole. Czułam, że opieka
nad nim nie byłaby wielkim wyzwaniem, ponieważ William należał do
niewielkiego grona dzieci nie miewających zbyt częstych kaprysów
i humorków, przez co przebywanie z nim byłoby nieco łatwiejsze.
Ponadto był całkiem mądry i bystry, jak na swój wiek. Interesował
się wszystkim, co związane z kosmosem, znał nawet nazwy
największych księżyców Saturna, co było całkiem imponujące
zważywszy na fakt, iż miał zaledwie cztery lata. Oferta brzmiała
absolutnie kusząco, opieka nad dzieckiem w popołudnia, łatwe
pieniądze. Nie pasował tylko ten jeden „szczegół”.
Zerknęłam przelotnie na stos książek leżących na stoliku przy moim łóżku. Już dawno powinnam mieć przeczytaną przynajmniej połowę z nich, lecz wciąż zwlekałam. Co prawda od egzaminów końcowych dzieliło mnie kilka miesięcy, ale jeśli liczyłam na dostanie się na Oxford już w wakacje powinnam była zacząć naukę. Presja ze strony rodziny momentami była ciężka do zniesienia. Choć świetnie znali odpowiedź na pytania dotyczące tego, co zamierzam robić po szkole średniej, gdzie udam się na studia, a także jakie przedmioty będę zdawać na egzaminach, nieustannie mnie nimi zasypywali przy każdej okazji. Rzucali też swoje niepotrzebne rady, które wpuszczałam jednym uchem, a wypuszczałam drugim. Natomiast, gdy tylko wspominałam coś o książce spotykałam się ze sceptycznymi uwagami. W zasadzie była odrobina racji w tym, że powinnam się skupić na przygotowaniach do testów, bo i one po części miały doprowadzić mnie do bram kariery pisarskiej. Tymczasem zamiast wkuwać regułki, uczyć się cytatów Shakespeare'a i czytać obowiązkowe lektury, ślęczałam godzinami nad włączonym komputerem i pisałam swoją pierwszą powieść. Nie wspominając już nawet o wycieczkach do wydawnictw, które nie tylko zabierały pieniądze, a również czas.
Późnym wieczorem, gdy po
spędzeniu kilku godzin na pisaniu zdecydowałam się na drzemkę,
ktoś brutalnie mnie z niej wyrwał. Pierwszy dzwonek do drzwi
zignorowałam, mając szczerą nadzieję, że mama raczy otworzyć i
oddelegować delikwenta jak najdalej od naszej posiadłości.
Złośliwy dźwięk dotarł do mych uszu ponownie, a zaraz po nim
kolejny. Wyglądało na to, że byłam sama w domu i niestety
musiałam pofatygować się osobiście, aby zmierzyć się z
natarczywym gościem. Kiedy otworzyłam drzwi ze skwaszoną miną
moim oczom ukazał się przeszczęśliwy Charlie z butelką szampana
w jednej ręce i czarnym balonem w drugiej.
- Banzaii! - wrzasnął
z werwą. Wykrzywiłam się w zabawny sposób.
- Cześć, Charlie
– rzekłam bez jakiegokolwiek entuzjazmu. W końcu dopiero co
podniosłam się z łóżka. Mój mózg raczej odmawiał
współpracy.
- Komitet do spraw celebracji gotów do świętowania!
- oznajmij wesołym tonem, unosząc w górę prezenty, które trzymał
w rękach.
- Świętowania czego? - mruknęłam pod nosem nadal
bez większych emocji.
- Twojej riposty? - odpowiedział
kręcąc niezrozumiale głową. To chyba najbardziej niedorzeczny
powód, jaki kiedykolwiek usłyszałam.
- I ma nam w tym pomóc
jeden szampan i czarny balon?
Charlie jedynie kiwnął raz głową,
próbując mi udowodnić, że dokładnie przemyślał swoją wizytę
u mnie, jednak bardzo łatwo było się zorientować, że szampana
kupił po drodze w pierwszym lepszym sklepie, a balona zapewne
odkupił od jakiegoś dzieciaka albo ukradł komuś sprzed domu.
Chociaż ten nietypowy kolor wzbudzał we mnie pytania odnośnie jego
pochodzenia.
- Jeśli serio chcesz świętować,
potrzebujemy czegoś więcej – powiedziałam uśmiechając się do
niego znacząco. Chłopak od razu podłapał mój niecny zamiar i
jednocześnie skierowaliśmy się w stronę barku mojego
taty.
Wieczór potoczył się zdecydowanie zupełnie
inaczej niż to przewidywaliśmy. Zarówno tani szampan, jak i
skradziona butelka whisky zniknęły w zaskakującym tempie. Nie
zdążyłam się obejrzeć za kolejną butelką czegokolwiek, a
wskazówki zegara pokazywały dziesiątą. Nie chcąc narażać się
bardziej mojemu tacie, ulotniliśmy się czym prędzej z domu, i
zabierając po drodze Minnie ruszyliśmy na przystanek podmiejskiego
busa do Macclesfield. Nie mieliśmy zamiaru bawić się w Holmes
Chapel, gdzie jedyną atrakcją w weekendy było oglądanie meczu
drugiej ligi w małym pubie w środku miasta. Natomiast w
Macclesfield było parę miejsc, gdzie mogliśmy spędzić dobrze
czas.
Opierałam się o blat baru, popijając piwo i badając
wzrokiem wszystkich ludzi wkoło. W klubie roiło się od
wystrojonych lasek czekających na okazję, ale było też parę
normalnie ubranych dziewczyn, między innymi ja i Minnie. Panna
Fletcher wraz z Charliem wyciskali z siebie ostatnie soki na
parkiecie, tymczasem ja potrzebowałam chwilę odsapnąć.
Obserwowałam co jakiś czas ich niepowtarzalne wyczyny i parę razy
zdziwiłam się, że można coś takiego zrobić. Oboje mieli ciała
jak z gumy.
W pewnym momencie nieopodal przyjaciół
dostrzegłam znaną mi postać. Otworzyłam szerzej oczy, żeby
lepiej się jej przyjrzeć. Ona także mnie zauważyła i mimo chodem
ruszyła w moją stronę z szerokim uśmiechem. Pewnie była już
pijana, inaczej nie zareagowałaby na mój widok w taki sposób.
-
Nancy Fritton! - Do mych uszu dobiegł kolosalnie irytujący głos
blondynki, na dźwięk którego jedynie niemrawo się uśmiechnęłam,
starając się ukryć zażenowanie tym spotkaniem.
- Sunny
Pockette!
Zaśmiałam się niezwykle nerwowo, ale dziewczyna nie
zwróciła na to większej uwagi. Pierwsze sekundy konfrontacji, a ja
już miałam jej dość. Wyjątkowo nieznośna osoba. Jak to na
wstawioną przystało zaczęła wypytywać mnie o różne rzeczy.
Szczerze mówiąc miałam z niej niezły ubaw. Niektóre odpowiedzi,
których jej udzielałam były wyssane prosto z palca. Sama byłam po
paru piwach, więc moja wyobraźnia zaczęła działać w zawrotnym
tempie. Nagle Sunny wkroczyła na teren chroniony.
- Ej, Nance,
pamiętasz jak kiedyś trzymałaś się z tym, no, z tym z One
Direction? - zaśmiała się bezdźwięcznie, mnie natomiast do
śmiechu nie było. Miałam ochotę rzucić w nią przekleństwem i
odejść. Jednak dziewczyna kontynuowała swoją myśl. Przywołała
pewną historię, o której ja sama nie miałam zielonego pojęcia,
lecz po wysłuchania jej stałam oszołomiona.
- Co zrobiłaś?! -
wydarłam się na nią z powagą i czułam, że mało brakowało, a
moja ręka wylądowałaby na jej twarzy. Powstrzymałam się, choć
było to cholernie trudne.
- Daj spokój, Nance, to było w Junior
High! - odpowiedziała bez większych ceregieli, jakby kompletnie nic
się nie stało, jakby to, co zrobiła było niczym wielkim. Po tej
wypowiedzi jeszcze bardziej pragnęłam ją uderzyć.
- Wal się,
Sunny – syknęłam przez zaciśnięte zęby i wystrzeliłam niczym
z procy w stronę Charliego i Minnie. Złapałam chłopaka za ramię
i stanęłam na palcach, aby szepnąć mu do ucha:
- Idziemy stąd
zanim obiję mordę tej kretynce.
Charlie patrzył na mnie
całkowicie zdezorientowany. Nie był świadom tego, co miało
miejsce przed sekundą. Jego wątpliwości zostały rozwiane zarówno
szybko, jak i brutalnie.
- Histeryzujesz, prędzej czy później i
tak by cię zostawił – na te słowa zacisnęłam mocno usta i
przygryzłam wargi ze złości. Natychmiastowo odwróciłam się i
wymierzyłam w twarz Sunny piękny, soczysty cios zamkniętą
pięścią. Ludzie bezzwłocznie odsunęli się od epicentrum
konfliktu, a ochroniarze niemalże od razu ruszyli do akcji. Nie
minęła minuta, a nasza cała trójka wylądowała na bruku.
Splunęłam wściekła na chodnik i wytarłam rozciętą, lekko
zakrwawioną rękę w koszulkę.
- O co poszło?! - odezwał się
niezmiernie zszokowany Miles, wręcz krzycząc na mnie. Nigdy
wcześniej nie zachowałam się w podobny sposób. Raczej zrozumiał,
że musiało to być coś poważnego.
- W Junior High rozpowiadała
ludziom, że dowiedziała się ode mnie, że Harry jest gejem.
Dlatego mnie odtrącił!
Charlie i Minnie zamilkli na dłuższą
chwilę, rozglądali się jedynie na boki, nie do końca wiedząc jak
się zachować. W absolutnej ciszy udaliśmy się na dworzec
autobusowy, aby czym prędzej wrócić do domu i ochłonąć po tym
jakże nieprzewidzianym incydencie. Nie musieliśmy nawet mówić
tego na głos, po prostu skierowaliśmy się w jednym
kierunku.
Odpychałam się nogami od ziemi, aby lepiej rozbujać huśtawkę. Przyjemny wiatr uderzał co jakiś czas w moją twarz, odrobinę mnie rozluźniając, kiedy wewnątrz mnie rozgrywała się konkretna bitwa honoru z potrzebami. Tkwiłam tak przez dobre kilkanaście minut i odbijałam myśli jak piłeczkę pingpongową, nie mogąc ostatecznie zdecydować jakie kroki podjąć. Spojrzałam przed siebie, prosto na bujające się na wietrze krzewy zasadzone przez mamę dwie wiosny temu i niepewnie uniosłam telefon ku górze. Wpatrywałam się jeszcze przez chwilę w numer widniejący na ekranie i koniec końców wcisnęłam zieloną słuchawkę. Pierwsze dwa sygnały utwierdziły mnie w przekonaniu, że jednak nie był to dobry wybór, lecz, gdy osoba po drugiej stronie odezwała się do słuchawki nie było już odwrotu.
Odpychałam się nogami od ziemi, aby lepiej rozbujać huśtawkę. Przyjemny wiatr uderzał co jakiś czas w moją twarz, odrobinę mnie rozluźniając, kiedy wewnątrz mnie rozgrywała się konkretna bitwa honoru z potrzebami. Tkwiłam tak przez dobre kilkanaście minut i odbijałam myśli jak piłeczkę pingpongową, nie mogąc ostatecznie zdecydować jakie kroki podjąć. Spojrzałam przed siebie, prosto na bujające się na wietrze krzewy zasadzone przez mamę dwie wiosny temu i niepewnie uniosłam telefon ku górze. Wpatrywałam się jeszcze przez chwilę w numer widniejący na ekranie i koniec końców wcisnęłam zieloną słuchawkę. Pierwsze dwa sygnały utwierdziły mnie w przekonaniu, że jednak nie był to dobry wybór, lecz, gdy osoba po drugiej stronie odezwała się do słuchawki nie było już odwrotu.
- Cześć, Anne, z tej
strony Nancy.
_____________________________________________
Z całości nie jestem zadowolona, za to podoba mi się scena z Sunny, której właściwie w ogóle miało nie być, ale tak sobie pomyślałam, że w sumie nic złego się nie stanie jeśli wyjaśnię w taki sposób zachowanie Harry'ego. Jak widać nie było to wcale nic wielkiego, sama nie wiem czemu aż tak silnie na to zareagował i nie próbował tego wyjaśnić z Nancy. Mam nadzieję, że nie jesteście rozczarowane! c:
Razem z Vesper planujemy pisać wspólnie opowiadanie z 1D, które w zasadzie będzie troszkę nietypowe, bo jego akcja potoczy się w zaledwie dwa dni i będzie to coś na kształt Kac Vegas c: Zainteresowanych już wkrótce zaprosimy na bloga PARTAKERS, tymczasem przygotowania idą pełną parą :D
Rozdział miałam dodać w okolicach 26 lipca, ale stwierdziłam, że to za długo, zatem pojawił się dzisiaj. Ponadto 3 sierpnia wyjeżdżam i przez dwa tygodnie nie będę miała internetu, w związku z czym chciałabym dodać jeszcze przynajmniej dwa rozdziały c:
Bardzo, ale to bardzo dziękuję za wszystkie komentarze!!!
Pozdrawiam i do napisania! c:
PS. Przepraszam jeśli są jakieś błędy, ale jestem już konkretnie zmęczona i nie mam sił po raz kolejny sprawdzać (zawsze coś przeoczę), a chcę dodać odcinek jeszcze dziś.
_____________________________________________
Z całości nie jestem zadowolona, za to podoba mi się scena z Sunny, której właściwie w ogóle miało nie być, ale tak sobie pomyślałam, że w sumie nic złego się nie stanie jeśli wyjaśnię w taki sposób zachowanie Harry'ego. Jak widać nie było to wcale nic wielkiego, sama nie wiem czemu aż tak silnie na to zareagował i nie próbował tego wyjaśnić z Nancy. Mam nadzieję, że nie jesteście rozczarowane! c:
Razem z Vesper planujemy pisać wspólnie opowiadanie z 1D, które w zasadzie będzie troszkę nietypowe, bo jego akcja potoczy się w zaledwie dwa dni i będzie to coś na kształt Kac Vegas c: Zainteresowanych już wkrótce zaprosimy na bloga PARTAKERS, tymczasem przygotowania idą pełną parą :D
Rozdział miałam dodać w okolicach 26 lipca, ale stwierdziłam, że to za długo, zatem pojawił się dzisiaj. Ponadto 3 sierpnia wyjeżdżam i przez dwa tygodnie nie będę miała internetu, w związku z czym chciałabym dodać jeszcze przynajmniej dwa rozdziały c:
Bardzo, ale to bardzo dziękuję za wszystkie komentarze!!!
Pozdrawiam i do napisania! c:
PS. Przepraszam jeśli są jakieś błędy, ale jestem już konkretnie zmęczona i nie mam sił po raz kolejny sprawdzać (zawsze coś przeoczę), a chcę dodać odcinek jeszcze dziś.
Stwierdzam, iż Harry jest kretynem, że za coś takiego ją odtrącił i nawet nie raczył o tym pogadać. Ogólnie to błędów nie wypatrzyłam, a odcinek jak najbardziej na plus <3 Czekam na jakąś konfrontację Nancy-Harry!
OdpowiedzUsuńlovelovelove <3
Wcale nie dziwię się Nancy, że zareagowała w taki sposób, ja bym suce chyba oczy wydrapała. Szkoda, że tak to się potoczyło, prawda jest taka, że wiele znajomości kończy się w podobnie głupi sposób, jedna plotka potrafi zniszczyć wszystko. Rozdział strasznie mi się podoba, jesteśmy coraz bliżej pojawienia się.Harryego, a to strasznie mnie cieszy. Już nie umiem doczekać się nowego odcinka, więc pisz go szybciutko! :*
OdpowiedzUsuń<3 Kocham Twój styl, tak lekko i przyjemnie się czyta, i wciąż chce się więcej!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało, gdy Nancy przywaliła tej Sunny. Dziewczyna zniszczyła jej przyjaźń z Harrym, chociaż uważam, że on powinien był wtedy z nią porozmawiać. Nancy przeżywa to bardzo mocno w dalszym ciągu i zobaczymy, co z tym zrobi. W sumie Harry był naiwny, że w to wszystko uwierzył, ale może dziewczyna była przekonywująca. Trudno, stało się. Ale teraz czuje, że Nancy przyjmie propozycje pracy od jego mamy i będzie ciekawie! Pisz kolejny rozdział szybko :) :* :*
O kurde, ale numer! xd Akcja coraz bardziej się rozkręca. I to lubię. ;D Miałam ochotę zabić tą pieprzoną Sunny. Wredna idiotka. Teraz już wiem, dlaczego Harry się tak zachowywał. Wszystko przez tą niedorzeczną plotkę. Ale trochę głupio z jego strony, że uwierzył w to, że to Nancy rozpowiedziała. W końcu przyjaźnił się z nią od dziecka, więc mógł z nią porozmawiać i wszystko wyjaśnić. No ale czekam na spotkanie Stylesa i Nancy. Czuję, że będzie bardzo interesująco. xd:) Mam nadzieję, że przyjmie pracę u Anne. Pozdrawiam - Natalia. ;**^^
OdpowiedzUsuńProszę, wpadnij na moje oba blogi i skomentuj. Szczególnie chciałabym zaprosić cię na tego pierwszego bloga. Jest on o pewnej dziewczynie - Mandy. Ale to już chyba wiesz, bo kiedyś dodałaś komentarz. :) Tylko szkoda, że przestałaś go czytać. Ale liczę, że znów zechcesz zobaczyć co ja tam powypisywałam. Akcja niedługo zacznie się coraz bardziej rozkręcać. ^^ Jest też zwiastun. Proszę, to dla mnie naprawdę bardzo ważne.
UsuńAdresy są w zakładce "SPAM". ;*:]
Patrzę - nowy rozdział, i od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech! :D Nareszcie jest ten powód, przez który Harry tak bardzo oddalił się od Nancy, również jak reszta czekam na ich konfrontacje, i jestem ciekawa pracy Nancy u Annie :) Rozdział super, czekam na dalszy rozwój akcji!
OdpowiedzUsuńOjej, byłam pewna, że już skomentowałam Twój rozdział. O_o
OdpowiedzUsuńNa początku wspomnę o szablonie. Ślicznie przerobiłaś tamten. Jak tak patrzę na te szablonu z tego bloga, to przypominają mi się czasy onetowskie.
Podoba mi się akcja z Sunny. Wredna z niej suka. Ale... Nie wiem, czemu Harry zareagował tak, jak to zrobił. Normalnie chciałabym wyjaśnić zaistniałą sytuację. Ale o tym chyba każdy Ci mówił. xD Poza tym śmieszy mnie to, że plotka tego typu nie pozostaje niezauważona. Nawet jeśli Harry nie chciał gadać z Nancy, to ona powinna dowiedzieć się w czym rzecz. Szczególnie, że od tamtego zdarzenia minęły lata! Sama chyba dwa rozdziały temu napisałaś, że zdawali się wiedzieć wszyscy oprócz Nancy. W końcu jakoś powinno to do niej dotrzeć, ale dobra, nie wnikam. Może Sunny specjalnie kazała nikomu nie mówić na ten temat z Nan.
Chciałam już nie drążyć tego tematu, ale nagle znalazła się kolejna wątpliwość. A właściwie dwie. Charlie i Minnie. Skoro wszyscy wiedzieli, to oni także musieli o tym słyszeć. A szczególnie Charlie, który kolegował się z Harrym, dopóki ten nie wyjechał.
Dobra, już skończyłam się rozpisywać na ten temat.
Jestem ciekawa dalszego ciągu. Już nie mogę się doczekać!
Pozdrawiam
PS Przepraszam za ewentualne błędy, ale się troszkę śpieszę. :)
Hahaha :D Nancy w ogóle nie chciała rozmawiać o Harrym, między innymi dlatego nie dowiedziała się o tym prędzej. W jej obecności nikt nawet nie śmiał ruszać tego tematu, poza tym ludzie zakładali, że sama już dawno wie (przypominam, że to było gimnazjum; plotki i pomówienia były koloryzowane i przekształcane). Minnie faktycznie nic nie wiedziała, po "odtrąceniu" trzymała się tylko z Nancy, jak na porządną przyjaciółkę przystało. A Charlie.. To, że milczał po słowach Nancy nie oznaczało, że nie miał pojęcia o tym "mini sekrecie". Raczej był zmieszany, że nagle, ni stąd, ni zowąd wyszło to w końcu na jaw, a także było mu wstyd, że jego bliska koleżanka została, jakby "upokorzona" przez tę całą żenująca sytuację. + Oto właśnie chodzi, że Harry zachował się niedojrzale, dziecinnie, obrażając się na coś tak głupiego c: To jest część tej postaci.
UsuńWszystko jest zamierzone + Dziękuję za komentarz i cieszę się, że masz/miałaś te wątpliwości, bo oznacza to, że naprawdę czytasz to opowiadanie z uwagą, co jest dla mnie przeogromnie ważne! :D
Pozdrawiam, Meadow.
+ Opowiadanie jest pisane w pierwszej osobie i czytelnik widzi świat oczami Nancy, wszystko opisane jest z jej perspektywy, a jest ona zwykła dziewczyną, żyjącą w zwykłym świecie - nie jest narratorem wszystkowiedzącym :D
UsuńDziś nie mam czasu się rozpisywać, ale biorąc pod uwagę, że wpadłam tutaj z lekkim opóźnieniem to muszę coś naskrobać. Chociaż kilka słów. Najbardziej podoba mi się końcówka tj. dwa ostatnie akapity.
OdpowiedzUsuńI ogółem...
Porządny rozdział! Czekam na następny.
Ta Sunny to jakaś głupia lalka... Ja na miejscu Nancy zareagowałabym tam samo. Z resztą nie dziwię się jej. Przez tą blondynkę jej przyjaźń się skończyła. Jestem ciekawa co wydarzy się dalej. Nancy naprawdę chce podjąć się pracy tak blisko Harry'ego? On w nią zwątpił i nawet nie raczył wyjaśnić tej całej sytuacji. Pogodzą się? Chcę wiedzieć! ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział xx
Wpadłam (o ile można tak powiedzieć) na Twoje opowiadanie wczoraj, ale dopiero dzisiaj miałam okazje je przeczytać i stwierdzam jedno - KOCHAM JE! <3 Boże już od dawna nie czytałam tak fajnego opowiadania. Piszesz w ten wspaniały wciągający sposób, a nie typu "no znamy się i ten tego on mnie zostawił, ale wrócił i już jest okay, porozmawialiśmy".
OdpowiedzUsuńA teraz tak komentarz o historii. Jestem zła na Harolda. Zachował się jak totalny gówniarz i jaśnie pan *ja wiem wszystko najlepiej* na miejscu Nancy skopałabym mu ten zad i z powrotem przywróciła krążenie krwi w mózgu. Nie mogę się doczekać ich konfrontacji, chociaż mogą minąć się bez słowa nawet, chociaż mam nadzieję, że Nancy nie pozostawi tego, co się dowiedziała od tej wrednej szmaty tak o sobie i nie spróbuje wyjaśnić tej chorej sytuacji. Mam takie odczucie, że Harold chyba nie szanował i nie traktował całej tej przyjaźni na poważnie skoro w tak niedojrzały i dziecinny sposób podszedł do tego co powiedziała mu Sunny i nawet dla własnego świętego spokoju nie próbował dowiedzieć się czy jest w tym chociaż ziarnko prawdy. Do rozwalenia przyjaźni może i przyczyniła się ta s*ka, ale to także w dużej mierze wina Harolda, a także gdzieś tam Nancy, bo w końcu, mogła przecież do utraty sił nachodzić go i wyciągnąć z niego to, co się z nim stało.
No teraz tylko pozostaje mi czekanie na kolejny odcinek, który widzę, że ma się pojawić już za niedługo! :D xoxo
Hahah, dziękuję bardzo za komentarz! :D Może plotka nie była jedynym powodem, dla którego się tak zachował c: Powinnam chyba przestać odpisywać na komentarze czytelników, bo jestem w tym słaba, jeszcze chwila i cała fabułę opisze tutaj jakimiś aluzjami :D
UsuńNigdy wcześniej nie czytałam tak wciągającego opowiadania. Połknęłam te pięć rozdziałów jak wygłodniałe zwierzę i nadal czuję ogromny niedosyt. Rozdziały napisane są z taką lekkością i przejrzystością, że wchłonęłam je jak gąbka wodę. Pokochałam świat widziany oczami Nancy. Mogłabym nieprzerwanie towarzyszyć jej w kolejnych wzlotach i upadkach, śledzić każdy jej kolejny krok, cieszyć się z jej sukcesów, jak i smucić z porażek. Zbudowałaś świetnego głównego bohatera, pozwoliłaś mi dostrzec w nim jakąś cząstkę siebie i za to bardzo Ci dziękuję:) Podobno największym sukcesem pisarza jest stworzenie bohatera, z którym każdy czytelnik może się utożsamić. Wtedy bardziej się do niego przywiązuje i nie jest już zwykłym czytającym, a niewidzialnym towarzyszem głównej postaci. Tak więc, jestem niewidzialną towarzyszką Nancy :D Szkoda, że nie mogę brać bezpośredniego udziału w jej życiu, bo z chęcią zostawiłabym na twarzy Sunny odcisk swojej pięści. Jednak nie tylko ją obdarowałabym prawym sierpowym, ale również samego Harry'ego, który zachował się niedojrzale i szczeniacko. Jak mógł uwierzyć Sunny? Powinien od razu porozmawiać o tym z Nancy, spróbować to wyjaśnić, a nie od tak przestał się do niej odzywać i traktował ją jak powietrze. Nancy była jego przyjaciółką, bratnią duszą, powinien jej ufać, wiedzieć, że nigdy nie puściłaby takiej plotki. Zwykła rozmowa wszystko by tutaj załatwiła, ale on wolał unieść się dumą i po prostu zerwać z nią kontakt. Czasami przez własną głupotę tracimy przyjaciół i zbyt łatwo pozwalamy im odejść. O! Tak bym określiła zachowanie Harry'ego. Bardzo podobał mi się fragment, w którym Nancy oglądała występ 1D w X Factorze, kiedy śpiewali You Are So Beautiful, aż włączyłam sobie filmik na yt :D I te zbliżenia na Harry'ego. Niektóre blogi o 1D są bardzo nierealne, fikcja literacka jest tak naciągnięta, że opowiadanie traci smak, a Twoja historia urzekła mnie naturalnością i prawdziwością. Byłabym w stanie uwierzyć, że Harry miał kiedyś taką przyjaciółkę jak Nancy. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Nancy zamierza podjąć pracę u Anne, więc jej spotkanie z Harrym jest nieuniknione, a mnie ciekawość zżera od środka, jak będzie ono wyglądało! Życzę dużo weny i wolnego czasu na pisanie, żebyś mogła zasypywać nas kolejnymi, długimi rozdziałami. Mam nadzieję, że niedługo uda się Nancy wydać książkę. Podoba mi się w niej to, że z taką determinacją stara się spełniać swoje marzenia. Trzymam za nią kciuki! Do odważnych świat należy :D I tym powiedzeniem zakończę mój dziwaczny komentarz :)
OdpowiedzUsuńMoja reakcja, gdy zobaczyłam jak długi jest "jakiś nowy komentarz do rozdziału": O Kurwa! Haha, serio, nigdy w życiu nikt nie napisał mi tak długiej opinii na temat mojego tekstu, jestem w lekkim szoku :D Dziękuję bardzo, bardzo! Naprawdę, cieszę się, że podoba Ci się opowiadanie. Przeczytać takie słowa wiele dla mnie znaczy. Co do Twojego ulubionego fragmentu, fikcji literackiej i realności - jestem okrutnie przewrażliwiona na punkcie realności w opowiadaniu, sprawdzam w internecie najmniejsze szczegóły, nawet takie jak dokładna odległość między Holmes Chapel a Macclesfield, czy też właśnie cały przebieg x factora, etc. Pisząc trzeci odcinek siedziałam kilka godzin i analizowałam po paręnaście razy audycję Harry'ego i występy chłopaków, wczuwałam się w Nancy i próbowałam opisać w jej stylu to, co widzę (swoją drogą najtrudniejszy rozdział jak dla mnie). Jak nie sprawdzę jakiegoś szczegółu, jak wygląda w prawdziwym świecie, a napisze go po swojemu, mam dziwaczne wrażenie jakbym oszukiwała czytelnika. Wiem, że nie wiele osób to interesuje, nie wiele przykuwa uwagę do czegoś takiego, ale mnie to wręcz drażni i jakoś tak nie mogę :D Jeszcze raz dziękuję za Twoją opinię, no i za wenę, bo na pewno się przyda! + Właśnie piszę kolejny rozdział c:
UsuńPozdrawiam, Meadow.
Nie masz za co dziękować :) Rzadko się ujawniam i rzadko komentuję, ale teraz czułam ogromną potrzebę odwdzięczenia się za możliwość czytania czegoś tak dobrego! A wiem, że dla piszących komentarze są bardzo cenne, tak samo, jak dla nas czytających, dobre opowiadania :D Właśnie widać, że wkładasz w tą historię dużo pracy, zapinasz wszystko na ostatni guzik, zwracasz uwagę na najdrobniejsze szczegóły, to wszystko przekłada się na jakość historii i jej urok. A urok tkwi w prostocie i naturalności. Pisz, pisz, czekam na dalsze losy Nancy ;) Mam nadzieję, że wena nie opuści Cię aż do samego epilogu!
OdpowiedzUsuńDo epilogu jeszcze spooooooooooooooro przed nami :D !
UsuńNo ja myślę! :D
Usuń